Przelew Nowej Fali z Paryża do Berlina
Akcja niemieckiego czarno-białego filmu "Oh, boy" dzieje się współcześnie. W Berlinie. Ale nie w tym Berlinie znanym z luksusu, z wystrzałowych galerii handlowych, high-life'u i eleganckich lokali. W "Oh, boy" żadnego blasku, żadnego blichtru nie ma. Większość postaci na ekranie to osoby samotne, sfrustrowane, takie którym - z bardzo różnych powodów - nie wiedzie się. Są niezadowoleni z otoczenia, ze swych bliskich, czasem z siebie samych. Niko, główny bohater filmu, rzucił studia, stracił pracę (bo prawo jazdy stracił). Nie może znaleźć sobie miejsca w życiu. On jednak nie usiłuje dla siebie takiego miejsca szukać. Niko to zaprzeczenie stereotypu Niemca pragmatycznego, zaradnego, dobrze zorganizowanego. Nie okazuje żadnych pragnień i aspiracji. Snuje się po mieście i wsłuchuje się w zwierzenia ziomali.
Pojawiają się w filmie reperkusje historyczne. Ktoś kręci nieznośny melodramat z aktorami przyodzianymi w hitlerowskie mundury. W barze do Nika przysiada się brodaty starzec i - wbrew woli Nika - zwierza mu się z niechlubnej przeszłości własnego ojca, który ciskał kamieniami w witryny żydowskich sklepów. I to jest pointa tego skromnego, ale w pełni wiarygodnie zrealizowanego utworu, przypominającego w formie paryską Nową Falę sprzed lat pięćdziesięciu. Tamto kino nie usycha.
Zobacz wcześniejsze recenzje premier filmowych w Trójmieście - "Dziewięć filmów, dziewięć gustów"
Premiery filmowe w Trójmieście. Sprawdź repertuar kin!
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?