MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Migawki z JPII - wystawa fotografii Roberta Kwiatka

Robert Kwiatek
R. Kwiatek
Towarzyszyłem mu jako fotoreporter w czterech pielgrzymkach, byłem z delegacją trójmiejskich prezydentów w Watykanie. A kiedy umarł, mój aparat się popsuł, więc nie fotografowałem żałoby - wspomina Robert Kwiatek

Rok 1978, mam siedem lat. 17 października wraz z całą rodziną wpatrujemy się w obraz z czarno-białego telewizora. Najpierw był przedwczesny entuzjazm, związany z omyłkowo interpretowanym białym dymem, potem łzy radości, gdy okazało się, iż następcą św. Piotra został Polak, Karol Wojtyła.

***
Mamy rok 1980, powstanie Solidarności. Po strajkach w Stoczni Gdańskiej tata przywozi reprodukcję wizerunku Ojca Świętego. Za szkłem w ramce. Dopiero prawie 30 lat później dowiem się, iż był to ten właśnie, znany z tysięcy zdjęć, obraz wiszący na głównej bramie strajkującej Stoczni Gdańskiej. Tata był stoczniowcem, ale rok przed strajkami został taksówkarzem. W Sierpniu pomagał strajkującym kolegom, miał przepustkę. Po strajkach, wraz z Anną Walentynowicz, zdejmował obrazy z bramy. Pani Ania zostawiła mu ten jeden, w podziękowaniu za pomoc.

***
Zbliża się rok 1987, pierwsza wizyta Ojca Świętego w Gdańsku. Wtedy już działam w podziemiu, w Federacji Młodzieży Walczącej. Dwa dni przed wizytą wraz z kolegami z FMW malujemy w całym Gdańsku hasła solidarnościowe i witające Papieża. W okolicach już nieistniejącej fabryki czekolady Bałtyk na Przymorzu zaskakuje nas grupa tajniaków. Obrywam pałą przez głowę, padam na chodnik, zamroczony po uderzeniu. Wstaję, znów drobna bijatyka, jednak wraz z kolegą udaje się nam uciec. Napisu "Solidarność zwycięży" już nie dokończyłem.

Bardzo się wtedy szykowaliśmy do wizyty Ojca Świętego. Na Westerplatte chcieliśmy wystrzelić w powietrze tysiące ulotek. Z Wrocławia dotarły specjalne wyrzutnie. Niestety, miały zbyt mały zasięg. Zakopałem je w okolicach Nowego Portu, gdzie spoczywają do dzisiaj.

Byłem na mszy dla młodzieży, gdzie usłyszeliśmy, że "każdy ma swoje Westerplatte".
Msza na Zaspie to "karnawał wolności i solidarności". Piękny ołtarz i ten duch, ta wiara w ludzi i zwycięstwo. Ojciec Święty odleciał śmigłowcem, FMW wraz z innymi organizacjami wezwała do manifestacji, szła tak wielka masa ludzi, setki transparentów, wydawało się, że nic i nikt nas nie powstrzyma. We Wrzeszczu doszło do drobnych utarczek z milicją i tak się zakończył marsz ku wolności, jednak w sercach trwał nadal. Jan Paweł II dał nam potężną siłę, która zaowocowała w czasie strajków z 1988 roku, a później kolejnymi przemianami, dzięki którym dziś żyjemy w wolnej ojczyźnie.

***
Czas budowy wolnej Polski przypadł na moją młodość, ale i dorosłość. Od 1994 roku pracowałem jako fotoreporter w "Dzienniku Bałtyckim". Wcześniej byłem na spotkaniu młodych z Papieżem w Częstochowie w roku 1991. Nie doszedłem zbyt blisko, większość oglądałem na olbrzymim telebimie. W 1995 roku pojechałem pierwszy raz na wojnę, była to Jugosławia. Dopiero przy drugim wyjeździe udało się mi dotrzeć do Sarajewa... Nie przypuszczałem jeszcze wtedy, że dwa lata później będzie mi dane uczestniczyć w pielgrzymce Ojca Świętego do tego miasta. Było zimno, padał śnieg, a informacje o wykrytych materiałach wybuchowych podłożonych na trasie przejazdu Papieża nie nastawiały nas optymistycznie. Miasto wyglądało ponownie jak oblężone, wszyscy obawialiśmy się najgorszego. Ojciec Święty jednak przyjechał. W pamięci utkwił mi przejazd papamobilem, między zniszczonymi pociskami budynkami, i msza na stadionie. Zmarzłem do szpiku kości a on... bez zająknięcia, słowa skargi, czasem pod parasolem, przy przenikliwym wietrze i padającym śniegu, emanował siłą, spokojem i wiarą.

***
Rok 1999 to wizyta Ojca Świętego w Sopocie. Było mi dane być w grupie osób, które udały się do Watykanu z zaproszeniem. Dzień wcześniej odbył się w Rzymie mój ślub, kolejnego dnia miała miejsce audiencja. Pierwszy kontakt z Papieżem miał miejsce na placu św. Piotra. Papież przejechał w odległości około metra ode mnie. Fotografowałem, nie odrywając oka od aparatu, klatka po klatce. Trwało to kilka sekund, pozostało kilkanaście pięknych zdjęć. Wspaniałe wnętrza watykańskie oszołamiają każdego. Gdy drzwi się otworzyły, wszedł, strasznie strudzony, schorowany, najwspanialszy człowiek, jakiego dane mi było znać. Grupa po grupie stawała za Ojcem Świętym, fotka i kolejna. Zrobiłem i naszej ekipie, sam jednak do zdjęcia nie stanąłem, nie miałem siły, ochoty, czułem się podle, odniosłem wrażenie, że to taka fotka, proszę wybaczyć "z misiem". Wiem, ile to kosztowało Jana Pawła II, wiem, ile to znaczyło dla ludzi, którzy tam przyszli. Ja jednak nie potrafiłem. Opuściłem salę ze smutkiem i świadomością, że nigdy pewnie już zdjęcia z Papieżem mieć nie będę. Myliłem się, podszedł do mnie ksiądz Witold Bock, z którym udaliśmy się w tę podróż. Powiedziałem mu, jak to odebrałem, niemal siłą zaciągnął mnie ponownie, wraz z moją żoną. W tym właśnie czasie prezydenci Gdańska, Gdyni i Sopotu, wraz z małżonkami, zapraszali Ojca Świętego do Trójmiasta, wręczając mu piękną makietę ołtarza. Ksiądz Witold przedstawił nas Papieżowi, mówiąc, że wzięliśmy wczoraj ślub, i poprosił o błogosławieństwo. Potem dodał, że ja jestem fotoreporterem w "Dzienniku Bałtyckim".

Wizyta Jana Pawła II w Sopocie, potem w Pelplinie. Piękna pogoda, na lotnisku mdleją żołnierze z kompanii honorowej. Ojciec Święty wysiada z samolotu, po powitaniu udaje się w dalszą drogę, jednak nim to następuje, kieruje swój wzrok w moją stronę, widzę to wyraźnie przez teleobiektyw. Wiem, stało nas tam skupionych około ośmiu-dziesięciu fotoreporterów, ja jednak czułem, jakby to było dokładnie do mnie. Unosi prawą rękę, robię zdjęcia, nie widzę detali, dopiero po wywołaniu filmu dostrzegam gest dłoni, palec ułożony w formie groźby. To było moje najlepsze zdjęcie, ale też i przestroga, z której powinienem skorzystać.

***
Czerwiec 2001 roku, wizyta Jana Pawła II we Lwowie. Pierwszy raz byłem w tym mieście, tak pięknym, tak polskim. Biegałem jak w amoku, fotografując każde miejsce, gdzie tylko Ojciec Święty się pojawił. Były obawy o małą frekwencję, protesty prawosławnych, ale wszystko to okazało się tylko propagandą, po zimnym powitaniu przez władze Ukrainy gorące serca mieszkańców zmiotły w niebyt polityczne rozterki.

***
Rok 2005, Papież Jan Paweł II zmarł... Baliśmy się tego, ale wiedzieliśmy, że taka chwila przyjdzie. Gazeta miała już wcześniej przygotowane materiały. Nie byliśmy jedyni... Redakcja zadziałała automatycznie, ale jakoś zupełnie inaczej. Pracowaliśmy, ale też niewiele mówiliśmy. Wszyscy wiedzieli, co mają robić. We mnie coś pękło, pojechałem na Zaspę fotografować ludzi palących znicze pod pomnikiem Jana Pawła II, wykonałem dwa zdjęcia, padł mi aparat, migawka odmówiła posłuszeństwa. Nie zrobiłem już więcej żadnego zdjęcia, przyjechałem do redakcji, powiedziałem, co się stało, wysłałem aparat do naprawy i powiedziałem, że biorę tydzień wolnego. Nie byłem w stanie pracować, nie chciałem już fotografować, mimo tak wielkiego zaangażowania ludzi, wielkiego poruszenia, ja byłem w domu...

***
Moje życie po śmierci Ojca Świętego przestało być tym samym. Niedługo potem odszedłem z "Dziennika Bałtyckiego". Moje życie prywatne zaczęło się sypać. Do dziś nie potrafię go ułożyć, poskładać. Winę ponoszę za to sam, ale dziwnym trafem wszystko co piękne miało miejsce, gdy On żył, gdy go nie ma, nie jest już tak dobrze. Ta wystawa to retrospekcja, pisana nie słowem, a obrazem. I sercem. Wierzę, że dzięki pamięci o Ojcu Świętym każdemu z nas zrobi się troszkę cieplej na duszy. Tak jak i mnie, gdy nad tą wystawą pracowałem.

Wernisaż wystawy "Jan Paweł II na zdjęciach Roberta Kwiatka" odbędzie się w najbliższą środę o godz. 16 w galerii Ratusz w gdyńskim Urzędzie Miejskim

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto