Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przedwiośnie: Filip Bajon i jego filmy

Tomasz Rozwadowski
Filip Bajon, reżyser ,Przedwiośnia". 
Fot. Materiały promocyjne
Filip Bajon, reżyser ,Przedwiośnia". Fot. Materiały promocyjne
Reżyser "Przedwiośnia", Filip Bajon, ma już ustaloną pozycję w polskim kinie. Ustaloną i osobną. Filip Bajon (urodzony w 1947 r. w Poznaniu) do swojego obecnego zawodu dochodził powoli i okrężną drogą.

Reżyser "Przedwiośnia", Filip Bajon, ma już ustaloną pozycję w polskim kinie. Ustaloną i osobną.

Filip Bajon (urodzony w 1947 r. w Poznaniu) do swojego obecnego zawodu dochodził powoli i okrężną drogą. W polskim kinie zdarzają się reżyserzy, którzy debiutowali jako operatorzy albo aktorzy, trudno znaleźć absolwentów prawa.
Zaczął edukację właśnie od Wydziału Prawa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, a reżyseria w łódzkiej szkole filmowej była jego drugim fakultetem.

Już na początku studiów w Łodzi zadebiutował z powodzeniem w 1972 r. powieścią "Białe niedźwiedzie nie lubią słonecznej pogody", która została wyróżniona nagrodą Wilhelma Macha za najlepszy debiut. Najintensywniej wydawał właśnie w studenckich czasach - duże uznanie zdobyły także zbiór opowiadań "Proszę za mną w górę" (1972) i powieść "Serial pod tytułem". Do pisarstwa wrócił po blisko 20 latach powieścią "Podsłuch" wydaną w 1994 r.

Po dyplomie trafił do prestiżowego zespołu Tor, któremu ton nadawali reżyserzy będący równocześnie znakomitymi scenarzystami: Stanisław Różewicz, Krzysztof Zanussi, Edward Żebrowski, Krzysztof Kieślowski. Propozycję pracy złożył mu kierownik literacki Toru Witold Zalewski. Interesująco pokazano to w ostatnio wydanej, pasjonującej książce dokumentalnej o dziejach zespołu. Zalewski mówi tam: Bajon na początku nie bardzo wiedział, czym jest film. Zaczął od literatury, jest zresztą bardzo utalentowanym pisarzem. Ale już po pierwszej rozmowie miałem wrażenie, że ten chłopak - bardzo na zewnątrz skryty - ma ciekawe wnętrze. Czułem, że wadzi się ze światem i ze sobą. Z takich rozterek często rodzą się interesujące dzieła.

Debiut fabularny Filipa Bajona "Aria dla atlety" był sporym sukcesem kasowym, a w dodatku zainteresował krytyków i przyniósł sukcesy festiwalowe - Festiwalu polskich filmów w Gdańsku i Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Remo. W "Arii" reżyser przedstawił swoją, piękną plastycznie, wizję opartą na motywach pamiętników wielkiego polskiego zapaśnika Zbyszka Cyganiewicza. Przy okazji wylansował w roli tytułowej młodego aktora, Krzysztofa Majchrzaka.

Drugi film w dorobku reżysera to "Wizja lokalna 1901", nagrodzona w Gdańsku Nagrodą Główną Jury. W tym obrazie Bajon pokazał swoją interpretację wydarzeń związanych ze słynnym, skierowanym przeciwko germanizacji, buncie szkolnym we Wrześni. Reżyser, tworząc film sięgający źródeł jego własnej tożsamości jako współczesnego Wielkopolanina, nie uznawał produkcyjnych kompromisów. Do legendy polskiego filmu przeszła piękna scena, w której pokazano stado 10 tysięcy gęsi.
- Gęsi poróżniły mnie jawnie z Zanussim - reżyser zwierzał się Barbarze Hollender i Zofii Turowskiej, autorkom książki o Torze. - Zaczęła się między nami cicha wojna. Już wcześniej Zanussi siedział nad scenopisem "Wizji" ze stoperem i odmierzał mi sceny. A to się pomyliłem o 5, a to o 4 metry. Zwyczajna nadtroskliwość. Kazał wyciąć scenę z gęsiami. Ja mu się postawiłem. Powiedziałem, żeby spadał. W następstwie tego wydarzenia odbyło się zebranie całego zespołu. Wszyscy stanęli po mojej stronie, więc Zanussi przegrał tę walkę.
Niechęć pomiędzy reżyserami pozostała.

Następne dzieła Bajona to arcydzieło filmu telewizyjnego "Wahadełko", kontrowersyjna "Limuzyna Daimler-Benz" i monumentalny "Magnat". Pierwszy z tych tytułów, wyprodukowany w przeddzień stanu wojennego, był nowatorską próbą stworzenia duchowego portretu człowieka, mającego za sobą przeszłość partyjnego aktywisty.
"Magnat", monumentalny film opowiadający historię rodu niemieckich książąt pszczyńskich, należał do najdroższych polskich produkcji lat osiemdziesiątych. Mimo znakomitego scenariusza, nawiązującego do najlepszych dzieł Luchino Viscontiego, nie udał się w pełni głównie ze względów finansowych. Ale wiele jest w nim momentów wielkiego kina.
Bardzo cieszy, że po 15 latach reżyser wraca do swojej ulubionej scenerii pierwszej połowy XX w. Daje to nadzieję na udany film.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto