Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sień Gdańska i żydowski kupiec

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
108 lat temu, 16 listopada 1901 r., otwarto wystawę gedaników podarowanych Gdańskowi przez kupca i kolekcjonera, Lessera Giełdzińskiego.

Lesser Giełdziński przybył do Gdańska z Włocławka. W 1860 r. otworzył własną firmę, która zajmowała się handlem zbożem. Był Żydem, a było to na długo zanim zapanowała brunatna zaraza, dzieląca ludzi ze względu na pochodzenie etniczne i religię, ze szczególnym wskazaniem na spadkobierców Mojżesza. Pruskie państwo, jedno z mądrzejszych (do pewnego momentu) w historii świata, wymagało od swoich obywateli wypełniania powinności względem władcy, programowo natomiast nie wnikało w to, jak i jakiego boga kto wyznaje. Wielu wyznawców judaizmu znalazło wówczas w Prusach bezpieczną przystań na bardzo długo.

Ci właśnie Żydzi szybko stawali się takimi samymi obywatelami państwa pruskiego, a potem II Rzeszy, jak inni. W takich warunkach młody (w momencie otwierania firmy w Gdańsku miał 30 lat) i obrotny Lesser Giełdziński miał szerokie pole dla realizacji swoich uzdolnień kupieckich, ale nie z powodu umiejętności obracania zbożem i gotówką pamiętamy o nim w Gdańsku do dziś, kiedy od jego śmierci minęło sto lat bez jednego roku.

Kolekcja wszystkiego

Lesser, kiedy już firma przynosiła duże zyski, nie wymagała też już ciągłej obecności właściciela i jego stałej uwagi, przeniósł swoją energię na to, o czym zapewne marzył od zawsze. Został kolekcjonerem. W odróżnieniu jednak od większości kolekcjonerów, którzy zwykle specjalizują się a to w znaczkach, a to w rasowych kotach, Lesser kolekcjonował wszystko. Oczywiście nie wszystko w ogóle, tylko wszystko, co go zainteresowało.

A interesowało go to, co było ciekawe, bo: stare, rzadkie, piękne lub niezwykłe. Zbierał więc dzieła sztuki, kunsztowne produkty rzemiosła, mapy, książki, biżuterię, fajki i, co nietrudne do odgadnięcia, judaika. Źródła pozyskiwania eksponatów do swojej kolekcji miał różne. Dysponował odpowiednimi zasobami gotówki, nie miał więc problemu z zakupem artefaktów pojawiających się u antykwariuszy, lub na aukcjach. Ponieważ jednak koniec XIX w. był jednym z okresów historii Europy, w której ludzi fascynowało to co nowe i nowoczesne, w wielu wypadkach udawało się Lesserowi zdobywać za bezcen przedmioty, których ktoś chciał się na gwałt pozbyć, pragnąc zastąpić je czymś modnym, bo nowoczesnym.

Kolekcja rosła. Najpierw gromadził swoje zbiory w siedzibie firmy przy Długiej 18. Z czasem przeniósł je do domu. A mieszkał przy Długiej 29, w kamienicy nazywanej "domem Czirenbergów", czyli tej z medalionami cezarów, słynnym napisem "Pro invidia" i śmiesznym pieskiem na portalu. Tam zbiory wypełniały stopniowo pokój za pokojem. Nie zamykał ich bynajmniej przed światem. Każdy, kogo kolekcja taka interesowała (no może prawie każdy), mógł, umówiwszy się z właścicielem, obejrzeć zbiory, oprowadzany przez dumnego ze swych zbiorów kolekcjonera. Tak powstało wspaniałe muzeum starożytności, jak wówczas określano przedmioty zabytkowe.

Hojny darczyńca

To wszystko co zebrał mógł rzecz jasna trzymać u siebie, jak postąpiłaby większość nałogowych zbieraczy. W 1901 r. postanowił jednak przekazać znaczącą część swoich zbiorów Gdańskowi. Znalazły swoje miejsce w sieni domu przylegającego od wschodniej strony do Dworu Artusa, czyli budynku zwanego dzisiaj "domem Ławy". Zorganizowano tam muzeum gdańskiego wnętrza, potocznie zwane "Sienią Gdańską". Giełdziński przekazał tam insygnia gdańskich cechów, obrazy i ryciny. W ten sposób powstało wspaniałe wnętrze, uwiecznione na setkach zdjęć i pocztówek, oaza dawnego kunsztu i specyficznej dla Gdańska organizacji domowej przestrzeni.

To, co możemy w tym samym miejscu oglądać dzisiaj, to jedynie część eksponatów, które udostępniono do oglądania w 1901 r. Na tym nie zakończyło się dzielenie się przez Lessera Giełdzińskiego zbiorami z Gdańskiem. W 1904 r. postanowił przekazać Wielkiej Synagodze swoją kolekcję judaików. Kolekcja ta, uratowana przed nazistami w 1939 r., została wywieziona do Nowego Jorku i do dziś znaczącą część zbiorów nowojorskiego Muzeum Żydowskiego.

Na cztery wiatry...

Wydzielanie tematycznych części zbiorów i darowywanie ich gdańskim społecznościom było pomysłem nie tylko szlachetnym i wielkodusznym. Okazać się miało również zbawienne dla kolekcji, jako dzieła życia Lessera. To bowiem, czego nie przekazał, zostało po jego śmierci przeliczone, wycenione i sprzedane na aukcji w Berlinie. W ten sposób lata gromadzenia poszły wniwecz - kolekcja uległa rozproszeniu.

Do dzisiaj na światowych aukcjach (w tym równeiż internetowych) pojawiają się obiekty, które pochodzą z kolekcji gdańskiego kupca. Strach myśleć jakich trzeba by pieniędzy, by choćby połowę z nich znowu w Gdańsku zgromadzić.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto