Bezszelestna mgła wisi wysoko nad byłymi działkami, otulając jedynie wierzchołek komina pobliskiej elektrociepłowni. Kaczki krzyżówki cieszą się niezmąconą ciszą okolicy, ostatnie kwiaty maków i rumianków wyczekują swojego zmierzchu, a strumyk (jeden z wielu) nadal płynie z wolna. Porzucone po zakończeniu badań gruntu worki (z trocinami?), żyją natomiast nadzieją (płonną?) na uprzątnięcie ich przez firmę, która tydzień temu opuściła teren byłych działek.
Biuro, czyli zalążek budowy
W oczekiwaniu na prawdziwy ruch na budowie, spróbuję przedstawić kolejno wszystkich pracowników spółki BIEG 2012, która przygotowuje, koordynuje i realizuje przedsięwzięcia inwestycyjne związane z Euro 2012.
Omijając gabinet prezesa-mężczyzny, zapukałam w pierwszej kolejności do drzwi dyrektora projektu-kobiety.
Renata Wiśniowska - kobieta, która zbuduje stadion
Czy dyrektor projektu Arena Bałtycka jest gdańszczanką?
- Urodziłam się w Sopocie, ale zawsze mieszkałam w grodzie Neptuna. Ukończyłam VI Liceum Ogólnokształcące w Gdańsku i Wydział Architektury na Politechnice Gdańskiej. Tak, czuję się gdańszczanką.
A kiedy Pani pierwszy raz usłyszała o dzielnicy Letnica/Letniewo?
- Nie bywałam w tych rejonach, toteż była mi to zupełnie obca część miasta. Poznałam ją około ośmiu lat temu. Pracownia architektoniczna, w której pracowałam, wynajmowała bowiem pomieszczenia od Mostostalu znajdującego się przy ul. Marynarki Polskiej. Sporo złego usłyszałam wtedy o mieszkańcach okolicy, ale moje osobiste doświadczenia z Letnicą są sympatyczne. W ramach pracy modernizowałam wnętrze szkoły przy ul. Suchej, której część pomieszczeń, zgodnie z pomysłem miasta, miały być przerobione na klub osiedlowy. Początkowo wyglądało to dramatycznie, ale ostatecznie byłam zadowolona z efektu.
Modernizację wnętrza obiektu i budowę wielkiego stadionu sportowego dzieli przepaść…
- Pyta pani o moje kwalifikacje?
Tak, a jednocześnie zastanawiam się, czy naturalnym dążeniem kobiety nie jest raczej, trywializując oczywiście, układanie kwiatów, niż kierowanie ogromną budową.
- Nie, ja zawsze byłam bardziej techniczna. Już na studiach uważałam, że prawdziwy architekt musi zdobyć praktykę na budowie, dlatego rok po studiach zatrudniłam się w Przedsiębiorstwie Budownictwa Komunalnego, żeby przez dwa lata pracować w roli majstra. W ten sposób zdobyłam uprawnienia nie tylko projektowe, ale również wykonawcze.
Pracowałam jako kierownik robót remontowych w bardzo siermiężnych czasach i nie była to łatwa praca. Kiedy znalazłam pracę w inwestycjach, poczułam się znakomicie lepiej. Budowałam od zera obiekty jednostki wojskowej w Złotej Karczmie, miałam do czynienia z normalną dokumentacją i to zajęcie szalenie mi odpowiadało.
A wracając do stadionu i wnętrzarstwa. Proszę nie zapominać, że stadion to nie tylko bryła, chociaż z pewnością jego największa wartość. Kolorystyka wnętrza, użyte materiały - one też będą stanowiły pole do popisu dla nas, architektek pracujących w spółce BIEG 2012.
Skoro o BIEG-u mowa. Bez chwili wahania przyjęła Pani propozycję objęcia, trudnej przecież, funkcji dyrektora projektu?
- Zacznę od tego, że pracując w Wydziale Architektury Urzędu Miejskiego, przygotowywałam ofertę Gdańska na Euro 2012 - to było moje "dziecko”. Po ogłoszeniu naszego zwycięstwa w Cardiff, prezydent Adamowicz niezobowiązująco napomknął, że zrobi ze mnie pełnomocnika do spraw EURO 2012. Trochę udałam, że tego nie dosłyszałam (śmiech), ale oczywiście zaczęłam o tym intensywnie myśleć. Miałam chwilę czasu na konsultacje z rodziną. Kiedy otrzymałam konkretną propozycję, moja odpowiedź była już przygotowana. Bardzo pomogły mi w podjęciu decyzji moje córki, które powiedziały "mamo, zajmij się tym, przynajmniej stadion będzie wybudowany”.
To bardzo piękne, że tak wierzą w mamę. Czy podobną wiarę mają w sobie Pani znajomi? Rozmawiacie Państwo o stadionie?
- Oczywiście. Często pytają mnie o rzeczy zasłyszane w mediach, zdarza im się powątpiewać, czy zdążymy. Wiem, że wiara mieszkańców Pomorza jest w tej kwestii mierna, ale ja z kolei pytam - czy ktoś wierzył, że zostanie nam przyznane prawo do organizacji mistrzostw?
Widzę, że ma Pani w sobie dużo wiary, determinacji i doświadczenia potrzebnego do prowadzenia tej inwestycji. Ale życie to nie tylko praca. Na stronie bieg.2012.pl znajduję opisy osób zaangażowanych w budowę stadionu. Każdy z nich wspomina o swojej rodzinie, o sposobie spędzania czasu wolnego. Przy Pani nazwisku jest inaczej.
- To dość przypadkowy opis. Ja również mam rodzinę i pasje (śmiech). Jestem żoną marynarza, który zaraził mnie odkrywaniem świata. Raz w roku mam możliwość towarzyszyć mu w rejsie, z czego od czasu, kiedy nasze córki są starsze, skrzętnie korzystam. W tym roku byliśmy na Spitsbergenie, krążyliśmy pomiędzy fiordami i dziwiliśmy się mnogości odcieni lodowca.
Na co dzień również znajduję chwilę czasu na kino czy książkę, przy czym, dla szlifowania języka, czytam jedynie po angielsku.
A czy na zajrzenie czasami na Letnicę też miewa Pani czas?
- Tak, ale oczywiście służbowo. Całkiem niedawno byłam tam z przedstawicielami spółki PL.2012, koordynującej i nadzorującej przedsięwzięcia przygotowawcze do Euro 2012.
Była Pani w szpilkach?
- Tak (śmiech). Utwardzoną drogą weszliśmy na "górotwór”, z którego rozpościera się widok na cały, ogromny teren.
Dziękuję za rozmowę. Życzę Pani, gdańszczanom i sobie, żeby już wkrótce wejście na byłe działki w szpilkach nie było możliwe. Oby wreszcie ruszyła budowa bursztynowego stadionu.
- Dziękuję i proszę o jeszcze chwilę cierpliwości.
Pamiętnik Baltic Areny - Ewa Kowalska co tydzień dokumentuje proces powstawania stadionu w gdańskiej Letnicy. Zobacz wszystkie zdjęcia, wideo i teksty - tydzień po tygodniu |
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?