Gdańsk. Urzędnicy przejdą szkolenia z tolerancji i walki z dyskryminacją. Słusznie?

- Pomysł, by przeprowadzić w urzędzie szkolenia z rozpoznawania zakresu języka dyskryminacji i wykluczania, jest bardzo dobry - stwierdził Adamowicz. - Często bowiem jesteśmy bezwiednymi zakładnikami nawyków językowych, co powoduje, iż czasami w naszych słowach odnajdują się kalki, z którymi się nie identyfikujemy - dodał.

Przypominamy wypowiedź Andrzeja Bojanowskiego

Propozycja dotycząca szkoleń ze strony radnej padła po tym, jak wpadkę zaliczył zastępca prezydenta Andrzej Bojanowski, który w audycji radiowej na żywo cieszył się, że kibice w Gdańsku potrafią się bawić jak "normalni, biali ludzie".

Tego samego dnia wiceprezydent przeprosił, tłumacząc się, że nie miał nic złego na myśli, ale lawina krytyki ruszyła zarówno ze strony mieszkańców, jak i opozycyjnych radnych. Reprymendę Bojanowski dostał też od Adamowicza.
- Niezwykle zasmuciła mnie nieszczęsna wypowiedź mojego zastępcy. Znam go od wielu lat i wiem na pewno, że tak nie myśli, że był to typowy lapsus. Ale to w niczym nie zmienia faktu, że takie wypowiedzi nie powinny mieć miejsca - podkreśla prezydent.

Jolanta Banach deklaruje już wsparcie przy organizacji szkoleń dla urzędników.
- W naszym mieście działa wiele organizacji, które na co dzień zajmują się tą problematyką i organizują odpowiednie szkolenia: oddziały Amnesty International, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, NEWW Polska i wiele innych - wskazuje Banach. - Nie ma powodu, aby wysocy rangą urzędnicy, nieustannie doszkalani w zakresie swoich kompetencji, nie poszerzali swojej wiedzy o prawach człowieka. Może to zapobiec występowaniu tak niefortunnych zdarzeń w przyszłości - dodaje. Podkreśla też, że "język pogardy i dyskryminacji" nie jest obcy chociażby wiceprezydentowi Maciejowi Lisickiemu.

Jak informuje Antoni Pawlak, rzecznik Adamowicza, jest jednak jeszcze za wcześnie na to, by mówić, kiedy takie szkolenia w magistracie się rozpoczną i kto konkretnie zostanie na nie wysłany.