Przy ul. Podhalańskiej w Oliwie. Walące się budynki nadleśnictwa odwiedzają złomiarze i bezdomni
Pan Ryszard opowiada, że od ponad trzech lat wydzwania do Nadleśnictwa Gdańsk, do którego należy działka, by się zajęli sprawą. - Cały czas mnie zwodzą, że czekają na zgodę Warszawy. A tak naprawdę to czekają już chyba tylko, aż zdarzy się jakaś tragedia - mówi mężczyzna. Nadleśnictwo Gdańsk tłumaczy jednak, że robi w tej sprawie, co może. - Od kilku lat staramy się o formalną zgodę na sprzedaż tego terenu. Niestety, wszelkie formalności się przeciągają, bo to dość skomplikowana sprawa. Czekamy przede wszystkim na decyzję Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Warszawie - mówi Witold Ciechanowicz, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Gdańsk. - Teren jednak od początku był ogrodzony i zabezpieczony. Znajdują się tam również tablice zakazujące wstępu. Ale mimo to obiekty te są permanentnie nawiedzane i rozkradane przez poszukiwaczy złomu. Żeby tego upilnować, chyba trzeba by było postawić tam strażnika z bronią.