Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gentleman!: nasza płyta będzie świetna!

Redakcja
O początkach zespołu, pierwszych sukcesach i szykowanej na jesień debiutanckiej płycie opowiada Piotr Malach, gitarzysta gdańskiego zespołu Gentleman!.

**Jak narodził się pomysł założenia zespołu

Gentleman!

? **
Pomysł rzucił pięć lat temu nasz wspólny znajomy, Czarek Sternicki, który grał z nami przez pierwszy rok istnienia zespołu. Potem zdecydował się odejść z uwagi na, jak się domyślam, odmienną wizję muzyki. Ówczesny skład, czyli Czarek, ja, Jacek "Jason" Tracz oraz Adam "Janos" Osik składał się wyłącznie z mieszkańców Moreny, znaliśmy się lepiej lub gorzej od wielu lat. Z Jackiem i Adamem wielokrotnie spotykaliśmy się na wspólnych imprezach, ale przede wszystkim w doskonale znanym Burdlu na Suchaninie. W tym klubie ja miałem próby z zespołem Sex Schlitz, Jacek grał w kapeli Eurazja a Adam w Feedback Modulation. Potem oboje grali w zespole Vincent Vega, w którym z kolei śpiewała przez jakiś czas moja siostra. Kiedyś Jacek zapytał się czy nie zagram z nim, Czarkiem i Adamem. Nie zastanawiałem się w ogóle.

Czy u progu waszej przygody z muzyką mieliście jakieś problemy?
Największym wyzwaniem było dopasowanie się "starych" członków G! z nowymi muzykami, czyli Michałem Tosiem i Łukaszem "Prokopem" Tylendą. Różnimy się wiekiem, inspiracjami i podejściem do muzyki. Ale myślę, że udało się nam stworzyć naprawdę zgrany kolektyw. No może poza momentami kiedy od "młodych" dostaję e-maila, którego treści nie rozumiem z powodu zbyt dużej ilości znaków używanych obecnie przez młodzież do wyrażania emocji (śmiech).

Czyli już od początku było dobrze?
Zespół w pełnym składzie zaczął od wysokiego C, bowiem po miesiącu istnienia zagraliśmy na Heineken Open’er Festival 2007. Wiedziałem, że po tym koncercie może nam być ciężko. Kiedy bowiem grasz swój pierwszy koncert na wielkiej scenie, na świetnym sprzęcie, na jednym z lepszych europejskich festiwali, to każdy kolejny koncert może wydawać się już tylko słaby.

Ale tak się nie stało?
Nie. Wkrótce potem zagraliśmy m.in. w Hard Rock Cafe w Warszawie, potem był Jarocin, Węgorzewo, koncerty w Bremie i kilkadziesiąt innych koncertów, w tym dwukrotnie na organizowanych przez mnie Alternatywach 3. Niezbyt miło wspominam jedynie koncert w studiu im A. Osieckiej w audycji Piotra Stelmacha. Pomimo wcześniejszych obietnic zapewniono nam tam jedynie 50 minut na rozłożenie sprzętu, nagłośnienie i próbę. Ten występ po prostu nie mógł wyjść dobrze. To była nauczka na przyszłość. Obecnie mamy zasadę, że albo mamy zapewnioną odpowiednią ilość czasu na porządne próby albo dajemy sobie spokój z graniem w danym miejscu. Ostatnie miłe chwile to pobyt w studiu oraz informacja, że ponownie zagramy w Węgorzewie.

Wróćmy do początku. Jak wymyśliliście nazwę dla zespołu?
Proces wymyślania nazwy rozpoczął się dopiero po tym, jak otworzyliśmy nowy rozdział w historii G! Szukając brakujących członków zespołu umówiliśmy się, że nazwa zostanie ustalona dopiero jak skompletujemy skład. Długo się spieraliśmy, w końcu dosłownie w ciągu kilku minut musieliśmy coś wymyślić. Wysyłałem bowiem zgłoszenie na Open’era i zdecydowałem, za namową Adama, że napiszę na naszym demo "Gentleman".

Tak bez powodu?
Nie ukrywam, że myślałem wtedy, iż taki właśnie tytuł nosi płyta mojego ukochanego The Afghan Whigs. Przecież Greg Dulli śpiewa "Understand, I’m a gentleman". Potem rzuciłem okiem na płytę, którą przesłuchałem już jakieś sześć tysięcy razy i zobaczyłem, że płyta nosi tytuł "Gentlemen". Do dziś czuję się zawstydzony, bo jeżeli miałbym być konsekwentny to tak właśnie powinniśmy się nazywać.

Jak Wam mijają ostatnie miesiące w studiu?
Ostatnie miesiące zostały zdominowane przez płytę, nad którą ciężko pracujemy. W Łodzi nagraliśmy bębny i wszystkie basy, w przenośnym studiu w Starej Kiszewie gitary, zaś obecnie nagrywamy wokale w studiu naszego producenta. Mile wspominam zwłaszcza pobyt w łódzkim studiu Toya, gdzie wraz z Jackiem i Adamem spędziliśmy tydzień na nagraniach i długich rozmowach o muzyce, problemach współczesnego świata oraz polityce. Relację z naszego pobytu można znaleźć na naszej stronie MySpace. W czasie nagrań bardzo dużo pomaga nam również Łukasz Piotrowski, człowiek, który pomógł nam nagrać i wyprodukować drugą epkę "Antyturyści".

Opowiesz kilka słów o płycie?
Płyta będzie świetna! Nie zdecydowaliśmy się na tak radykalne posunięcie jak Kiev Office czy California Stories Uncovered, które to na swoich płytach umieszczają praktycznie nowe numery. Ja uważam, że rezygnując z utworów nagranych na naszych dwóch EP-kach, "Anka Skakanka" oraz "Antyturyści", skazalibyśmy je na zapomnienie. Tymczasem są tam świetne numery, których nie miało jeszcze okazji posłuchać miliony Polaków (śmiech). Nagraliśmy zatem te utwory na nowo, dorzuciliśmy też dwa czy trzy nowe kawałki. Płyta na pewno zaskoczy wiele osób, które już nas słyszały. Przede wszystkim dzięki Tomkowi Kamińskiemu w naszej muzyce pojawi się więcej przestrzeni, elektroniki oraz różnych dziwnych dźwięków, których zawsze mi brakowało. Właśnie po to zatrudniliśmy producenta, chcemy żeby ktoś z innego muzycznego świata wywrócił naszą twórczość do góry nogami. Oczywiście w pewnych granicach, dalej chcemy być kapelą gitarową, ale mam nadzieję na dotarcie do większej ilości słuchaczy.

Kiedy płyta ujrzy światło dzienne?
Jeżeli wszystko dobrze pójdzie płyta pojawi się na rynku pod koniec września. Wyda ją najprawdopodobniej całkiem spora wytwórnia, więc jest szansa, że będzie ją można kupić w każdym sklepie.

Teraz bardziej prywatnie. Jakie są Twoje inspiracje muzyczne?
Mógłbym godzinami mówić o moich inspiracjach. Słucham różnej muzyki, ale nie mogę powiedzieć, że jestem otwarty na wszystkie gatunki. Nie lubię i nie rozumiem jazzu i bluesa. Za to lubię muzykę country. Słucham też ostatnio dużo muzyki folkowej, np. Blind Pilot czy kilku płyt słabo u nas znanego Ryana Adamsa. Natomiast wychowałem się na The Pixies i The Afghan Whigs. To Black Francis i Greg Dulli ukształtowali mnie muzycznie. Ale na półce mam płyty Pavement, Bruce’a Springsteen’a, Wannadies, Hard-Fi, Biffy Clyro, The Counting Crows, Foals i całą dyskografię mistrzów popu na najwyższym poziomie, czyli The Cardigans. Ogólnie rzecz ujmując inspirują mnie proste i ładne melodie. Jestem popowym chłopakiem.

A reszta Gentlemanów?
Natomiast pozostali członkowie G! mają nieco inne inspiracje, prawdopodobnie nawet nie słyszeli o większości z wymienonych kapel. Ale taka sytuacja ma bardzo dobry wpływ na naszą muzykę, dzieje się w niej więcej, niż gdybym to tylko ja forsował swoje inspiracje.

I na koniec, co powiesz o trójmiejskiej scenie muzycznej?
Myślę, że po wieloletniej przerwie znowu funkcjonuje coś takiego jak trójmiejska scena muzyczna. Trójmiasto to miejsce, gdzie obecnie tworzy cała masa zdolnych muzyków. Cieszy mnie też możliwość wspólnego grania i imprezowania z chłopakami z

Foldera

,

Helicobactera

czy **

CSU

**. Trudno natomiast wskazać zespół, który jakoś przewodzi tej scenie i ma największe szanse na ogólnopolską karierę. Myślę, że może być to tczewski CSU, mają świetny nowy materiał i dobrze wyglądają (śmiech). Oczywiście tuż po nas, jesienią to my będziemy na czołówkach gazet (śmiech).

Czytaj też:

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto