MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Po meczu Arki Gdynia z Polonią Bytom

Janusz Woźniak
T. Bołt
Piłkarscy kibice zaśmiewali się kiedyś z kasety pod tytułem "Futbolowe jaja". To był taki zbiór piłkarskich kiksów, śmiesznych boiskowych sytuacji. Kto był w środę w Gdyni na meczu Arki z Polonią Bytom (2:2) mógł zobaczyć, jak powstają materiały do tego typu produktów. Tyle tylko że ani piłkarzom Arki, ani jej fanom do śmiechu raczej nie było. Cena głupoty niektórych gdyńskich zawodników będzie widoczna dopiero po zakończeniu świątecznej kolejki spotkań, kiedy Arka może znaleźć się już na spadkowym miejscu w tabeli.

Pierwsza połowa środowego meczu to mądra gra bytomian i kompletna bezradność gospodarzy. Przykro było patrzeć.
- To nie moja Arka - kręcił głową trener Dariusz Pasieka, a już po meczu tłumaczył, że jego zawodnicy nie wytrzymywali presji i dopiero ostra rozmowa w przerwie spowodowała poprawę poziomu gry, a głównie większej agresji i dynamiki.

Do przerwy jednak żółto-niebiescy przegrywali 0:1. Bramka to po części prezent gospodarzy. Wyrzut piłki z autu, jeden z piłkarzy Arki główkuje, ale tak, że piłka odbija się od pleców kolegi i spada pod nogi rywala.

Po przerwie Arka zaatakowała, ale do wyrównania doprowadził samobójczym strzałem Szymon Sawala. Wcześniej strzelał Tadas Labukas, piłka leciała do rąk bramkarza Polonii, ale Sawala trącił futbolówkę głową i w Gdyni było 1:1.

Później, nie wiedzieć czemu, w roli głównej postanowił wystąpić sędzia Marek Karkut. Przed rzutem rożnym dostrzegł przepychankę Macieja Szma- tiuka z obrońcami Polonii. Wstrzymał wykonywanie tego rzutu rożnego, pogroził palcem uczestnikom tego zdarzenia, a kiedy wznowił grę - w niezgodnej z przepisami walce o piłkę obrońcy Polonii powalili w polu karnym Szmatiuka, praktycznie zdzierając z niego koszulkę. Karny? Nie, żółta kartka dla Szmatiuka za protesty. Normalne jaja.

To jednak nic w porównaniu z tym, co stało się w 80 minucie. Atak Arki, zagranie ręką w polu karnym Davida Kotysa, sędzia nie reaguje, chociaż ręka i rzut karny są ewidentne. Gra toczy się nadal, a równolegle protestują piłkarze Arki, trener Pasieka robi krótki wykład z piłkarskich przepisów sędziemu asystentowi, a dyrektor sportowy Arki Andrzej Czyżniewski sędziemu technicznemu.

To wszystko trwa kilkadziesiąt sekund, gra się toczy, wreszcie piłka wylatuje na aut boczny. To okazja do wymuszonej konsultacji arbitrów. I jest zmiana decyzji, sędzia pokazuje na rzut karny. Sprawiedliwości staje się zadość, ale teraz protestują bytomianie. Na próżno. Labukas trafia z 11 metrów i Arka prowadzi 2:1. Trzy bezcenne punkty pozostaną w Gdyni?

Powinny, ale później za robienie futbolowych jaj wziął się Joel Tshibamba. Napastnik Arki, w doliczonym już czasie gry, minął bramkarza, a mając przed sobą pustą bramkę, posłał piłkę nad poprzeczką. Jak można zrobić coś takiego? Joel zrobił… Jaja… to mało powiedziane. Nie muszę dodawać, że koledzy z drużyny, jeszcze długo po meczu, mieli mord w oczach.

I byłby to temat do anegdot, gdyby w ostatniej sekundzie Polonia nie wyrównała na 2:2. Znowu aut, znowu brak wyobraźni, koncentracji, komunikacji, a pozostawiony bez opieki Grzegorz Podstawek trafił z bliska do siatki.
Cena tych przedwczesnych świątecznych futbolowych jaj może mieć dla Arki przykre konsekwencje. Gdynianie mają jeszcze siedem spotkań, aby obronić miejsce w ekstraklasie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto