Warto uporządkować wiedzę na temat tego, co dokładnie stało się w nocy z 19 na 20 lipca na ulicy Bohaterów Monte Cassino w Sopocie. Krótko po godz. 23 32-latek, kierujący czerwoną hondą civic, wjechał w grupę spacerowiczów. Ranne zostały 22 osoby, mają urazy kończyn i twarzoczaszki. Nieoficjalnie wiadomo, że jednej z ofiar prawdopodobnie trzeba będzie amputować nogi.
Mężczyzna próbował uciekać z miejsca wypadku, ale został zatrzymany przez przechodniów, a potem oddany w ręce policji. Przyznał się do winy, dostał zarzut spodowania zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Przeczytaj: Wypadek na Monciaku w Sopocie. Kierowca wjechał w tłum ludzi [zdjęcia, wideo]
Pirata drogowego tej nocy cały czas było widać na kamerach - najpierw w Gdyni. - O godz. 23.11 zauważyliśmy go, jak pędził przez aleję Zwycięstwa. Kierowca auta wjechał również na czerwonym świetle na skrzyżowanie przy ul. Stryjskiej, gdzie samochód prawie potrącił kilka osób - relacjonuje Michał Rusak, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gdyni.
Chwila zaraz po wypadku, było blisko linczu
Dokładnie o tej godzinie do wszystkich jednostek policji w województwie pomorskim został nadany komunikat, że do Sopotu (ale i do innych miast też, bo kierunek jazdy nie był wtedy pewny) może wjechać prawdopodobnie pijany kierowca.
Tragedia na sopockim deptaku from Xcam Broadcast on Vimeo.
W biurze prasowym Komendy Miejskiej Policji w Sopocie powiedziano nam, że o godzinie 23.15 dyżurny sopokiej policji zauważył 32-latka w hondzie na monitoringu. Wjeżdżał już wtedy na drewnianą część molo. Nadano komunikat do patroli policyjnych. W tym samym czasie znajdujący się w pobliżu stróże prawa usłyszeli huk i udali się na miejsce wypadku. Natomiast o godzinie 23.22 mężczyzna został przez nich zatrzymany.
Podgląd na monitoring ma też straż miejska w Sopocie. Jednak pędzącego przez miasto w stronę Monciaka**mężczyznę przegapiła.
- Dyżurny prowadził wtedy rozmowę przez telefon w innej sprawie. Ale my jesteśmy tylko biernym operatorem monitoringu, kamery są skierowane tam, gdzie chce policja. Kierowcę zobaczył przecież dyżurny policji - komentuje Mirosław Mudlaf, komendant straży miejskiej w Sopocie. - Pomiędzy momentem złapania go przez oko jednej kamery w Sopocie a drugiej minęło 8 sekund, co oznacza, że przejechał w tym czasie mniej więcej 150 metrów. Więc nawet gdybyśmy zgłosili to policji, to w takim krótkim czasie i tak nie można było już nic zrobić - argumentuje.
Jeżeli mężczyzna przejechał 150 metrów w 8 sekund to oznacza, że jechał z prędkością około 67 km/h. Zdaniem Mirosława Mudlafa powstaje raczej pytanie, czy była szansa na zatrzymanie pirata drogowego pomiędzy Gdynią a Sopotem. Od momentu pierwszego komunikatu z Gdyni do zatrzymania go przez sopockich stróżów prawa minęło 11 minut.
Czytaj także: Policyjny pościg za przestępcą w Gdyni. Spowodował kolizje, wjechał w halę targową
- Sami sprawdzamy teraz, czy wszystkie należne procedury zostały zastosowane w prawidłowy sposób. Być może istniała szansa, by zareagować szybciej - podkreśla Karina Kamińska, rzeczniczka sopockich stróżów prawa.
Dziś, 21 lipca, mężczyzna podejrzewany o spowodowanie wypadku jest przesłuchiwany w Prokuraturze Rejonowej w Sopocie. Po południu ma usłyszeć zarzuty. W chwili wjechania w tłum był trzeźwy, ale trwa ustalanie, czy znajdował się pod wpływem narkotyków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?