Shiny Beats zadebiutowali

Shiny Beats istnieją od niespełna roku. Zaczynali jako duet, później grali w trójkę, by niedawno wrócić do korzeni. Pierwsze utwory zarejestrowali w domowym zaciszu, prężnie reklamowali się w internecie (Facebook, Myspace i Last.fm) i zadebiutowali majowym koncertem w klubie Dobry Dźwięk.

Po kilku wakacyjnych koncertach (Stacja de Luxe, Aloha Bar i na festiwalu dla młodych talentów Magnetofon) przyszła pora na pracę nad debiutanckim mini-albumem. Efekty przyszły pod koniec sierpnia, gdy światło dzienne ujrzało pięć utworów pod zbiorczą nazwą... "Shiny Beats".

- Zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy - mówi Shiny S., żeńska część zespołu.

Wtóruje jej wokalista Shiny Beats, czyli Shiny B. - Zarejestrowany materiał idealnie odzwierciedla nasze muzyczne upodobania. Mamy nadzieję, że się spodoba - dodaje.

Czego można się spodziewać na debiucie Shiny Beats? Dominuje synth-popowa elektronika z tanecznym disco, delikatnie wymieszana z rockowym zacięciem i domieszką rave. Pięć utworów jest bardzo zróżnicowanych, ale największe wrażenie robi "Stars", najbardziej przebojowy na płycie, prowadzony przez bardzo chwytliwy motyw pochodzący z syntezatora.

Czy jest to udany debiut? To już powinni ocenić słuchacze, którzy album mogą pobrać z profilu Shiny Beats na portalu Last.fm. Na pewno trzeba uważnie im się przyglądać, bo na polskim (a już na pewno trójmiejskim) rynku próżno szukać podobnego zespołu.

Po wydaniu albumu, duet z Gdańska wyjechał do Holandii na "Stage Europe Network", czyli ośmiodniowe muzyczne warsztaty. Jest to projekt organizowany przez sześć organizacji kulturalnych z różnych państw. Polski przedstawiciel - Nadbałtyckie Centrum Kultury - wytypował właśnie Shiny Beats.

Dwójka muzyków (prywatnie są parą) miała okazję cztery razy wystąpić dla holenderskiej publiczności w Delft i Rotterdamie, razem z zespołami z Francji, Norwegii, Niemiec, Islandii i oczywiście Holandii.