Muzykę solowego projektu Tomasza Bienia - warszawskiego architekta i grafika - najłatwiej nazwać minimalistycznym ambientem. Godzinny set koncertowy składał się z kilku kompozycji opartych na elektronicznych pasażach dźwiękowych, gdzieniegdzie ozdabianych oszczędnym pianinem i wyciszonym głosem artysty.
Przede wszystkim był to jednak popis eksperymentów z elektroniką. Mała scenka Delfina była suto zastawiona różnorakimi urządzeniami, z których artysta na żywo generował trzaski, piski, czy zapętlające się frazy elektronicznych melodii. Całość tworzyła transowy, kołysankowy klimat, co świetnie korespondowało z przyciemnionym, ciepłym światłem w kawiarni.
Jednak muzyka Bienia nie jest łatwa w odbiorze. Niektóre kompozycje miejscami popadały w - mogące męczyć - dłużyzny i monotonność. Należy jednak pamiętać, że So Quiet to nie projekt nastawiony na szerokiego odbiorcę. Słuchając tych utworów, miało się wrażenie, że odbiorcą ma być tutaj sam artysta, który bawi się dźwiękiem, poprzez eksperymenty chce wyrazić swoje emocje, szuka właściwego brzemienia w elektronicznych urządzeniach. Warto mieć to na uwadze, przychodząc na taki występ.
Zapraszając warszawskiego muzyka, Kafe Delfin po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najważniejszych na kulturalnej mapie Trójmiasta miejsc spotkań fanów muzyki niszowej i alternatywnej. To tutaj przyjeżdżają projekty muzyczne, których nie zobaczymy nigdzie indziej w naszej metropolii. Wczorajszy wieczór to potwierdził - kawiarnia znów była pełna, a Bienia długimi oklaskami dwukrotnie proszono o bis.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?