Stoczniowcy piszą do Unii, a przetargi ruszają

16 marca mają ruszyć pierwsze ogłoszenia o przetargu na majątek - przede wszystkim nieruchomości - Stoczni Gdynia. Jeśli do 31 maja nie znajdą się nabywcy, stocznia zostanie postawiona w stan upadłości, a majątek przejmie syndyk. Ministerstwo Skarbu nie widzi jednak powodów do obaw, choć szczegółów na temat potencjalnych kupców nie chce ujawniać.

- Mamy wielu zainteresowanych - mówi "Dziennikowi Bałtyckiemu" podsekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa, Zdzisław Gawlik. - Informację o sprzedaży majątku stoczni rozesłaliśmy przez ambasady do wszystkich krajów, z których firmy kiedykolwiek zainteresowane były polskimi stoczniami.

Stoczniowcy nie są jednak przekonani i przypominają sytuację sprzed roku, gdy rząd również mówił o kilkudziesięciu chętnych na kupno gdyńskiego zakładu. Obok polskich, wymieniano wtedy inwestorów z Wielkiej Brytanii, Francji, czy nawet z Japonii, Norwegi, Stanów Zjednoczonych i Arabii Saudyjskiej.

- Nic z tego nie okazało się prawdą. Na końcu pewnie się okaże, że nie ma chętnych i cały majątek sprzeda syndyk - mówi "DB" Jan Gumiński, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej w Stoczni Gdynia.

Choć likwidacja stoczni jest już pewna, jej pracownicy nie rezygnują z walki. Stoczniowcy z Gdyni i Szczecina wystosowali list otwarty do unijnej komisarz do spraw Konkurencji, Neeli Kroes w sprawie jej zastrzeżeń do specustawy stoczniowej. Według stoczniowców przeczą one wcześniejszym deklaracjom komisarz, że nowi właściciele zakładów mogliby kontynuować produkcję stoczniową. Jak podaje Radio Gdańsk, komisarz chce mieć teraz pewność, że majątek nie będzie sprzedawany w pakietach na tyle dużych, by umożliwiały nabywcy kontynuację obecnej działalności gospodarczej. Stoczniowcy uważają, że Neeli Kroes nie dostrzega nowych realiów spowodowanych kryzysem w gospodarce.

Raport: Likwidacja Stoczni Gdynia