Kuchenne rewolucje z Lęborka:czwartek, 17 listopada, godz. 21.00 |
Zanim opowiem o nowym obliczu Tawerny, sięgnę do archiwów. Oto w 2006 roku zamieściłem na naszym portalu dla smakoszy poszukiwaczesmaku.pl recenzję Tawerny Dominikańskiej. W tamtym czasie restauracja tętniła życiem i faktycznie była godna polecenia. Ciekawa sekcja dań rybnych, dobre sałaty, fenomenalne położenie i ten fantastyczny letni taras z widokiem na Motławę i filharmonię na Ołowiance!
Jakieś dwa lata temu zaczęły do nas docierać sygnały, że w Tawernie dzieje się źle. Kartę okrojono, wprowadzono niezrozumiałe pozycje, jedzenie zaczęło być kiepskie. Taras i widok na filharmonię co prawda ten sam, ale to za mało, żeby polecać lokal jako jeden z najlepszych w Trójmieście. Kropkę nad „i” postawiłem po osobistej wizycie w Tawernie w roku 2009, gdy poprowadziłem tam na lunch szwedzką delegację. Burczące brzuchy, rozwolnienia i wielki wstyd – oto efekt tamtej wizyty. Zdecydowałem wówczas nieodwołanie, że recenzja musi zostać natychmiast usunięta.
Ha, minęły dwa lata i oto Tawerna skontaktowała się z pogotowiem reanimacyjnym Magdy Gessler. Skoro jednak doszło do tego, że właściciele zmuszeni byli okresowo zamykać restaurację, a w oczy zajrzało im widmo bankructwa, trudno się dziwić. Magda Gessler przyjechała do Tawerny, ujawniła wszystkie brudne kąty, wyrzuciła śmierdzącą kapustę pekińską, stare bigosy i cuchnące ryby. Szef kuchni odszedł sam, w czym znacząco ułatwił sprawę, choć ujął nieco dramaturgii programu.
Receptą na Tawernę były oczywiście ryby i właśnie na ryby Magda Gessler postawiła. Świeże flądry, węgorze, bałtycki łosoś i śledź właściciel restauracji kupuje prosto z kutra. Do tego, nieco zaskakująca polędwica z jelenia, no ale skoro wielkie restauracyjne krzesła zdobią wizerunki dziczyzny, w karcie coś z lasu powinno też się znaleźć.
Konfrontacja z restauracyjną codziennością okazała się zaskakująco pozytywna. Odwiedziłem Tawernę kilka razy, zawsze było miło i smacznie, obsługa jak najbardziej profesjonalna, a szef kuchni, pan Darek, przemykał czasami po sali. W menu jeszcze pachniało Magdą Gessler. Były flądry, był węgorz, łosoś bałtycki, śledź a nawet dorsz. Polecają swoje przetwory, które można zabrać ze sobą do domu, a na początek nieodmiennie przed gośćmi ląduje masło śledziowe i wzorowo świeży chleb. Brak tylko tej nieco kontrowersyjnej, ale z pewnością bardzo skutecznej w przyciąganiu potencjalnych gości, lady ze świeżymi rybami przed wejściem. Mi jej w każdym razie specjalnie nie brakowało, a że w środku nigdy nie było pusto, to pewnie gościom także nie.
Postawiłem zatem na dania z ryb, propozycje mięsne i sałaty pozostawiając upartym amatorom jedzenia pod prąd. Z zup najbardziej smakowała mi pikantna rybna, niezła była też kartoflanka z łososiem. Miejscowe pierogi z łososiem pyszne - wzór dla niejednej pierogarni. Mimo że skropiono je zielonym sosem na bazie proszku Knorra, to chciałoby się je jadać bez przerwy. Nadzienie miały wzorowe, ciasto elastyczne i smaczne, a co najważniejsze, podano je świeże. Porządny był też dorsz w warzywach oraz łosoś zapiekany w brytfannie.
Łososia w brytfannie zamawia pewnie większość gości, bo Tawerna reklamuje go szumnie już od samego wejścia. Czarna tabliczka nie może pozostawić nikogo obojętnym, zwłaszcza że łososia poleca się tam aż w trzech językach, także po angielsku: „Baltic salmon baked in the pores”. Łosoś w porach, jak bum-cyk, ale tych, przez które oddychamy :)
Zapiekany łosoś ma w Tawernie chyba pecha. Menu obiecuje go bowiem w brytfannie, która zresztą figuruje tam jako „brytwanna”, a na stole ląduje on w ceramicznym naczyniu do zapiekania. Należy jednak docenić, że danie przygotowywane jest na świeżo, podawane w tym samym naczyniu, w którym się piekło, zatem wybaczmy Tawernie także i to.
Tawerna Dominikańska faktycznie potrzebowała pomocy. Pomoc nadeszła z mediów i została wykorzystana w sposób wręcz podręcznikowy. Właściciele nie grali w programie ani pokrzywdzonych przez los niezdar, ani wszechwiedzących pyszałków. Byli gotowi na zmiany, pokazali, że razem z zespołem tworzą zgraną ekipę i udowodnili, że są gotowi zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Udało się im, Tawerna Dominikańska znów tętni życiem, jedzenie jest świeże i smaczne, aż się chce wracać.
No i ten „Baltic salmon baked in the pores” - nigdzie takiego nie dostaniecie.
Czytaj więcej artykułów Poszukiwacza Smaku:
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?