Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Derby Trójmiasta: Arka znów gorsza od Lechii

Patryk Szczerba
Patryk Szczerba
Lechia Gdańsk, dzięki konsekwentnej realizacji założeń taktycznych wygrała z Arką Gdynia 2:1, pokazując, że to biało-zieloni rządzą w Trójmieście.
Masz zdjęcia z derbów? Przeslij je do nas na adres [email protected]opublikuj samodzielnie jakofotoreportażlub dodaj je naswoim blogu

Obydwie drużyny, jak zapowiadali trenerzy, miały przystąpić do tego meczu niezwykle skoncentrowane. Lechia chciała po raz czwarty z rzędu wygrać z Arką. Gdynianie zaś mieli zamiar pokazać, że potrafią grać na własnym stadionie pod ogromną presją.

Bramka na dobry wieczór

Na trybunach plejada lokalnych polityków. Pojawiła się poseł Dorota Arciszewska-Mielewczyk, wiceprezydent Gdańska Maciej Lisicki oraz prezydent Sopotu Jacek Karnowski. Gdynię reprezentował Wojciech Szczurek.

Wśród kibiców Arki panowały optymistyczne nastroje. Ostatnio gdynianie wreszcie zaczęli trafiać do siatki. Prawie wszyscy na stadionie przy ul. Olimpijskiej liczyli na podtrzymanie dobrej serii. Zupełnie inne życzenia miała 600 - osobowa grupa fanów Lechii, którzy pojawili się w Gdyni, by dopingować swoich ulubieńców. Ci mieli nadzieję, że przegrana z Bełchatowem byłą tylko wypadkiem przy pracy.

Pierwsze minuty spotkania pokazały, kto wyszedł na boisku bardziej zdeterminowany. Arkowcy choć grali przedostatni mecz na własnym obiekcie, który przejdzie modernizację, mieli spętane nogi, jakby chcieli się z nim jak najszybciej pożegnać. Bezradnością raził zwłaszcza Tomasz Sokołowski, który ze względu na wiek i doświadczenie powinien w meczach derbowych wieść prym.

Tymczasem już w 6. minucie spotkania jego niefortunne zagranie sprokurowało kontratak gości. Szybkie wyjście. Piłka powędrowała na prawe skrzydło do Pawła Buzały, a ten precyzyjnie obsłużył podaniem Zabłockiego, który spokojnym strzałem umieścił piłkę w siatce. 1: 0 dla Lechii. Kibice Arki z pewnością nie tak wyobrażali sobie początek derbowego spotkania.

W letargu

Piłkarze Arki jakby nie zważając na fakt przegrywania w derbowym spotkaniu praktycznie nic nie zmienili w sposobie gry. Dalej byli ospali, jakby zdziwieni agresywną grą Lechii. Warto nadmienić, że faulowali znacznie mniej, choć trener Pasieka zawsze podkreślał, że w każdym meczu najważniejsze jest zaangażowanie i walka.

Pierwsza groźna sytuacja dla Arki przyszła dopiero w 32. minucie. Przemysław Trytko, który wyróżniał się w Arce próbował strzału z dystansu, ale uderzył w sam środek bramki. Potem próbował jeszcze dwa razy, ale nie potrafił uderzyć celnie w światło bramki. Lechia czekała schowana za podwójną gardą. Strzały z dystansu Wiśniewskiego i Surmy mogły zaskoczyć Bledzewskiego, ale bramkarz Arki był tego dnia jednym z najmniej rozkojarzonych piłkarzy żółto-niebieskich.

Do przerwy na tablicy widniał wynik 0:1. Swój "mecz" postanowili rozegrać też pseudokibice Arki, którzy najpierw zaczęli rzucać w stronę sektora gości race i wyrywane krzesełka. Później skonfrontowali się z policją. Obserwator wstrzymywał rozpoczęcie drugiej części gry, choć najlepszym sposobem na zakończenie zadymy, było właśnie wznowienie gry.

Bez przygotowania

Po zmianie stron na boisku nie pojawił się już Tomasz Sokołowski. - Zawiodłem się na nim. Mógł zagrać więcej - przyznał po meczu trener Arki Dariusz Pasieka. Zastąpił go Michał Budziński, który nieco uspokoił grę Arki w obronie po lewej stronie boiska. Wreszcie nastąpiły decydujące o wyniku minuty spotkania.

W 52. minucie udało się kapitanowi Arki Bartoszowi Ławie przedrzeć w pole karne gości, ale jego strzał zatrzymał się na bocznej siatce. Lechia dwie minuty później była już skuteczniejsza. Lukjanovs otrzymał prostopadłe podanie od Łukasza Surmy i wykorzystując błąd Sieberta trafił po raz pierwszy w barwach Lechii do siatki. Dwubramkowa przewaga gdańszczan wymusiła na trenerze Pasiece zmiany, choć kibice zastanawiali się nad ich sensem.

- Dlaczego nie zmieni systemu gry i nie zagra z trzema napastnikami. Co mamy do stracenia - dociekali kibice. Pasieka postanowił inaczej. Wprowadził na plac gry Wachowicza oraz Labukasa. Choć nowi gracze rozruszali grę Arki wystarczyło to tylko do zdobycia bramki kontaktowej.

Wachu wlał nadzieję

Marcin Wachowicz już trzy minuty po wejściu na boisko w 69. minucie zdołał pokonać Kapsę. Strzał z 20 metrów był na tyle nieprzyjemny i nieprzewidywalny, że piłka zatrzepotała w siatce. Pozostało dwadzieścia minut na odrabianie strat, jednak Arkowcy nie zdołali zrobić już krzywdy Lechii.

Próbowali jeszcze Labukas i Ława, ale cały czas niecelnie i bez wiary w odmianę losów spotkania. Ostatnie minuty to już dużo przestojów w grze i wyczekiwanie na końcowy gwizdek. Gdy ten wreszcie nastąpił na stadionie rozległy się gwizdy, a trener Pasieka i kibice po meczu zaczęli mówić o patencie, który Lechia Kafarskiego ma na Arkę.

Przy następnych derbach okaże się, czy patent nadal działa, bo na razie wydaje się, że największym problemem Arki jest gra na własnym stadionie. Ostatni raz przed modernizacją żółto-niebiescy pojawią się na nim w niedzielę, gdy zagrają ze Śląskiem Wrocław.

Arka Gdynia 1:2 (0:1) Lechia Gdańsk

Widzów:
6 tysięcy
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa)

Arka Gdynia: Bledzewski - Kowalski, Szmatiuk, Siebert, Sokołowski (Budziński 46') - Wilczyński, Mrowiec, Ława, Lubenov (Wachowicz 57') - Trytko, Sakaliev (Labukas 58').

Lechia Gdańsk: Kapsa - Wołąkiewicz, Kozans, Cvirik, Kaczmarek - Piątek, Surma, Nowak - Buzała (Pietrowski 77'), Zabłocki (Lukjanovs 22'), Wiśniewski (Rogalski 72').

**Czytaj też:**

Piłkarska Ekstraklasa -**Arka Gdynia i Lechia Gdańsk - wideo, zdjęcia**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto