Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dwuletni Michał od urodzenia żyje w szpitalu

Dorota Abramowicz
Pielęgniarka Grażyna Szulc stała się nieformalną matką Michałka. Fot. Tomasz Bołt
Pielęgniarka Grażyna Szulc stała się nieformalną matką Michałka. Fot. Tomasz Bołt
Michał ma dwa lata i cztery miesiące. Choruje, porzuciła go matka i od urodzenia mieszka w szpitalu. - On ma tylko nas - mówi oddziałowa Jolanta Jurczyk.

Michał ma dwa lata i cztery miesiące. Choruje, porzuciła go matka i od urodzenia mieszka w szpitalu.

- On ma tylko nas - mówi oddziałowa Jolanta Jurczyk. - W Polsce chyba nie ma drugiego takiego dziecka szpitalnego, jak Misiek.
Matka urodziła Michałka we wrześniu 1999 roku w kościerskim szpitalu. Zaraz po porodzie zrzekła się syna.

Przez półtora roku jasnowłosy chłopiec był dzieckiem niczyim.
Wózek kupił "dziadek" doktor Andrzej Marek. Chodzik dostał od pielęgniarek, a kombinezon od pań z apteki szpitalnej. Na spacery po podwórku szpitalnym zabiera go rejestratorka, a z kapelanem - księdzem Krzysztofem spędza popołudnia. Zabawki, pudry, olejki - wszystko z niewielkich pielęgniarskich pensji kupują mu panie z oddziału obserwacyjnego Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku.
Nieformalną mamą Michałka stała się Grażyna Szulc, pielęgniarka zabiegowa...

- Michał zasługuje na miłość - pani Grażyna mocno tuli jasnowłosego malca o dużych oczach.

Na początku Michał żył tylko dzięki kroplówkom. Przed dwoma laty zaczęto podawać chłopcu niewielkie dawki pokarmu. W ten sposób można było stymulować rozwój jelit. Jednak dziecko długo nie mogło przekroczyć wagi sześciu kilogramów.

- Jest przesąd, że w takiej sytuacji lekarze muszą wypić butelkę drogiego szampana - słyszę od jednego z pediatrów. - Złożyliśmy się i... Michał zaczął przybierać na wadze.
Kolejne operacje. Trzeba było wszczepiać cewniki do żywienia pozajelitowego. Michał ma mnóstwo blizn pooperacynych. Dopiero w listopadzie ubiegłego roku udało się na dwa miesiące zrezygnować z kroplówki.

Lekarze walczyli, a urzędnicy... zapomnieli o Michale.

Sąd w Kościerzynie już w listopadzie 1999 r. zadecydował o odebraniu praw rodzicielskim matce chłopca. Wyznaczona z urzędu opiekunka prawna pracowała jako kurator w Kościerzynie.

- Dziecko zagubiło się w meandrach biurokracji - denerwuje się dr Andrzej Marek, lekarz prowadzący Michała. - Nie miało numeru Pesel, niemożliwe było też np. zdobywanie od opiekunki zgody na nagłą operację w sytuacji zagrożenia życia. W końcu kolega z oddziału - dr Jacek Brodzicki zgodził się na przejęcie obowiązków opiekuna prawnego. Wtedy zorientował się w tym bałaganie...

Okazało się, że mimo wcześniejszych obietnic do ośrodka adopcyjnego w Gdańsku nie dotarły z Kościerzyny dokumenty małego pacjenta. Nikt nie szukał rodziców dla chłopca! Dr Brodzicki osobiście więc zgłosił się Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego przy ul. Abrahama w Gdańsku i poinformował jego pracowników o szpitalnym dziecku.

Dopiero w listopadzie ub. roku rozpoczęto poszukiwania rodziców dla Michała. Przepisy mówią, że najpierw trzeba znaleźć mamę i tatę w województwie, gdzie mieszka maluch. Po miesiącu dane dziecka przekazuje się do Warszawy i teraz już rodzicami mogą stać się chętni z całej Polski.

- Niestety, nie znaleziono rodziców dla chłopca - słyszę w Ośrodku Adopcyjno-Opiekuńczym. - Być może w grę wchodzi tylko adopcja zagraniczna.
Michał nadal żyje w szpitalu. Ma swój pokoik, wypełniony zabawkami, przyniesionymi przez opiekunów. Biega w chodziku po korytarzu, chwyta za fartuch znajome ciocie i wujków.

I bardzo, bardzo potrzebuje prawdziwych rodziców. Na razie jednak może zamienić szpital jedynie na dom dziecka.

- W piątek czuł się na tyle dobrze, że zadzwoniłam do Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego im. Korczaka - mówi doktor Wanda Bako. - Chciałam spytać o przeprowadzkę. Nasz Michałek, jakby wyczuł o co chodzi - nagle ciężko zachorował.
Być może infekcja wirusowa wyzwoliła ciąg zaburzeń metabolicznych. Znów na jakiś czas trzeba było wrócić do żywienia pozajelitowego. Michał został w szpitalu.
Kasa Chorych zapłaci za ponad dwa lata leczenia Michałka 2200 złotych. Tylko jeden cewnik kosztuje 1500 złotych. Cewników było siedem.

Michał czeka na miłość

Mówi Anna Kadzikiewicz z gdańskiego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego:
- Jeśli chcecie Państwo pokochać Michałka i stworzyć mu prawdziwy dom, możecie skontaktować się z Ośrodkiem Adopcyjno-Opiekuńczym przy ul. Abrahama 12/14 w Gdańsku. Pracujemy w poniedziałki i czwartki między godziną 10 a 18, a w pozostałe dni tygodnia - od godziny 8 do 15.30. Telefon: 556-05-79 i 556-06-11. Będziemy przyjmować zgłoszenia od osób, które nie przeszły wstępnej kwalifikacji... Wystarczy podać imię chłopca. Jeżeli jednak w Polsce Michał nie znajdzie mamy i taty, jego dokumenty zostaną przekazane do ośrodka warszawskiego, który współpracuje z zagranicznymi organizacjami. Może gdzieś na świecie uda się stworzyć dla niego dom.

Poszukiwani troskliwi rodzice

Mówi dr Andrzej Marek z Kliniki Pediatrii:
- Michał wymaga opieki troskliwych rodziców. Trzeba stosować u niego dietę eliminacyjną, gdyż dziecko nie toleruje laktozy. Sporadycznie może wymagać żywienia pozajelitowego, ale kroplówki mogą być podawane nawet w domu. Ze względu jednak na to, że coraz trudniej znaleźć na ciele dziecka miejsce na cewnik, kroplówka powinna być podawana w sposób kontrolowany za pomocą pompy infuzyjnej Abbotta. Mam nadzieję, że taką pompę kupi nam orkiestra Jerzego Owsiaka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto