Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańskie rocznice: 555 lat temu Krzyżacy opuścili Gdańsk

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
555 lat temu Krzyżacy na zawsze opuścili Gdańsk. Odbyło się to zupełnie nie tak, jak niektórzy chcieliby to widzieć.

Zaczęło się już na początku stycznia 1454 r. kiedy to wokół zamku krzyżackiego w Gdańsku zaczęto ustawiać armaty, a na Targ Rybny demonstracyjnie zwożono długie drabiny oblężnicze. Krzyżacy patrzyli na te przygotowania biernie, lecz zapewne zdawali sobie sprawę jak się to może skończyć. 4 lutego 1454 r. Związek Pruski, organizacja rycerstwa i miast państwa Zakonu, z dzisiejszego punktu widzenia separatystyczna, podjęła decyzję o wypowiedzeniu posłuszeństwa Zakonowi i przejściu pod władzę króla Polski. Separatyzm Związku Pruskiego był dla Krzyżaków o tyle kłopotliwy, że objąć miał nie część ich państwa, ale jego całość.

Już następnego dnia, 5 lutego, rozpoczęły się działania militarne na ulicach Gdańska. Na zamku z niewielką załogą siedział komtur Konrad Pfersfelder, nie specjalnie zdolny do podjęcia jakichkolwiek kroków wojennych. Gdańszczanie podeszli do sprawy strategicznie i zaczęli od obsadzenia Wielkiego Młyna na Starym Mieście i wszystkich prowadzących do zamku dróg. W ten sposób odcięli Krzyżaków od dostaw żywności. 7 lutego delegacja władz Głównego Miasta udała się na spotkanie z komturem i obwieściła mu, że Gdańsk rezygnuje z dalszej współpracy z Zakonem.

Aksamitna rewolucja

Od tego momentu możliwe były dwa scenariusze wydarzeń - mogło polać się mnóstwo gdańskiej i krzyżackiej krwi, bowiem zamek, mimo że słabo obsadzony wojskiem, nie był obiektem łatwym do zdobycia. Można też było załatwić sprawę w pokojowy sposób. Dzisiaj nazwalibyśmy to "aksamitną rewolucją". Komtur nie miał ani ochoty narażać siebie i załogi zamku, ani nie widział realnej możliwości utrzymania się w twierdzy. Nie wiadomo w jakiej atmosferze przebiegały rokowania, które odbywały się zapewne gdzieś w okolicy dzisiejszej Baszty Łabędź. Wiadomo natomiast jakie dały efekty.

Układ

Zamiast strzelać ołowiem, Gdańsk uciekł się do często stosowanego odtąd sposobu - ostrzelał komtura złotem. Mówiąc mniej metaforycznie - zaproponował mu pieniądze, które ładnie nazwano "odszkodowaniem”. Mógł komtur także opuścić zamek wraz z całą załogą, bronią, sztandarami i... z honorem. Martwił się o to, co stanie się z chorymi i starymi członkami konwentu krzyżackiego w Gdańsku, których nie mógł zabrać z sobą w drogę w lutową pogodę. I na to znalazła się rada - Gdańsk zobowiązał się do roztoczenia nad nimi opieki i ponoszenia kosztów ich utrzymania i leczenia do czasu powrotu do zdrowia, lub przeniesienia się na tzw. "łono Abrahama".

11 lutego 1454 r. komtur przekazał zamek władzom Gdańska, a w chwilę potem razem z braćmi i skąpym wojskiem zniknął za horyzontem.

Tak, po 146 latach, Krzyżacy na zawsze opuścili Gdańsk. Nikt raczej za nimi nie płakał i nie machał białą chusteczką. Tego typu „żale” pojawiły się w literaturze niemieckiej dopiero pod koniec XIX w., na fali rosnącego niemieckiego nacjonalizmu.

Tak odbyło się pożegnanie z Krzyżakami. Mało bohatersko. Dlatego też w dużo późniejszej polskiej literaturze wydarzenia te wyglądają zupełnie inaczej. Leje się krew, na zamek i z zamku sypią się pociski, o mury uderza szturm za szturmem. W końcu zamek pada, a gdański lud, pełen nienawiści do krzyżackiego ciemiężcy, natychmiast i gołymi rękami, burzy zamek do gołej ziemi.

Pusty zamek

Zamek faktycznie został zburzony do gołej ziemi. Jednakże nie "zaraz po szturmie", którego nie było, ale wkrótce po wyjściu z niego Krzyżaków. Dlaczego tak postąpiono? Czy przyczyną był symboliczny akt odwetu i przekreślenia przeszłości? Bardzo wątpliwe. Jak się rzekło - Krzyżaków nikt specjalnie w Gdańsku nie kochał, ale praktyczny zmysł mieszczan nie był skory do bezsensownego burzenia i niszczenia. Przyczyna rozebrania zamku w Gdańsku była o wiele bardziej polityczna i perspektywiczna. Chodziło bowiem o to, by nie został on obsadzony przez wojsko polskiego króla, który zyskałby w ten sposób podobną kontrolę nad Gdańskiem, jaką mieli niegdyś Krzyżacy. Jedynym "zamkiem" w okolicy miał stać się sam Gdańsk.

Zamek zniknął niemalże zupełnie. Pozostawiono jedynie najszerzej opasujący go mur. Z bardzo praktycznej przyczyny - chronić miał nadal okolicę przed powodzią. Na terenie zamku przez ponad 100 lat nie budowano nic. Co nie znaczy wcale, że miejsce to było unikane jako symbol wrogiej obecności. Urządzono tam warsztaty rzemieślnicze, szczególnie takie, które potrzebowały większych przestrzeni - bielono tam więc płótno i budowano ramy tkackie. Z czasem powstał tam browar, zakład poprawczy i inne pożyteczne instytucje.

Zobacz też: Miasto wczoraj i dziś - felietony historyczne o Gdańsku
Ferie zimowe | Walentynkowe imprezy i konkursy | Pamiętnik Baltic Areny
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto