Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

34. FPFF: Enen

Redakcja
Ci, którzy tak jak i ja zawiedli się na "Komorniku", tym razem mogą spokojnie wybrać się do kin. Falk wrócił w kondycji sprzed lat. Dosłownie, bo "Enen" zupełnie nie poddał się panującym obecnie w kinie trendom. I dobrze.

Cały "Enen" zanurzony w przeszłości. Po pierwsze, historia tajemniczego pacjenta zaprząta całą uwagę głównego bohater, który grzebiąc się w przeszłości zaczyna zupełnie ignorować teraźniejszość. Po drugie, konstrukcja fabularna filmu, sposób jego nakręcenia, daleki jest od innowacyjnych rozwiązań. Oba elementy doskonale się uzupełniają, tworząc kino w stary, dobrym stylu.

Akcja rozpoczyna się w 1997 roku, podczas słynnej wrocławskiej powodzi. Młody psychiatra Konstanty (Borys Szyc), uczestnicząc w ewakuacji szpitala, dostrzega pacjenta kompletnie oderwanego od rzeczywistości. Skojarzenie z niedawno zmarłym ojcem wywołuje niemalże obsesyjną chęć pomocy choremu i dotarcia do jego przeszłości. Jak się jednak szybko okazuje, nie będzie to takie łatwe, gdyż ktoś bardzo postarał się o to, aby niejaki Paweł Płocki zniknął ze szpitalnej (i nie tylko) dokumentacji.

Polecamy: inne recenzje filmów 34. FPFF autorstwa Marty Bąk

Brzmi jak kanwa typowego thrillera i rzeczywiści w swojej pierwszej, naskórkowej, warstwie "Enen" jest klasycznym, do końca trzymającym w napięciu, powoli dochodzącym do momentu kulminacyjnego thrillerem, czy też historią detektywistyczną. Piszę "w pierwszej warstwie", bo najbardziej wartościowe w najnowszym filmie Falka jest właśnie to, że im dłużej widz będzie się nad tym obrazem zastanawiał, im mocniej w film wgryzał, tym więcej motywów i wspomnianych warstw odkryje, nie rezygnując przy tym z czystej rozrywki jakiej dostarcza dobrze zrobiony dreszczowiec. "Enen" składa się z drobiazgów.

Falk wraz z napisami początkowymi rozsypuje przed widzem puzzle, które scena po scenie układają się w trójwymiarowy obraz. Jak to z puzzlami bywa, wymagają pewnego skupienia i nie wszystko widoczne jest na pierwszy rzut oka, ale przecież na tym właśnie polega ich urok. I tak, puzzle tłumaczący motywację bohatera wpada nam w ręce dopiero gdzieś w okolicach połowy filmu, co może wprowadzić pewien zamęt, ale kiedy już się odnajdzie, to nagle okazuje się, że i inne elementy zaczynają wskakiwać na właściwe miejsca.

Ważna jest także Falkowska dbałość o szczegóły, podkręcanie napięcia w odpowiednich momentach, dochodzenie do rozwiązania stopniowo, krok po kroku. Każdy gest bohaterów, każde słowo ma znaczenie dla całości fabuły, jakby film został nakręcony zgodnie ze starą teatralną zasadą, że jeżeli w pierwszym akcie pojawia się strzelba, to w końcowym koniecznie musi wypalić.

Jedyną porcją dziegciu jaką dodałabym do tej beczki miodu, są drewniane, sztuczne dialogi, zwłaszcza te w początkowej części filmu, mające na celu ukazać relacje pomiędzy bohaterami, są mocno naciągane, wypowiadane jakby na siłę i bez przekonania. Powściągliwie grający Borys Szyc też jakoś nie zachwyca, ale może wrażenie to wywołane zostało przez kontrast do roli Silnego w "Wojnie polsko-ruskiej", a także poprzez porównanie do gry filmowego partnera - Grzegorza Wolfa, któremu należą się najwyższe noty.

"Enen" posługując się kanwą zwykłego thrillera opisuje proces dochodzenia do prawdy. Reżysera interesują mechanizmy rządzące poznaniem prowadzącym niestety nie do szeroko pojętej wiedzy, a do kolejnych, jeszcze mroczniejszych i bardziej niepokojących pytań. Otwarte zakończenie, brak wyraźnej oceny uzyskanej wreszcie wiadomości, tylko ten fakt podkreśla. W rezultacie, decyzja dotycząca tego, co zrobić kiedy prawda wyjdzie na jaw, zostaje przerzucona na widzów i to właśnie dzięki temu poczują oni, chociaż w minimalnym stopniu, ciężar odpowiedzialności za pozyskaną wiedzę. Okazuje się bowiem, że prawda bywa dużo bardziej złożona i niejednoznaczna, niż to się początkowo wydaje.

W swojej najgłębiej ukrytej warstwie "Enen" jest filmem krytykującym szybkie etykietki przyklejane sytuacjom i ludziom oraz pobieżne ocenianie okoliczności. Przy tym akcja prowadzona jest tak sprytnie i tak, powiedziałabym "klasycznie", że nawet najbardziej czujny widz daje się uwieść grze pozorów.

Najmłodsze dziecko Feliksa Falka nie zdobyło nagrody na festiwalu i nie ma się co z taką decyzją kłócić, gdyż jego konkurenci w pełni na laury zasłużyli. Jednak z całą pewnością wybranie się na "Enen" do kina nie będzie stratą czasu, gdyż w skali dziesięciostopniowej zasługuje na mocną 8.

Twoim zdaniem! A Tobie, który film z prezentowanych na 34. FPFF w Gdyni podobał się najbardziej? Napisz recenzję na MMTrojmiasto.pl.
od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto