Złapali porywaczy szefa kantorów

Policja ujęła dwóch bandytów którzy uprowadzili właściciela
kantorów
Józefa P.
Funkcjonariusze zapewniają,
że nie są to
ostatnie
zatrzymania
w tej sprawie.

Zatrzymani bandyci to Waldemar M. ps.,Terminator" i Andrzej L. ps.,Boryna". Pierwszy z nich zatrzymany został wczoraj rano w wynajmowanym przez siebie mieszkaniu na gdańskim Ujeścisku.

- Wiem, że mieszkało tam dwóch mężczyzn - mówi sąsiadka. - Tylko czasami odwiedzała ich jakaś młoda blondynka, wie pan, taki typ Barbie. Gdyby nie to, że palili papierosy, możnaby pomyśleć, że to jacyś sportowcy. Widać, że byli mocno ,napakowani" i zawsze chodzili w dresach.

Mieszkali tu od kilku miesięcy
ale w bloku z nikim nie rozmawiali - mówi inny z sąsiadów. - Za to często mieli gości. Odwiedzali ich panowie podobni do nich z wyglądu. Nie lubiłem ich, bo śmiecili na klatce schodowej. Zawsze przyjeżdżali dobrymi samochodami. Widziałem na pewno mercedesa i jeepa cheeroke. - Dzisiaj rano obudził mnie huk -dodaje. - Wyszedłem na klatkę, a pod ich drzwiami stało kilku mężczyzn. Przedstawili się jako policjanci i kazali mi wracać do mieszkania. Widziałem jednak, że kilka minut trwało wyważanie drzwi. Potem w kajdankach wyprowadzili stamtąd mojego sąsiada.

Policjantom udało się zatrzymać tylko jednego z lokatorów. W mieszkaniu funkcjonariusze zabezpieczyli m.in. sześć kamizelek kuloodpornych, kominiarki, broń typu bazooka oraz kilkadziesiąt tysięcy dolarów, które bandyci ukryli w pralce. Waldemar L. był już w przeszłości karany za rozboje, wymuszenia haraczy i kradzieże samochodów.

Kolejnego członka gangu Andrzeja L. ps. ,Boryna" policjanci zatrzymali w Tczewie. W swoim mieszkaniu oprócz m.in. kamizelki kuloodpornej trzymał dwadzieścia tysięcy dolarów.
Zatrzymani mężczyźni należą do grupy przestępczej, która specjalizowała się w uprowadzeniach dla okupu. Pseudonimy kolejnych, nie zatrzymanych jeszcze członków grupy to m.in.
,Klimas",,Trąba" i ,Wadas"

Wcześniej należeli oni do jednego z gdyńskich gangów zajmujących się kradzieżami samochodów i wymuszaniem haraczy. Kilka miesięcy temu rozpoczęli samodzielną działalność. Zaczęli na początku grudnia ubiegłego roku od udanego napadu na konwojentów przewożących pieniądze. Dwaj ochroniarze, którzy do wrzutni bankowej w Gdańsku-Wrzeszczu przywieźli utarg z okolicznych sklepów, zostali wtedy ciężko ranni. Pierwszy skok przyniósł bandytom około czterdziestu tysięcy złotych. Następne przypisywane im przestępstwo miało miejsce 6 stycznia tego roku. Uprowadzili syna biznesmena w Gdańsku-Chełmie. Dwudziestoletni mężczyzna w niewoli był ponad pięć tygodni. Został zwolniony po tym, jak rodzina ofiary zapłaciła porywaczom okup w wysokości 320 tysięcy złotych.

Najgłośniejszym
,wyczynem"
grupy było uprowadzenie 21 lutego tego roku, właściciela kantorów wymiany walut Józefa P. Bandyci porwali go przed jego mieszkaniem przy ulicy Chłopskiej. Jak już informowaliśmy, biznesmen odnalazł się po dwudziestu dwóch dniach niewoli. Józef P. był przetrzymywany w domku letniskowym w Jankowie koło Gdańska. Porywacze torturowali go, przy pomocy metalowej pałki złamali mu obie nogi. Mężczyzna został wyrzucony z samochodu na przystanku autobusowym kilka kilometrów za Kartuzami. Wcześniej jego rodzina zapłaciła porywaczom trzysta tysięcy dolarów.
Wczoraj konferencję prasowę w sprawie fali uprowadzeń w województwie pomorskim zorganizował detektyw Krzysztof Rutkowski. Udział w niej wzięły: przyjaciółka i córki Józefa P. Twierdzą one, że najwięcej w całej sprawie zawdzięczają policjantom z Komendy Miejskiej w Gdańsku i detektywom z firmy Rutkowskiego.