Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pracownicy SOR w Gdańsku złożyli wypowiedzenia

M.Szlagowski
- Ludzie pracują tu na najwyższych obrotach - anonimowo mówią lekarze.
- Ludzie pracują tu na najwyższych obrotach - anonimowo mówią lekarze. fot. M. Szlagowski
Jeśli nic się nie zmieni to w listopadzie szpitalny oddział ratunkowy Pomorskiego Centrum Traumatologii pozostanie bez obstawy. Oddział przy Nowych Ogrodach przyjmuje najwięcej pacjentów w stanie nagłego zagrożenia zdrowia w województwie pomorskim. To właśnie przeciążenie tej jednostki i zła koordynacja pracy stanowiły powód złożenia wypowiedzeń z pracy tutejszych pielęgniarek, lekarzy i ratowników medycznych. W sumie 40 osób.

Organizację oraz funkcjonowanie szpitalnego oddziału ratunkowego regulują przepisy rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 15 marca 2007 r. Jedno z jego założeń to brak rejonizacji. Pomimo racjonalnych przesłanek takiego zapisu, powoduje to problemy w działaniu oddziałów takich jak ten przy Pomorskim Centrum Traumatologii. Wykonuje się tu pełen zakres świadczeń ratujących życie, a zgłaszać mogą się do niego osoby nawet z całego miasta. Co więcej, trafiają tu często przypadki z Pruszcza Gdańskiego, niektórzy pacjenci z Tczewa, Kartuz i nie tylko. Jest to zresztą najbliższy szpital dla wszystkich południowych rejonów Gdańska.

Według ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym pacjent powinien być ze względu na konieczność pilnego udzielenia świadczenia przetransportowany do najbliższego szpitalnego oddziału ratunkowego. Chyba, że inaczej zaleci dyspozytor medyczny lub lekarz koordynator medyczny i wówczas taka osoba może być przewieziony do innego, wskazanego szpitala. Wina leży właśnie w Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Gdańsku, które kieruje na Nowe Ogrody nieproporcjonalnie dużo przypadków. Takie oddziały działają też m.in. przy szpitach na ul. Polanki oraz na ul. Jana Pawła II na Zaspie.

Kolejną bolączką szpitalnych oddziałów ratunkowych jest to, że zamieniają się one w przychodnie. Izba przyjęć przysyła tu często pacjentów, na których nie mają tam czasu. - Choć nie powinno się tak dziać, to spotykamy się z tym nagminnie - potwierdza jeden z lekarzy gdańskiego SOR-u. Tutaj lekarz ma obowiązek przyjęcia pacjenta. Wprawdzie musi on tylko stwierdzić czy są bezpośrednie oznaki zagrożenia życia, a przy ich braku odesłać go, celem dalszego leczenia, do lekarza rodzinnego.

- No ale jeśli się już takiego pacjenta przyjęło i wypełniło wszystkie formularze to nie przepisze się mu tego antybiotyku...? Przepisze się, bo szkoda czasu tej osoby i swojego - dodaje pragnący zachować anonimowość lekarz. Potwierdza on, że jak na taką ilość przypadków tutejszy zespół radzi sobie bardzo dobrze, ale zmusza ich do tego obecna sytuacja. - Ludzie pracują tu na najwyższych obrotach. Na innych SOR-ach, np. w Gdyni, też pracują świetni fachowcy. Jednak gdyby teraz przekazać im taki ruch, jaki tu obsługujemy, to na pewno nie daliby rady. - podsumowuje sprawę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto