Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolonizacja sztuki przez biznes?

Dawid Majer
Dawid Majer
Dziś na terenie byłej Kolonii Artystów odbyła się dyskusja na temat jej rozwiązania. Odczuwalne było napięcie, wynikające z konfliktu interesów i braku wspólnego języka między artystami a nowym inwestorem.

Dialog podjęły strony sporne, czyli dawni rezydenci, organizatorzy Kolonii, artyści i kuratorzy z Tomaszem Tromerem, przedstawicielem Grupy BPTO. Nie obyło się bez negatywnych emocji, ale trzymane na wodzy w odpowiedni sposób, eskalowały one gorącą momentami dyskusję nad problemem relacji biznesu oraz sztuki.

BPTO miesiąc temu wydało polecenie wyprowadzki artystów z pomieszczenia 175A, w którym od siedmiu lat funkcjonowała Wolna Pracownia. Skrócony czas wypowiedzenia trwał właśnie miesiąc, więc dzisiejsza debata odbyła się już poniewczasie. Kolonia Artystów nie istnieje. To fakt, który wzbudza kontrowersje, bo mowa o najbardziej niezależnym miejscu dla sztuki w Trójmieście.

Parszywa niespodzianka

Deweloper w budynku dawnej centrali telefonicznej zaczyna remont. Ma tu powstać Laboratorium, kompleks biurowy dla małych przedsiębiorstw. Z tej przyczyny część artystów przeniosła się do sąsiedniego budynku dyrekcji. Nowe warunki pozwalają jedynie na prowadzenie własnej pracowni artystycznej. Brakuje przestrzeni wystawienniczej, a o głośnych imprezach z alkoholem nie ma mowy. Ponadto przestrzeń ta ma być oddana do użytku na czas sześciu miesięcy. Aktywność tam jest nieopłacalna. Rezydenci, którzy się przeprowadzili nie mieli wyboru. Zostali przecież na lodzie.

Wyprowadzki należało się spodziewać. Wolna Pracownia znajdowała się na terenie wynajmowanym. Jednak umowa miała po pierwsze trwać do września 2008 roku, po drugie okres jej wypowiedzenia powinien wynosić ustawowo trzy miesiące. Zarówno czas najmu jak i termin wyniesienia skrócono do minimum. Umowa umową, jak zapewniają Sylwester Gałuszko oraz Mikołaj Jurecki, organizatorzy Kolonii, ale wiele z tego opierało się na dogadaniu słownym. Artyści czują poszkodawani, bo słowa ich zdaniem nie dotrzymano.

Kwestie sporne

- Brakuje u pana gry w otwarte karty – żaliła się Lidia Makowska ze stowarzyszenia Kultura Miejska. – Działam w stowarzyszeniu, którego siedziba również znajduje się w miejscu przeznaczonym na rewitalizację. Wiemy, że kiedyś trzeba będzie się wynieść z dawnego browaru we Wrzeszczu. Jednak nie sądzimy abyśmy zostali tak źle potraktowani przez właścicieli jak Kolonia przez pana. Należy brać pod uwagę potrzeby kontrahentów, pan myśli tylko o sobie – zarzucała Tromerowi Makowska.

Szef Referatu kultury w gdańskim magistracie, Marcin Sylwańczyk wysłuchał poważny zarzut braku odpowiedniej ingerencji w losy artystycznego miasta.

- Urząd Miasta umywa ręce. – kontynuowała Makowska. – Dopiero teraz chcecie wyciągnąć pomocną dłoń. A gdzie byliście przez cały ten czas? Nie interesowaliście się sytuacją. PGR ART wypracował sobie renomę. Świat biznesu nie do końca rozumie, że artyści są tu potrzebni. To ludzie wykształceni, zaangażowani społecznie i obywatelsko. Nie muszą oni jednak znać się na układach rynkowych. I tu właśnie rada miasta powinna była zareagować. Ułatwić tym ludziom odnalezienie się w tej sytuacji. Otoczyć na przykład opieką merytoryczną z zakresu dewelopingu. – dodaje z oburzeniem.

