...ale dla kogo?
Wrzeszcz pnie się w górę, a plany dotyczące rozwoju dzielnicy chyba nigdy nie były równie ambitne. Nie wszyscy mieszkańcy są jednak zachwyceni rozmachem architektów. Wielu nazywa je
gigantomanią i uważa za owoc porozumienia urzędników i deweloperów, w którym mieszkańcy nie są traktowani jako strona.
- Od pięciu lat przeżywamy renesans Wrzeszcza, dzielnica ulega przebudowie tak dynamicznej jak po wojnach napoleońskich czy po drugiej wojnie światowej. Jesteśmy zmęczeni wypowiedziami urzędników, którzy tłumaczą, że
Wrzeszcz umiera, więc trzeba tu wrzucić wieżowce. Rozwój dzielnicy powinien polegać na tym, że rozpoczyna się poważną debatę na temat tego, jak chcielibyśmy, by wyglądała, a nie arbitralnie podejmuje się decyzje wynikające z wizji dewelopera - przekonuje
Lidia Makowska, przewodnicząca zarządu Rady Dzielnicy Górny Wrzeszcz.
W grudniu radni dzielnicy, podobnie jak część mieszkańców, złożyli swoje uwagi do planu zagospodarowania okolic dworca we Wrzeszczu. Prezydent miasta, opierając się na opinii planistów z BRG, które wcześniej projekt przygotowało, odrzucił wszystkie 31 uwag. Tę decyzję poparła Rada Miasta.
- Projekt planu w toku jego sporządzania był konsultowany z zainteresowanymi mieszkańcami - przekonuje wiceprezydent
Wiesław Bielawski. - Poza konsultacjami wynikającymi z przepisów ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, koncepcję planu przedstawiano do szerokich konsultacji w internecie na stronie BRG w lipcu 2011 roku.
- Do tego planu zgłosiliśmy dwie uwagi - mówi
Andrzej Augusiak ze stowarzyszenia Wspólnota Lokalna Wrzeszcz Wajdeloty. - Nie były to stwierdzenia typu
"nam się nic nie podoba", ale konkretne wnioski dotyczące warunków życia mieszkańców. - Nie podoba nam się, że zostały odrzucone razem z dziesiątkami innych, bo w ten sposób aktywność mieszkańców, którzy poświęcili tej sprawie czas i uwagę, jest zupełnie ignorowana.
Co Wy na to?