Pomorzanie boją się czarnego kota. Jak jesteśmy przesądni?
W dobie globalnej sieci, nowoczesnych technologii i odkrywania umysłu ludzkiego, lotów w kosmos i ze stratosfery... wciąż wierzymy w przesądy.Jedni wierzą mniej, inni więcej, ale trudno znaleźć osobę, która chociaż małej wiary w przesądy jest pozbawiona. Nawet najbardziej wyluzowany hipster, zadrży z niepokoju, gdy trącone jego rękawem lustro roztrzaska się na sto kawałków. Elegancki bankowiec, idąc na lekcje języka chińskiego z najnowszym smartfonem w ręku, zawaha się, przestępując z nogi na nogę, gdy nagle czarny kot przebiegnie mu drogę. Uduchowiony i uświadomiony, pomyśli przez chwilę i znajdzie... inną drogę. Prawniczka w ociekającym najnowszą modą kostiumie i po wysoko stawianej w rankingach uczelni, która zapomniała ważnych dokumentów w drodze do sądu, wraca i... siada nerwowo na krześle, licząc do 10, żeby na sali rozpraw pech jej nie dopadł. Młodzież przed egzaminem bierze ze sobą talizman. Jak zatem z przesądami mierzy się statystyczny Pomorzanin? Chętnie, bo ponad połowa, wierzy w szczęście, które przynosi czterolistna koniczynka. Zważywszy, że niewielu w codziennej gonitwie trafia na koniczynkę w ogóle, a co dopiero czterolistną, trudno nam będzie sprawdzić wiarygodność tego przesądu.