Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zwolnieni pracownicy skarżą firmę

Robert Kiewlicz
Marcin Kolmas złożył przeciwko swojemu byłemu pracodawcy pozew do Sądu Pracy. Były pracodawca natomiast twierdzi, że to pracownik popełnił przestępstwo i przywłaszczył sobie pieniądze firmy.
Fot. Agnieszka Lendzion
Marcin Kolmas złożył przeciwko swojemu byłemu pracodawcy pozew do Sądu Pracy. Były pracodawca natomiast twierdzi, że to pracownik popełnił przestępstwo i przywłaszczył sobie pieniądze firmy. Fot. Agnieszka Lendzion
Nawet odebranie koncesji i duża kara finansowa może grozić, jeśli potwierdzą się zarzuty niektórych byłych pracowników autoryzowanego dilera samochodów, dotyczące łamania Prawa Pracy.

Nawet odebranie koncesji i duża kara finansowa może grozić, jeśli potwierdzą się zarzuty niektórych byłych pracowników autoryzowanego dilera samochodów, dotyczące łamania Prawa Pracy. Od kilku dni mieszkańców Trójmiasta zaskakuje widok mężczyzny z transparentami, stojącego przed salonem samochodowym przy alei Grunwaldzkiej.

Jan Lisewski wybrał ten sposób na zaprotestowanie przeciwko dyscyplinarnemu zwolnieniu go z pracy. Po jego wystąpieniu udało nam się dowiedzieć, że nie jest on jedyną osobą wyrzuconą w ten sposób z pracy. W ciągu ostatnich czterech miesięcy z oskarżanej firmy wyrzucono dyscyplinarnie pięć osób. Wszystkie miały wieloletni staż w handlu samochodami. Wszystkim im postawiono zarzuty naruszenia zakresu obowiązków.

- Pracodawca ma prawo dobierać sobie pracowników, tak jak mu pasuje - stwierdza Paweł Luks, dyrektor techniczny dilera aut. - Ci pracownicy zawiedli nasze zaufanie.

Byli pracownicy twierdzą, że oskarżenia są wyssane z palca. Nikt nigdy nie kazał im podpisywać żadnego zakresu obowiązków. Zgodnie stwierdzają, że mobbing i oszukiwanie pracowników w tej firmie to norma.

- Jeśli pracownicy zgodzą się zeznawać, pracodawcy grozi kara do tysiąca złotych i skierowanie sprawy do sądu grodzkiego - mówi Mieczysław Szczepański, zastępca Okręgowego Inspektora Pracy w Gdańsku.
Nie kara finansowa, lecz widmo odebrania koncesji przez przedstawiciela marki w Polsce może być dla gdańskiego dilera największym zagrożeniem.

- Jeśli potwierdzą się zarzuty byłych pracowników, odbierzemy im koncesję - usłyszeliśmy od Jana Okulicza, rzecznika generalnego przedstawiciela marki w Warszawie.

Jan Lisewski, mężczyzna który od ubiegłego czwartku protestuje przed salonem samochodowym na Przymorzu, nie jest jedyną osobą, która stawia poważne zarzuty łamania prawa pracy firmie. Cztery inne osoby zostały zwolnione w podobny sposób w ciągu czterech miesięcy.

- To jest ich schemat działania - stwierdza Lisewski. - Nie szanuje się tam pracowników. Nikt z klientów nie wie, co się tam naprawdę dzieje.

Do naszej redakcji zgłosił się m.in. Marcin Kolmas, zwolniony z firmy dyscyplinarnie za naruszenie zakresu obowiązków. Założył on byłemu pracodawcy sprawę w sądzie pracy. Panu Kolmasowi zarzucono, że wydał samochód klientowi bez przyjęcia zapłaty. Samochód miał on wydać w maju. Zarzut postawiono mu jednak przed samym zwolnieniem w październiku. Przez pół roku nikt nie zauważył, żeby w kasie brakowało kilkadziesiąt tysięcy złotych.

- Zostałem zwolniony dyscyplinarne. Zarzuty były wyssane z palca - mówi. - Taka jest praktyka w tej firmie. Pracownika się zastrasza i wyciska jak gąbkę. Śmieszne jest to, że marka reklamuje się jako wielka rodzina.
- Pan Kolmas był sprzedawcą samochodów luksusowych. Cieszył się bardzo dużym zaufaniem zarządu firmy - odpowiada dyrektor Paweł Luks. - Został zwolniony z powodu przywłaszczenia sobie mienia znacznej wartości. Firma jest w posiadaniu wszelkich dowodów na dokonanie przestępstwa. Z tego co wiem, pozostali pracownicy nie zostali zwolnieni w taki sam sposób jak pan Lisewski i Kolmas.

Fakty naruszania prawa pracy potwierdzają inni byli pracownicy dilera (dane do wiad. redakcji).
Innym częstym pretekstem zwolnień był raport tzw. "anonimowego klienta", osoby podstawionej przez pracodawcę. Podszywając się pod potencjalnego klienta sprawdzał on, czy dany pracownik wywiązywał się ze swoich obowiązków. Tego swoistego "testu" nie przeszło wielu pracowników, pomimo wieloletniego doświadczenia w branży motoryzacyjnej. Pracownicy zarzucają także fałszowanie list obecności i niewypłacanie wynagrodzenia za nadgodziny.

- Najważniejsze jest to, aby pracownicy zechcieli zeznawać - stwierdza Mieczysław Sczepański, zastępca okręgowego inspektora pracy. - Jeśli dostaniemy takie zgłoszenia, inspektor dokładnie sprawdzi firmę. Nieuczciwy pracodawca z pewnością zostanie ukarany. Musimy mieć jednak dowody.

Część zwolnionych pracowników nie chce rozmawiać na temat byłego pracodawcy twierdząc, że nie potrzebują kłopotów. Cieszą się, że udało im się załatwić sprawę polubownie.

- Nasza firma szanuje swoich pracowników - stwierdza Jan Okulicz, rzecznik generalnego przedstawiciela marki w Polsce. - Nie mieliśmy żadnych informacji na temat praktyk stosowanych w Gdańsku. Postaramy się całą sprawę jak najszybciej wyjaśnić. Jeśli wszystko okaże się prawdą, zastosujemy wobec nieuczciwego dilera wysokie kary finansowe. Może się to wszystko skończyć nawet na odebraniu autoryzacji. Takie działania godzą w wizerunek naszej firmy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak przygotować się do rozmowy o pracę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto