Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żużel ma we krwi. Zdunek Wybrzeże Gdańsk wreszcie trafiło z zawodnikiem U-24? Duża odpowiedzialność spoczywa na Wiktorze Trofimowie

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Tomasz Rosochacki/wybrzezegdansk.pl
Zdunek Wybrzeże Gdańsk zbudowało ciekawy zespół na sezon 2022. Jedną z nowych postaci jest Wiktor Trofimow jr. Z pochodzenia Ukrainiec, ale od 2017 roku posiada polskie obywatelstwo. Jest uznawany za walecznego zawodnika, który nigdy nie daje za wygraną. - Sam zapracowałem sobie na taką opinię - mówi.

W poprzednim sezonie Zdunek Wybrzeże Gdańsk miało spore problemy z zawodnikiem U-24. W kadrze drużyny był co prawda Michał Gruchalski, jednak nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań i w zdecydowanej większości meczów jechał słabo. Później okazało się, że w trakcie sezonu napotkał pewne trudności, tak ze zdrowiem, jak i ze sprzętem. Był kiedyś taki teleturniej "Najsłabsze ogniwo". Gruchalski pasowałby do niego idealnie.

Powinno być lepiej

Prezes Tadeusz Zdunek nie miał zamiaru kontynuować współpracy z Gruchalskim. W jego miejsce pozyskano Wiktora Trofimowa, który - przynajmniej na papierze - wygląda zdecydowanie korzystniej. Na początek suche liczby. Gruchalski w poprzednim sezonie wykręcił średnią 1,136 punktu na bieg. Dla porównania - Trofimow był wyraźnie lepszy, choć jego wynik też nie był rewelacyjny - 1,500. Natomiast nie można sugerować się wyłącznie cyferkami. Postawa na torze obu zawodników jest diametralnie różna.

Trofimow jest znany z tego, że lubi walczyć, nigdy nie odpuszcza, nie ma dla niego straconych pozycji. Z kolei Gruchalski punktował w zasadzie tylko wtedy, gdy wygrał start. Jeśli coś nie poszło po wyjściu spod taśmy, można było śmiało wpisywać "0" przy jego nazwisku. Przytrafiły mu się wprawdzie mecze, w których coś drgnęło, jednak było ich stanowczo zbyt mało.

- No cóż, sam zapracowałem sobie na taką opinię. Ja nie chcę mielić jęzorem, wolę przemawiać tym, co zaprezentuję na torze. Cieszę się, że trafiłem do Gdańska. Jestem bardzo wdzięczny naszemu menedżerowi Erykowi Jóźwiakowi. Bardzo chciał mnie w zespole i dał mi to odczuć. To jest bardzo motywujące, gdy czujesz, że klubowi naprawdę zależy na tym, abyś to ty zdobywał dla niego punkty - powiedział Trofimow, cytowany przez oficjalną stronę Wybrzeża.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Od najmłodszych lat był związany ze sportem, ale tylko w tej jednej konkretnej dyscyplinie zakochał się od pierwszego wejrzenia. - Jak każdy dzieciak lubiłem grać w piłkę, w hokeja, w zasadzie wszystko jedno. Po prostu chciałem uprawiać sport. Kiedy jednak pierwszy raz przejechałem się motocyklem motocrossowym, wkręciłem się od razu i nie było odwrotu. Motocykl, motocykl, motocykl i nic innego. Później trafiłem do żużla. Treningi, zawody. Dziś nie wyobrażam sobie bez tego życia - przyznał.

Żużel to u niego sport rodzinny. Jego dziadek... Wiktor Trofimow, był utytułowanym zawodnikiem. Ojciec też uprawiał czarny sport, ale bez takich sukcesów, jak dziadek. Ten był m.in. siedmiokrotnym medalistą drużynowych mistrzostw świata, dwukrotnym finalistą indywidualnych mistrzostw świata, w 1967 roku zdobył złoty medal indywidualnych mistrzostw ZSRR, a pięć razy był mistrzem Ukrainy.

Śmierć dziadka była dla niego dużym ciosem. - Dziadek zmarł dokładnie w dniu, w którym obchodziłem 14. urodziny. Nie pamiętam go z toru. W ostatnich latach życia był bardzo chory, ale był prawdziwym twardzielem. Jako zawodnik miał m.in. złamany kręg. Nie było wtedy dostępu do lekarzy czy fizjoterapeutów. Przez cały rok leżał na płasko, a moja świętej pamięci babcia karmiła go przez rurki. Dziadek był na tyle mocnym człowiekiem, że w końcu podniósł się na nogi i zdążył jeszcze zostać mistrzem Związku Radzieckiego. Niestety, to wszystko odbiło się jednak na jego zdrowiu. Już jako 60-latek mocno chorował. To wszystko nie zniechęciło nas jednak do żużla. Ani mnie, ani taty - powiedział Trofimow jr.

Od Leszna po Gdańsk

Trofimow pochodzi z Ukrainy, natomiast od 2017 roku posiada polskie obywatelstwo. Jak sam twierdzi, jako człowiek niepełnoletni otrzymał je niejako z automatu, razem z matką. Naszego języka nauczył się sam, nie uczęszczał na żadne dodatkowe lekcje. Z Polski pochodziła też jego prababcia.

Do Polski trafił we wspomnianym 2017 roku. Jego ojciec znał się z Romanem Jankowskim, który współpracował z Unią Leszno. Mógł się więc uczyć wśród najlepszych. Tam też zaczął karierę w polskiej lidze, jednak w barwach Unii nigdy nie wystartował. Ścigał się w drugoligowym Kolejarzu Rawicz, następnie przeskoczył do występującego w PGE Ekstralidze Motoru Lublin, gdzie uzyskał średnią 1,296 w sezonie 2019 i 1,182 w sezonie 2020. W roku ubiegłym reprezentował ROW Rybnik w eWinner 1. Lidze.

Wybrzeże jest więc jego czwartym klubem w Polsce. Lub piątym, zależy jak na to spojrzeć. Jednak prawdopodobnie pierwszy raz w karierze spoczywać będzie na nim tak duża odpowiedzialność.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto