Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piotrusiewicz: Sopot nie tylko dla turystów

Dominika Dankowska
Dominika Dankowska
O nowych obowiązkach i polityce rozmawiamy z Bartoszem Piotrusiewiczem, wiceprezydentem Sopotu, następcą Pawła Orłowskiego.

Mija miesiąc Pana pracy jako wiceprezydenta. Jakie są Pana wrażenia?
Jest bardzo dużo nowych i fajnych tematów, które są kapitalnym wyzwaniem. Mam też sporo nauki, bo wiele rzeczy jest dla mnie nowych. Chociażby wyzwania, takie jak projekty z zakresu opieki społecznej. To dziedzina, której nie znałem dość dobrze do tej pory. Ten miesiąc pozwolił mi bardzo głęboko się wgryźć w tę materię, by móc wspierać te wszystkie wspaniałe inicjatywy z zakresu opieki społecznej, które mamy w Sopocie. Jest dużo pracy. To nie jest zajęcie od 8.00 do 15.00 - to praca całodobowa, bez weekendów - co mówię nie narzekając, ponieważ praca dla miasta jest pasjonująca. Ten miesiąc jak mało który upłynął mi bardzo szybko.

Czy przez ten miesiąc udało się już coś osiągnąć?
Miesiąc to zarazem długo i krótko, ale też wystarczająco, aby zapoznać się z funkcjonowaniem wydziałów, poznać ludzi, których jeszcze nie znałem. Przypomnę, że w latach 1998-2002 byłem radnym, dlatego część urzędników znałem już wcześniej. Ten miesiąc poświęciłem głównie na zapoznanie się z materiami. Nie oznacza to, że nic nie zostało zrobione i nie poszliśmy do przodu. Na ukończeniu są wszystkie dokumenty związane z przetargiem na tereny przydworcowe. Myślę, że do jesieni będziemy mieć tyle materiałów, aby wyłonić inwestora, który razem z nami przeprowadzi inwestycje. Biorąc pod uwagę rozmiar tej ostatniej inwestycji zrobiliśmy w tym miesiącu bardzo dużo i to za sprawą wspaniałego zespołu, który jest w wydziale strategii i przygotowuje tę całą inwestycję.

Jak to jest kontynuować dzieło poprzednika?
W tego rodzaju zajęciach jak bycie wiceprezydentem czy prezesem spółki, wchodzimy w czyjeś buty, w garnitur po kimś, kontynuujemy projekty już rozpoczęte. Ten czas, który dostajemy jest przeznaczony, aby pozostawić swoją wartość dodaną do tego wspaniałego dziedzictwa, które już zostało wykonane. Moja rola w tym momencie jest absolutnie nierówna i nie jest w żaden sposób nadzwyczajna. Jest to absolutnie normalne zjawisko.

Skoro już Pan wspomniał o byciu prezesem, co się stało z Pana firmą IberConsult?
To była moja własna działalność gospodarcza, która została zawieszona 17 maja, z dniem objęcia urzędu.

Jeszcze niedawno, na portalu Facebook miał Pan informację „Cappo di Tutti Capi”, czyli, że jest Pan „szefem wszystkich szefów”.
Facebook traktowałem jako medium komunikacji z moimi przyjaciółmi i nie stroniłem od różnych żartów, stąd ten włoski wpis. To był urok pracowania dla siebie, gdzie można sobie na takie dowcipy pozwalać. Ten urok dzisiaj nie jest możliwy. Poza tym już nie jestem szefem wszystkich szefów - mam szefa.

Jakie zdobyte przez Pana doświadczenie najbardziej pomaga w nowych obowiązkach?
Myślę, że doświadczenie biznesowe. Wrócę do tego dworca, który jest projektem w dużej mierze biznesowym i wymaga wyczucia nie tylko interesu publicznego, ale także granicy, do której prywatnemu inwestorowi opłaca się wejść w to przedsięwzięcie. Wydaje mi się, że jest to tym elementem, który pomaga odnieść sukces w tym przedsięwzięciu. Myślę, że w późniejszych negocjacjach, to doświadczenie biznesowe, polegające na nie urzędniczym rozumieniu świata gospodarczego, jest o tyle cenne, że pozwala szybciej osiągnąć porozumienie. Ze mną na pewno nie będzie muru nie zrozumienia z powodu braku doświadczenia poza urzędem. Mam praktykę, którą nie omieszkam wykorzystać dla dobra Sopotu i sopocian.

Co w tej chwili jest najważniejsze do zrobienia?
Podlega mi wiele wydziałów i wiele projektów jest w toku. Myślę, że równie ważna jest kontynuacja modernizacji Opery Leśnej jak i uruchomienie hali widowiskowo-sportowej. Kwestia kontynuacji tych wszystkich programów unijnych, które zmierzają do ochrony wód przybrzeżnych, żebyśmy nie mieli problemu za kilka lat z sinicami itd. Jest wiele projektów z zakresu opieki społecznej, które moim zdaniem są równie istotne. We wrześniu będziemy oddawać do użytku Dom Pomocy Społecznej, tak bardzo oczekiwany przez naszych seniorów. Co do gradacji ważności, ciężko przyjąć, który z projektów jest mniej i bardziej istotny. Każdy z nich jest w swojej dziedzinie bardzo istotny i ma taki sam priorytet ważności.

Był Pan w Stowarzyszeniu Młodych Konserwatystów, radnym. Teraz należy Pan do sopockiego koła Platformy Obywatelskiej. Wiąże Pan swoją przyszłość z polityką samorządową czy ogólnopolską?
Przez ostatnie kilka lat zajmowałem się prowadzeniem firmy. Moja działalność polityczna nie była zbyt aktywna. Dzisiaj moim zadaniem powierzonym przez prezydenta Jacka Karnowskiego jest misja, którą pełnię. Teraz jest czas na Dom Pomocy Społecznej, na halę, tereny przydworcowe. A co będzie później - zobaczymy. W tym momencie istotne jest dla mnie dobre przeprowadzenie do końca tych projektów, które są na stole i wymyślenie nowych. Niedługo zaczyna się nowy okres budżetowy Unii Europejskiej, nowe fundusze na nowe projekty. Będziemy wymyślać nową listę wspaniałych projektów do Sopotu. Ważne są projekty i ważna jest ta misja, którą pełnię. A przyszłość jest w dużej mierze uwarunkowana jakością tej służby, którą pełnię dzisiaj.

To znaczy, że nie myśli Pan o większej polityce?
Pełnię funkcję polityczną, byłoby zakłamaniem gdybym twierdził, że nie jestem politykiem. Myślę, że najważniejszymi planami są te oparte na realizacji konkretnych projektów. Plany osobiste w tym momencie są wtórne.

Rozumiem, że nie zamierza Pan ubiegać się o urząd prezydenta w jesiennych wyborach?
W wyborach na prezydenta nie będę brał udziału. A wybory są na jesieni i to jeszcze kawał czasu. Mnóstwo fajnych rzeczy można do jesieni zrobić.

A jaka jest według Pana ogólnopolska polityka?
Ubolewałem do tej pory, że Polska polityka jest polityką skupioną na osobach i sporze personalnym, a nie dyskusjach o Rzeczypospolitej - o rzeczach naprawdę istotnych, co czyni ją bardzo jałową i nieciekawą intelektualnie. Gdyby spór przebiegał pomiędzy politykami, którzy starają się poruszać ważne kwestie etyczne i moralne, a nie na poziomie happeningów polegających na piciu „szczeniaczków” pod pałacem prezydenckim lub wypominaniem, kto i gdzie miał dziadka, to więcej Polaków byłoby tą polityką zainteresowanych. Mam taką cichą nadzieję, że ta potworna tragedia smoleńska sprawi, że wrócimy do polityki, która jest dyskusją o Polsce, o sprawach istotnych, potrzebnych reformach. Nie będę rozciągał wizji, że się wszyscy ze wszystkimi zgadzają. Polityka polega na sporze, ale chciałbym, żeby dzisiaj, jutro i na zawsze w Polsce to był spór twórczy, a nie destrukcyjny. Mam nadzieję na taki twórczy spór. Grzechem polityków jest krótkowzroczność.

A Czym jest dla Pana Sopot?
To moje rodzinne miasto. Byłbym wyjątkowym oryginałem, gdybym w 1976 roku przyszedł na świat w Sopocie, bo tu nie ma porodówki. Urodziłem się w Gdańsku. Mieszkałem z rodzicami najpierw z jednymi dziadkami, a potem w Gdańsku z drugimi. A od 1982 roku mieszkam w Sopocie.

Ma Pan swoje ulubione miejsca w Sopocie?
Bardzo lubię park północny. Kojarzy mi się z kilkoma okresami w moim życiu. Pierwszy, to czas szkoły podstawowej, klas 1-3, kiedy z Kamiennego Potoku przez ten park chodziłem na zajęcia do mojej podstawówki, SP nr 7. Wtedy ten park nie był tak piękny jak dzisiaj, ale zawsze miał taki półdziki urok. Oczywiście plaża i park krajobrazowy, który przez całe moje życie był zaraz za domem, najpierw był miejscem zabaw, a teraz uprawiania sportu.

Jak według Pana powinien wyglądać Sopot w przyszłości?
Powinien być miejscem coraz doskonalszym. Mamy w toku wiele inwestycji. Kolejne w ramach programu rewitalizacji naszego starego śródmieścia. Coraz więcej kamienic jest odnawianych. Są coraz piękniejsze, odzyskują swój dawny blask. Myślę, że powinniśmy osiągnąć taki stan, aby wszystkie ulice w Sopocie były odrestaurowane, wszystkie chodniki były równe, żeby było coraz więcej ścieżek rowerowych. Aby Sopot był przede wszystkim miastem przyjaznym dla swoich mieszkańców, ale również dla turystów, z których żyje. I tu nie ma konfliktu. Wiele osób lansuje absurdalna tezę, że albo Sopot dla turystów, albo dla mieszkańców. Nie, jedno idzie w parze z drugim. W Sopocie zmierzamy do synergii jednej i drugiej wizji. Sopot będzie miastem międzypokoleniowym, miejscem przyjemnym do mieszkania nie tylko dla ludzi młodych i zdrowych, ale również dla osób starszych i wymagających większej opieki, ciszy, usług sanatoryjnych, dostępu do wysokiej klasy usług zdrowotnych. W tym kierunku też działamy. Widzę Sopot przyjazny dla młodszych i seniorów, zarówno dla mieszkańców i przyjezdnych.

Bartosz Piotrusiewicz
17 maja 2010 został wiceprezydentem Sopotu.
• W 2003 roku założył własną firmę IberConsult
• W latach 2003-2009 związany był z deweloperskimi firmami hiszpańskimi działającymi w Trójmieście
• W latach 2000-2002 był prezesem Stworzyszenia Młodych Konserwatystów
• W latach 1998-2002 był radnym miasta Sopotu oraz przewodniczącym komisji statutowej Rady Miasta
• Pracę rozpoczął w 1997 roku jako prawnik, a następnie aplikant radcowski w kancelariach prawnych
Jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Biegle włada językiem angielskim i hiszpaskim.

Zobacz więcej:**

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto