Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zdjęcie życia będzie moim ostatnim - magia fotografii analogowej

Maciej Czarniak
Maciej Czarniak
Wojtek Korsak dzięki ciężkiej pracy podążał za marzeniami. Żeby móc robić to co pokochał, wyjechał do Francji, gdzie spędził 20 lat, a zdjęciami Wieży Eiffla zyskał międzynarodową renomę.

Jego zdjęcia znajdują się w muzeach oraz wielu prywatnych kolekcjach na całym świecie. Jako pierwszy polski fotograf, w 2002 roku doczekał wystawy fotograficznej na samej Wieży. Po latach postanowił jednak wrócić do swojego rodzinnego Gdańska. Wojtek Korsak, człowiek niezwykle barwny, z niekończącym się poczuciem humoru i wiecznym uśmiechem na twarzy.

Dlaczego zdecydowałeś się na powrót do Gdańska?

Wróciłem, bo rozstałem się z dziewczyną. Poza tym miałem obiecaną na miejscu pracę, która nie wypaliła, a mi na "pamiątkę" po tym zostały długi. Samo życie. Według francuskiego prawa jestem Francuzem czasowo przebywającym za granicą. Może to dobry znak, bo brakuje mi Francji. Często nasze życie zmienia przypadek i właśnie to w życiu jest fajne, że każdy dzień może je zmienić i nic nie jest pewne do końca. No może poza tym, że musimy umrzeć.

Pamiętasz swoje pierwsze zdjęcie?

W rodowym archiwum jest moje pierwsze zdjęcie. To był nie za dobrze skadrowany, ale całkiem wyraźny portret mojej mamy. Pamiętam go bardzo dobrze, ale żadne inne zdjęcie z lat chłopięcych nie zapadło mi w pamięć.

Opowiedz o swoich fotograficznych początkach w zawodzie.

Pieniądze fotografią zacząłem zarabiać na początku lat 80-tych, kiedy fotografia zawodowa ograniczała się do ludzi należących do Związku Polskich Artystów Fotografików oraz rzemieślników. Egzaminy i dwóch wprowadzających sprawiały, że ciężko było się dostać. Ja swoje pierwsze zlecenia dostałem od promotora ze studiów. Robiłem dokumentację teatrów lalek w "Miniaturze" czy w Słupsku. Generalnie było bardzo trudno. Dlatego w roku 85-tym wyjechałem do Francji, która zmieniła mi perspektywę wszystkiego.

Czy w twoim fotograficznym życiu pojawił się jakiś idol?

Każdy z nas ma osobistego mistrza, albo znaną postać fotografii, którą lubi. Ja zostałem dość wcześnie zarażony Anselem Adamsem, który do dziś jest niezwykłą postacią. Uznawany był za tytana pracy i jakości - jego odbitki osiągały zawrotne ceny, a najdroższą sprzedano za ponad 600 tys. dolarów. Do dziś korzystam z jego książek i jest to dla mnie wzór do naśladowania.

A co z fotografami współczesnymi? Śledzisz czyjąś twórczość?

To straszne co powiem, ale w tej przerażającej nawale obrazów, które nas zalewają, czuję się zagubiony. Jesteśmy atakowani przez telewizję, pisma, internet i łatwość publikacji na blogach, Facebooku czy Naszej Klasie tworzy amalgamat, w którym jest bardzo dużo złej fotografii. Świadomość społeczna jest bardzo niska i mało ludzi potrafi docenić dobrą fotografię. Dlatego współcześnie bardzo trudno wymienić mi jakiekolwiek nazwisko fotografa, który powalał by mnie na kolana. Dla mnie współcześni to są właśnie ci najwięksi, którzy niestety w większości nie żyją, a od których można się było czegoś nauczyć.

Dlaczego wybrałeś fotografię czarno-białą?

Zarówno Adams, jak i większość pozostałych fotografów, których lubiłem przed laty pracowała głównie na czarno-biało. Do momentu wejścia fotografii cyfrowej i ja większość zdjęć robiłem w ten sposób, bo mogłem tam kontrolować wszystko - od momentu zrobienia zdjęcia, przez drugą i może ważniejszą rzecz jaką jest wywołanie odbitki.

We Francji wybrałeś Wieżę Eiffla, obiekt fotografowany i pokazywany miliony razy, na swoją fotograficzną muzę. Dlaczego?

Dokładnie dlatego - bo jest to najbardziej obfotografowywany obiekt na świecie, czyli postawiłem sobie trudne zadanie. Okazuje się, że nieźle z tego wybrnąłem, skoro sama "Wieża" zakupiła moje zdjęcia, choć ponoć mieli już "wszystko".

Co się przez lata zmieniło w fotografii?

Fotografia zmieniła się niesłychanie. Ja cyfry uczyłem się dopiero w 2007 roku, kiedy kupiłem pierwszą lustrzankę, bo do tej pory pracowałem na analogach. A w dzisiejszych czasach nie ma się czasu filmów przywieźć i wywołać. Dlatego analoga trzeba zostawić dla przyjemności, a zawodowo używać tego co wszyscy. Jestem troszkę przerażony, że łatwość zdjęć zabiła w wielu ludziach poczucie estetyki i świadomości tego co robią. Ilość nie przeszła w jakość tylko ją zabiła. Rzadko kiedy ludzie myślą, że lepiej zrobić mniej, a dobrze niż ileś tysięcy i potem przeglądać je dwa tygodnie. Jestem po prostu trochę tym wszystkim zniesmaczony. Brak świadomości i niechęć do nauki powoduje, że aparat "myśli za autorów zdjęć”. I to się przerzuca na jakość wszystkiego, takie równanie w dół, bo najważniejsza jest sprzedaż i oglądalność.

Co myślisz o konkursach fotograficznych typu World Press Photo?

Widziałem kilka w Paryżu i byłem przerażony, bo jest to fotografia, która najczęściej żeruje na ludzkim nieszczęściu. Nie robiłem żadnej analizy, ale nie przypuszczam żeby jakiekolwiek zdjęcie które wygrało pokazywało ludzi szczęśliwych. Być może takie jest, ale ja nie widziałem. Nie pokazujemy, że na świecie może być fajnie, kolorowo i sympatycznie, tylko że zdarzają się same klęski, wojny, morderstwa i okropne rzeczy. Rozumiem, że reporter wojenny to też zawód, ale co z resztą? Sama sensacja to nie wszystko.

Jaki jest Twój ulubiony rodzaj fotografii?

Fotografować lubię wszystko, ale nie czuję się dobrze w reportażu. To kwestia jego "agresji" w stosunku do fotografowanych - nie pytać i robić zdjęcie, bądź zapytać, ale przez ten czas zdjęcie jest stracone. Lubię architekturę, pejzaż, modę, portret. Każdy z tych tematów jest interesujący, wymaga wiedzy i odpowiedniego spojrzenia. Za każdym razem jest to wyzwanie. A to lubię.

Da się z tych 30 lat pracy wybrać ulubione zdjęcie?

Wydaje mi się, że to nie tylko mój przypadek, ale każdemu z nas czasem wydaje się, iż zrobił zdjęcie życia. I myślimy tak przez pierwszy czy drugi dzień. A potem pojawia się zwątpienie. Myśli, że zdjęcie jest niezłe, ale żeby od razy zdjęcie życia? Co to to nie. Ale powiedzmy sobie wprost - fotograf, który zrobi zdjęcie życia jest "skończony”. Sam mam kilka zdjęć, które bardzo lubię, ale zdjęcia życia nie mam.

Dlaczego kochasz fotografię?

