Wojciech Dąbrowski, wraz z obłożnie chorą żoną, od początku sierpnia są bez dachu nad głową. Od kilku dni mężczyzna "mieszka" na trawniku naprzeciwko Urzędu Miejskiego i strajkuje przeciwko eksmisji z mieszkania komunalnego. Z dnia na dzień wspiera go coraz więcej osób - przynoszą wodę, koce. Władze miasta zdania jednak nie zmieniły i nie zamierzają udać się do niego na spotkanie, o które prosi.
Zobacz zdjęcia z protestu Wojciecha Dąbrowskiego
- Zaproponowaliśmy mu pomieszczenie tymczasowe w Centrum Treningu Umiejętności Społecznych. To nadal aktualne, nic więcej zrobić nie możemy - przekonuje Emilia Salach z Kancelarii Prezydenta. Taka postawa urzędników oburza Guzikiewicza.
- 14 sierpnia to rocznica rozpoczęcia strajku w obronie Anny Walentynowicz, historyczny dzień dla stoczniowców. Wartości, o które walczyłem ja i moi koledzy, są nadal aktualne. Zamierzamy przypomnieć prezydentowi m.in. o postulacie prawa człowieka do godnego życia - mówi Guzikiewicz. - To, co Urząd Miejski zrobił z panem Wojciechem, jest skandaliczne! Ten człowiek był gdańskim konserwatorem zabytków w latach 70. Jeżeli dziś ma tak niską emeryturę, że nie starcza nawet na opłacenie czynszu komunalnego, to co mają powiedzieć inni?! - irytuje się Guzikiewicz.
Przypomina też, że stoczniowa Solidarność od dawna sprzeciwiała się drakońskim podwyżkom czynszów. - Teraz widać, że chodziło w tym wszystkim o to, żeby ludzi wyrzucać na bruk albo do slumsów. To bomba zegarowa, która tyka w Gdańsku!- twierdzi Guzikiewicz.
Sprawą pana Wojciecha zainteresowani zostali już gdańscy radni.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?