- Wszyscy jesteśmy bardzo przejęci i zdruzgotani tą wiadomością. Trudno nam się na razie pozbierać i oswoić z myślą, że Andrzej już nas nie odwiedzi - nie kryje żalu Wojciech Kuziak, manager Restauracji Tawerna, w której pirat był stałym gościem. - To była taki nasz przyjaciel domu - podkreśla Wojciech Kuziak. Pracownicy Tawerny są w stałym kontakcie z rodziną zmarłego, która poinformowała, że trwają przygotowania do pogrzebu pirata. - Odbędzie się on na pewno w tym tygodniu. Prawdopodobnie we wtorek lub środę. Najpóźniej w czwartek - mówi Kuziak.
Wiadomość zostanie wywieszona zarówno przy restauracji na ul. Powroźniczej 19, jak i przy Urzędzie Miejskim w Gdańsku. Bo magistrat zachwycony jego działalnością, od kilkunastu lat płacił mu za promocję miasta. Choć, gdy patrzyło się na zawsze uśmiechniętego pana Andrzeja, nie było wątpliwości, że piratem został nie po to, by zarabiać pieniądze.
Jego historia zaczęła się w Gdańsku 20 lat temu. Pan Andrzej - szkutnik w stoczni Wisła, wzorując się na wyglądzie gdańskich kaprów z XV w., sam wykonał strój. Ubrany w czerwone spodnie i chustę, pasiastą koszulę i skórzaną kamizelkę postanowił wyjść na ulice miasta i rozweselać ludzi. Charakterność pirackiego image'u podkreślała siwa broda, wąsy i oczywiście czarna przepaska na oku z trupią czaszką. W kieszeniach, jak na prawdziwego pirata przystało, poupychane miał talizmany. Wśród nich na przykład... łapki koguta.
- Nie zapomnę jak zaczepił mnie pod Neptunem. Na początku się wystraszyłam, później nie mogłam przestać uśmiechać. Nigdzie indziej nie spotkałam tak pozytywnej postaci - wspomina Dorota Łopaciuch, turystka z Dolnego Śląska.
Pirat na żywo podczas Gdańskich Targów Turystycznych 2010
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?