A czy możesz powiedzieć "dlaczego" kochasz dziewczynę? Jest to sposób wyrażania siebie, komunikowania z innymi ludźmi. To także zatrzymanie chwili, petryfikowanie czasu, zapis swoich emocji. Same banały, ale tak to właśnie jest.

Jaki był najciekawszy plener w którym robiłeś zdjęcia i gdzie chciałbyś jeszcze pojechać lub co sfotografować?

Było kilka interesujących plenerów: Nowa Kaledonia, Martynika czy Dolina Śmierci, ale najciekawszy był na Sycylii. Poznałem tam wybitnego chińskiego architekta Ieoh Ming Pei. Jest to człowiek, który stworzył słynną piramidę na dziedzińcu Luwru. Spędziłem w jego towarzystwie dziesięć dni i było to przeżycie fotograficzne i intelektualne.

Mam obecnie w głowie parę projektów na kształt "reportażu humanistycznego", ale nie wiem czy uda się je zrealizować. Mam wrażenie, że takie rzeczy mało interesują wydawców pism, a podróże kosztują...

Co uważasz za swoje największe osiągniecie fotograficzne?

Niewątpliwie wystawę na Wieży Eiffla i wydawnictwa z tym związane. Była to niezwykła przygoda - miałem wszędzie dostęp, brałem udział w tworzeniu projektu wirtualnej wystawy na wieży, która do dzisiaj jest w użyciu. Poza tym był to projekt, który realizowałem prawie 12 lat.

Nie wydaje ci się, że pewne rodzaje fotografii, np. koncertowa czy ślubna, po prostu umiera, bo ludzie robią zdjęcia za darmo lub po kosztach?

Ale czy ci ludzie, co tak robią, coś potrafią? To zarzynanie samych siebie. Ci ludzie są na tyle głupi, że z jednej strony chcieliby żyć z fotografii, a z drugiej oferują pracę "za 5 złotych”. Problem jest taki, że dawniej fotografia wymagała odpowiedniej jakości zdjęć i wiedzy, a zawód był po prostu szanowany. A teraz chłopak pójdzie na koncert i zrobi kilka zdjęć, które nie będą już denne, ale co najwyżej w miarę poprawne. Wyśle je do gazety, która oczywiście za darmo weźmie je i wydrukuje. Taki człowiek myśli już, że pana Boga za nogi złapał, bo przecież jest drukowany w gazecie. Takim ludziom wydaje się, że jak dadzą zdjęcia za podpis, bądź za śmieszne pieniądze, to jak będą już chcieli zarabiać fotografią nie znajdzie się nikt, kto zrobi to co oni wcześniej. Żaden z tych menadżerów czy redaktorów w gazecie nie pracuje za darmo, więc czemu ludzie, którzy też płacą za sprzęt i muszą opłacić rachunki, mają nie zarabiać fotografią, która jest pracą jak każda inna. To jakiś absurd i paradoks i sam wolę uczyć, niż fotografować za uwłaczające pieniądze. Jak ludzie nie chcą płacić uczciwie za profesjonalne zdjęcia to po cholerę zawracają nam głowę?

Co myślisz o dziennikarstwie obywatelskim, o portalach typu Moje Miasto Trójmiasto, do których każdy może coś napisać czy wysłać zdjęcia do publikacji?

Wydaje mi się, że ono po części wynika ono z sytuacji ekonomicznej. W Trójmieście obecnie jest chyba ze trzech zawodowych fotografów zatrudnionych na etacie. A było ich kilkudziesięciu, więc różnica jest niesamowita. Najczęściej fotografowi płaci się teraz od zdjęcia. Wszyscy uciekają od płacenia ZUS-ów i starają się żeby było jak najtaniej. Zawód fotoreporter też jest teraz niemal skończony, bo niemal nikogo nie stać żeby wysłać gdzieś fotografa. Łatwość pozyskania zdjęć jest niesamowita. Gdzieś spada samolot i nawet z komórki ktoś cyknie, wyśle i nie trzeba nic kupować. A jak się już zatrudnia to często jest to zwykły nepotyzm działający na zasadzie "mój syn będzie fotografował”. Nie umie, ale będzie. I tego nie lubię. Cały czas mam niedosyt uczciwej i rzetelnej roboty.

Można spekulować co stanie się za kilka lat. Jeśli z tym nawałem zdjęć wzrośnie też świadomość na czym dobre zdjęcie polega i że ma jakieś zasady, to pewnie wrócimy do tego, że będą ci którzy wiedzą jak to robić i będą mieli pracę. Albo przestanie to w ogóle być ważne i wystarczy że coś będzie rozpoznawalne. I po prostu wtedy zostanie nam tylko ten drugi strumień fotografii – techniki szlachetne opierające się na tych zupełnie starodawnych metodach, które będzie trzeba umieć. I być może to będą te zdjęcia, które będzie się kupowało jako dzieła sztuki. Chyba, że ludzie zrozumieją, że robienie po kosztach spowoduje śmierć tego co robią, zaczną się stawiać i przestaną dawać fotki za darmo. A wtedy decydenci nie będą mieli wyboru i będą kupować.

Myślisz, że fotografia analogowa przetrwa próbę czasu i nie da się wyprzeć tej cyfrowej?

Przepowiadałem to na samym początku fotografii cyfrowej, że po tym pierwszym zachłyśnięciu się tą łatwością robienia zdjęć wrócimy do analoga. I okazuje się, że miałem rację. Coraz więcej naszych studentów jest zainteresowana tym, że istnieje taki dziwny aparat, co nie potrzebuje baterii. I doceniają to jak ciężka jest to praca. Zmierzam do tego, że być może z początku XXI wieku nie będziemy mieli żadnego obrazka. Przyjdzie wielka fala elektromagnetyczna i wszystko wyparuje. Tylko negatywy zostaną niezmienne. Sądzę, że pojawi się znowu chęć posiadania tej odbitki, która może jest droga i trudna do wykonania, ale niepowtarzalna i nie polega jedynie na prostym mechanicznym sposobie naciśnięcia guzika w drukarce.

Czy uważasz, że odniosłeś sukces?

Nie, sukcesu nie odniosłem, ale pytanie też co uznajemy za sukces: kasę, sławę czy jeszcze coś innego. Owszem mam satysfakcję z wystawy na Wieży Eiffla, bo do dziś jest na ich stronie, a ja jestem współtwórcą idei wystaw na 1 piętrze. Te ramy, które zrobiono specjalnie dla moich zdjęć, są używane do dziś. Miło było też mieć wystawę w Krakowskim Muzeum Fotografii, ale to wszystko nie zmieniło w radykalny sposób mojego życia. Sądzę, że o sukcesie mówimy wtedy, gdy kochamy to co robimy i to nam pozwala spokojnie żyć z tej pracy. Wtedy w dodatku jesteśmy w tym coraz lepsi, bo nie musimy się rozpraszać.

Moja ciotka mawiała, że robota przeszkadza jej w pracy. Miała na myśli, że “fuchy” dla pieniędzy dezorganizują jej pracę twórczą. I coś w tym jest! Nie należę do tej grupy artystów, która tylko poprzez fakt pobytu za granicą jest już “wielka i znana”. Niewątpliwie byłbym szczęśliwy mogąc realizować moje pomysły jednocześnie nie martwiąc się o jutro. Niestety 3/4 sukcesu to umiejętność sprzedania siebie, pozyskania klientów, znalezienia dróg promocji swojej pracy. Szkoda, że prawdziwych agentów pracujących z artystami jest tak mało! Nie każdy twórca jest biznesmenem...

Więcej z twórczości Wojtka korsaka można podziwiać na jego stronie internetowej - http://www.wojtekkorsak.webs.com oraz biznesowej http://www.imodel.com.pl.

Kliknij w zdjęcie, żeby zobaczyć fotogalerię:

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto