Patryk Siedliński: Wrzeszcz ma ogromny potencjał, tylko czemu tu się tak mało dzieje?

Zobacz wielką fotogalerię Wrzeszcza »

Podczas rozmowy z Oskarem Pryczyńcem kolejny raz doszedłem do wniosku, że (prawdopodobnie) najatrakcyjniejsza (poza Śródmieściem) dzielnica Gdańska jest imprezowym i kulturalnym zaściankiem. Poza życiem studenckim dzieje się tu zdecydowanie za mało.

Od lat we Wrzeszczu prężnie działają kluby studenckie, które od października do maja najczęściej pękają w szwach. Mechanik, o czym mówił Pryczyniec, ma swoją stałą publiczność. Stacja de Luxe także, ale jest stosunkowo mała. W Żaku ciekawe (dla mnie) koncerty trafiają się tylko kilka razy w roku. Do tego są maksymalnie dwie ciekawe kawiarnie. I koniec.

Z racji mojego dodatkowego zajęcia i hobby (DJ-ing) jestem całkiem nieźle zorientowany w trójmiejskim nocnym życiu, ale nadal nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie - czemu we Wrzeszczu wieczorami tak mało się dzieje.

Generalnie dzielnica wydaje się idealna: doskonałe położenie, świetna komunikacja miejska, cała masa młodych ludzi i studentów (szukających alternatywy dla Kwadratowej czy Autsajdera), a także sporo miejsc, gdzie potencjalnie mogłoby kwitnąć nocne życie. W Śródmieściu jest problem z mieszkańcami i dlatego wieczorami zamiera. We Wrzeszczu nawet nie wiadomo czy byłby problem z sąsiadami, bo... nikt nigdy tego nie próbował.

A co jeśli ktoś by wreszcie spróbował? Jeśli powstałyby 2-3 nowe imprezowo-kulturalne miejsca? Jeśli ludzie dowiedzieli się o nich i zaczęli tłumnie przychodzić, jak dziś do Stacji de Luxe? Wtedy przynajmniej procent tego co dzieje się w Sopocie mógłby zostać przeniesiony do centrum (nie tego historycznego) Gdańska.

Do tego potrzeba oczywiście kapitału i grupki osób, które poprowadziłoby wrzeszczańską kulturalno-imprezową rewolucję. Chętnie wziąłbym w niej udział.