Nie rozliczono się w sprawie remontu jaki przeprowadzili kierujący Kolonią, zgodnie z umową mieli oni otrzymać zwrot pieniędzy od właściciela za prace wykonane w wynajmowanym budynku. Złamano jednak zakaz wnoszenia napojów alkoholowych podczas wrześniowej imprezy „Strajk”. Po przeprosinach Gałuszki oraz upomnieniu BPTO firma ta postanowiła nie wywiązać się z przyżeczeń. Konsekwencją za ten incydent było nieprzekazanie sumy stu tysięcy złotych na ręce PRG ART. Tyle w przybliżeniu wyniósł remont.

- To był jedynie pretekst – komentuje Gałuszko. – To uzurpowanie sobie praw i wymyślanie nowych ustaw i rozdziałów w celu zrealizowania własnych interesów. – dodaje oburzony.

Niejasna jest też sytuacja przeniesienia do tymczasowej siedziby w budynku kierownictwa. Nie dość, że z oferty skorzystać może jedynie część artystów, to jeszcze nie każdy z nich ma podpisaną umowę najmu. Tomasz Tromer sprawiał wrażenie zainteresowanego losem twórców.

- Chcę na tym terenie zrealizować własny projekt – mówi Tomasz Tromer. – Niestety nie moge zadowolić wszystkich. Mam szacunek do działań artystycznych, jakie prowadzone były tu przez przeszło sześć lat i do kultury w ogóle. Jeżeli podejmiemy właściwy dialog, w którym zostaną mi przedstawione problemy byłych rezydentów, jestem skłonny pomóc. -–wyjaśnił.

Czy nie jest za późno?

Rada miasta dopiero teraz deklaruje się pomóc „stoczniowcom”. Pracuje nad projektem przeniesienia siedziby Kolonii w bardziej dogodne miejsce. W planie są na razie trzy miejsca: była zajezdnia tramwajowa na Dolnym Mieście, budynki dawnego zbiornika wodnego Stary Sobieski oraz zbiornika na Oruni.

Spotkanie zakończone zostało pozytywnym akcentem. Tromer, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom artystów sam zaproponował spotkanie, na którym mają być przedyskutowane wszystkie kwestie sporne. Przede wszystkim zaś perspektywa znalezienia nowej stałej siedziby, która miałaby odpowiednie warunki również dla aktywności wystawienniczej. W rozmowach brać będą udział zarówno byli rezydenci, Mikołaj Jurecki, Sylwester Gałuszko jak i Sylwańczyk z UM. Do dyskusji za zamkniętymi drzwiami dojść ma w biurze Tromera w przyszłą środę o godzinie 12.00. Do tego czasu przedstawiciel BPTO ma po raz kolejny rozeznać się w możliwości zagospodarowania innego budynku na terenie stoczni.

- Ośrodek, który prowadzę z Grzegorzem Klamanem jest właściwie instytucją na papierze – tłumaczyła Aneta Szyłak, kurator Wyspy. – Wszystko po to, aby uniknąć problemów urzędowych i czuć się pewniej. Nie dajcie się skolonizować przez biznes oraz instytucje. Zawsze w takich sytuacjach należy wejść w dialog. Dobrze jest pokazać, że współpraca z wami się opłaca. Kolonia była zbyt zatomizowana i przez to bezbronna. Mam większe doświadczenia w sytuacjach tego typu, dlatego służę pomocą merytoryczną. Miejmy nadzieję, że nie jest za późno. – mówiła w mniej oficjalnej części debaty.

Wydarzenie zwieńczyły rozmowy wewnętrzne, jakie były prowadzone po wyjściu Tomasza Tromera. Pojawiła się też cicha nadzieja na wyjście z patowej sytuacji. Rozmowy będą kontynuowane. Ich kolejny rozdział to dzień 9 stycznia, kiedy to przy wspólnym stole zapaść mogą decyzje, zadowalające obie strony. Kolonia liczyć będzie wtedy na duże wsparcie ze strony miasta.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto