Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Neptunalia: EMO w Negatywie

Jarek Kowal
Jarek Kowal
Koncert EMO, który odbył się wczoraj w klubie Negatyw, wbrew pozorom nie miał nic wspólnego z emocorem, a jego myląca nazwa to skrót od nazw wydziałów Politechniki organizujących imprezę - ETI, Mechaniki oraz OJO.

Pierwszym zespołem na scenie był trójmiejski Giant Ground Sloth, zespół grający metalcore, ale na szczęście w bezkompromisowej postaci (jak np. Walls Of Jericho), a nie przesłodzonej medialnej wersji tak popularnej w Stanach (36 Crazyfists, All That Remains czy Bleeding Through). Gdzieniegdzie można było dosłyszeć wpływy Biohazard czy nawet Flap Jack.

Sam repertuar kapeli był równy, ale niestety monotonny i dość nudny. Warto także odnotować, że zespół pokusił się o cover "Breaking The Law" Judas Priest.
Publiczność jednak właściwie przez cały występ stała w bezruchu, a w pewnym momencie nie chciało jej się już nawet klaskać między kolejnymi numerami.

Następnie na scenie pojawiły się Cocodraże, których próba ciągnęła się do znudzenia. Co rusz rzucane żarty ze sceny śmieszyły chyba tylko samych muzyków zespołu. Gdy w końcu gdyńscy muzycy przygotowali się do występu... znikli na kolejne kilkanaście minut! Część publiki żartowała nawet, że to właśnie był występ Cocodraży - nieśmieszne żarty i nastrajanie się. Jednak wrócili, a powodem zniknięcia okazała konieczność przybrania scenicznego image - białych, pasiastych garniturów. Muzyka Cocodraży okazała się jeszcze słabsza niż ich żarty i można było odnieść wrażenie, że poza zespołem nikt się dobrze nie bawi.

Na Plebanię przybyło najliczniejsze grono studentów i zdecydowanie nie zawiedli się! Już na sam początek zespół zagrał jeden z najbardziej energetycznych kawałków "Arhonada", a i później nie zabrakło takich przebojów jak "Na Północ", "Randalena" czy "Na Wojennej Ścieżce".

Pod sceną bawili się niemal wszyscy - kobiety i mężczyźni, metale i punki... W pewnym momencie wprawdzie doprowadziło to do spięcia - jedni woleli ostre pogo, inni spokojny taniec, ale szybko zażegnano spór.

Plebania jako jedyny zespół tego wieczoru doczekał się próśb o bis i oczywiście nie zawiódł swojej publiczności.

Po koncercie w indiańskich klimatach większość ludzi rozeszła się. Było już po dwunastej w nocy, więc z jednej strony trudno było się dziwić, ale z drugiej zdecydowanie warto było obejrzeć występ Sainc.
Muzyka tej gdańskiej kapeli to właściwie zupełnie niewyróżniający się niczym metal, ale energia jaka bije ze sceny nie pozwala ustać w miejscu. Niestety sala była już niemal zupełnie pusta i widać było, że Sainc po prostu nie bardzo ma ochotę grać...

Mimo wszystko koncert EMO był chyba jak dotąd najlepszą muzyczną imprezą tegorocznych Juwenaliów. Taka właśnie kiedyś była kultura studencka - niezależna i różnorodna.

 


Każdy z Was może być reporterem **MMTrojmiasto.pl. Czekamy na Wasze newsy, zdjęcia, relacje i reportaże, filmiki. Zapraszamy do tworzenia wirtualnego Trójmiasta!**


 

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto