Nie wstydź się zerwać
W trzech lokalizacjach przystanków (tramwajowych i autobusowych) - przy Bramie Wyżynnej, Hucisku i Dworcu Głównym - pojawią się specjalne ekipy, które przez około osiem tygodni będą sprzątać wiaty, zrywać z nich plakaty i usuwać resztki kleju. Pasażerowie mają patrzeć, uczyć się, a później - robić to samo.
Rady dzielnic i osiedli wysyłają propozycje rozkładowe do ZTM
Na Zaspie autobusy pojadą od 5.8 inaczej - zobacz jak
- Wszyscy skarżymy się, że na przystankach jest brudno, ale sami nie zaczynamy zrywać tych ogłoszeń z szyb - zauważa Adam Kaszubowski, prezes Pomorskiego Stowarzyszenia Sympatyków Transportu Miejskiego, które współorganizuje akcję wraz z Zarządem Transportu Miejskiego i Urzędem Miejskim w Gdańsku. - Jeżeli firmy, które przyklejają swoje reklamy na przystankach, zobaczą, że te co moment są przez kogoś zrywane, przestaną widzieć sens w takiej promocji.
Jednocześnie w miejscach objętych akcją pojawią się specjalne tablice, na których można legalnie zawieszać ogłoszenia. Na razie w Gdańsku stoją tylko dwie, przy Dworcu Głównym. Choć są wyklejone ulotkami, nie sprawiły, by wiaty stały się czystsze.
Luka w przepisach
Zaangażowanie mieszkańców w zrywanie plakatów z przystanków i tym samym zniechęcenie reklamodawców jest jedynym sposobem, który może przynieść efekty. Ukaranie tych, którzy zanieczyszczają wiaty, jest w praktyce niemożliwe. Choć kary za taki występek są spore, nie można nałożyć ich na firmę, której dane znajdują się na plakacie. Trzeba złapać na gorącym uczynku tego, kto zawiesił ulotkę.
- Apelujemy, by świadkowie takich sytuacji od razu nas o nich powiadamiali. Wystarczy jeden telefon, nawet anonimowy, na numer alarmowy 112 lub 997. Wówczas mamy większą możliwość natychmiastowego zareagowania i ukarania takiej osoby za popełnione wykroczenie - mówi mł. asp. Aleksandra Siewert z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. - Za nielegalne umieszczanie ogłoszeń, plakatów, ulotek itd. bez zgody zarządzającego danym miejscem grozi kara ograniczenia wolności albo grzywny. Sąd może zastosować również nawiązkę w wysokości 1500 zł lub obowiązek przywrócenia do stanu poprzedniego.
Inni też sobie radzą
Z problemem pozaklejanych przystanków, okien sklepów czy urzędów borykają się także inne polskie miasta. W Rzeszowie strażnicy miejscy spisują z ogłoszeń dane firm lub osób prywatnych, a później składają wizytę w ich siedzibach. Kilku funkcjonariuszy wyspecjalizowało się nawet w takich przedsięwzięciach. Czasem pouczają sprawcę, a czasem nakładają karę. Jeśli dana osoba broni się, mówiąc, że to nie ona naklejała plakat, powołują się art. 65 kodeksu wykroczeń. Nakazuje on podać dane osoby wykonującej zlecenie. Na takie rozwiązanie większość miast się jednak nie decyduje, bo nie można wówczas wystawić mandatu, a jedynie wnieść sprawę do sądu.
Pojawiły się także pomysły, by urzędy skarbowe prześwietlały reklamodawców wypierających się nielegalnego wywieszania plakatów i skrupulatnie sprawdzały, ile pieniędzy wydano na ogłoszenia i zlecenia. To jednak wyjątkowo czasochłonne rozwiązanie.
Akcję taką jak ta, która planowana jest w Gdańsku, prowadzono już w Warszawie. Mieszkańcy brali nożyczki, płyn do rozpuszczania kleju i sami czyścili przystanki.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?