Paweł Stankiewicz: Jak blisko jest Pan podpisania kontraktu z Lechią?
Piotr Brożek: - Na razie czekają mnie badania w Poznaniu. Po nich rozmowy w sprawie kontraktu.
Propozycja z Lechii zapewne nie była jedyna?
- Pojawiały się jakieś oferty z polskich klubów. To było bardzo luźne. Mówiło się o Pogoni Szczecin i o moich dużych wymaganiach finansowych, ale to było wyssane z palca. Jako były piłkarz Wisły Kraków, podkreślałem, że mogę wrócić do tego klubu, a w polskiej lidze mógłbym zagrać tylko w Lechii Gdańsk albo w Śląsku Wrocław. Teraz jest Lechia i oby już tak zostało.
A skąd pojawiła się opcja gry w Lechii?
- Dostałem w poprzednim tygodniu telefon, że jest taka propozycja. W poniedziałek zadzwonił trener Kaczmarek i zaprosił mnie do Gdańska na trening i na rozmowy. Długo się nie zastanawiałem, bo chcę grać i wrócić do dawnej dyspozycji.
Jak ocenia Pan swoją aktualną dyspozycję?
- Myślę, że jeszcze trochę brakuje mi pod względem kondycyjnym. Bo piłkarsko nie jest źle. Pewnych rzeczy się nie zapomina.
Przeczytaj: Piotr Brożek na testach w Lechii
Lewa obrona to jest ta pozycja, do której ma być Pan przypisany w Lechii?
- Będę grał na tej pozycji, na której będzie mnie widział trener. Najważniejsze to pomóc drużynie. Jeśli trener uzna, że przydam mu się w innej strefie boiska to dla mnie nie ma problemu.
Ale ma Pan już za sobą wstępne rozmowy w sprawie swojej umowy w Gdańsku?
- Jakieś rozmowy już się odbyły i wiem, w jakich granicach zarobków mogę się obracać. Jest jeszcze kilka szczegółów w umowie, które musimy dopracować.
Jaka długość kontraktu w Gdańsku Pana interesuje?
- Roczny kontrakt w zupełności wystarczy. Jeśli obie strony będą zadowolone z tej współpracy, to przecież nie będzie problemu, żeby później podpisać nową umowę. Najpierw trzeba jeszcze przejść badania lekarskie, a po złamaniu kości strzałkowej, mówiło się, że może mieć Pan nawet amputowaną nogę?
Tak dramatycznie nie było, ale sytuacja faktycznie była trudna. Teraz już wszystko jest dobrze z moim zdrowiem. Ostatnio trenowałem z Garbarnią Kraków u Krzysztofa Bukalskiego, więc nie mam zaległości.
Śledził Pan przez ostatni rok polską ekstraklasę?
- Tak, bo miałem dekoder. Nie grałem, więc nie brakowało mi czasu na oglądanie meczów. Głównie jednak Wisły, a Lechię widziałem w mniejszym stopniu. Wiem, że gdańszczanie walczyli o utrzymanie, ale podobał mi się ich mecz z Legią. To spotkanie akurat oglądałem.
Powrót do Polski po niezbyt udanym wyjeździe do Turcji to jest dla Pana jakieś osobiste rozczarowanie?
- Nie, nie. Ja bardzo lubię Polskę. Patrząc na to, co przeżyłem, to cieszę się, że wróciłem i zdecydowanie mogę grać w polskiej lidze.
Patrząc jednak na występy naszych drużyn w europejskich pucharach, to polska liga raczej nie ma wysokich notowań.
- Za moich czasów w Wiśle też zdarzały nam się wpadki w pucharach. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje, że polskie drużyny przegrywają w pucharach. Nie wiem, o co chodzi teraz. Może dużo zawodników wyjechało z kraju i teraz w ekstraklasie nie ma zdecydowanego faworyta do zwycięstwa.
To dobra sytuacja dla polskiej ligi?
Zależy jak się na to patrzy. Jedni mówią, że to dobrze, że jest tylko jeden faworyt i silny zespół, a inni że liga jest mało wyrównana i przez to nudna.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?