Powódź, która nawiedziła południe Polski zmobilizowała strażaków z całego kraju. Pomagali w najważniejszym momencie, kiedy woda zalewała wsie, gminy i miasta.
- Nasza pomoc to można powiedzieć był "pierwszy i najważniejszy rzut". Teraz zbierane są środki, dary dla powodzian. Wiem, że planowany jest pobyt części dzieci w Gdyni. Mam nadzieję, że mogliśmy się przyczynić do poprawy losu ludzi z zalanych terenów, a nasza pomoc została oceniona pozytywnie - mówi st. bryg. mgr inż. Krzysztof Markiewicz, komendant gdyńskiej Straży Pożarnej.
Na tereny zalewowe pojechało blisko 60 osób ze 150 pracujących na co dzień w gdyńskiej jednostce. Z całego województwa do pracy zostało desygnowanych ok. trzystu funkcjonariuszy straży pożarnej. Wielu z nich w najbardziej trudnym czasie praktycznie nie odpoczywało
- Spaliśmy w szkołach, namiotach, szybko organizowanych miejscach, gdzie mogliśmy choć trochę wypocząć. Pracowaliśmy momentami od świtu do nocy. Do wielu miejsc nie udawało się nam dotrzeć. Grupa, w której byłem zajmowała się ewakuacją. Byliśmy cały czas w ruchu i musieliśmy się szybko przemieszczać - wyjaśnia st. sekc. Jakub Friedenberger.
Kilkanaście osób wciąż pozostało na południu Polski pomagając osobom osuszać teren i rozpoczynać dalsze życie. Ci którzy wrócili, oprócz medali i wyróżnień, od prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka, otrzymali kilka dni wolnego.
- Nie było tego dużo, ponieważ ktoś w jednostce w Gdyni też musi pracować. Cieszymy się jednak, że mogliśmy pomóc powodzianom i spełnić swój obowiązek, którym jest nie tylko gaszenie pożarów, ale także ratowanie ludzi - opowiada Jakub Friedenberger.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
