Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Teatr: Oni muszą pieszo

Ola Keprowska
Ola Keprowska
Mrożek w "Pieszo" opisał przełomowy dla Polaków moment - koniec II wojny światowej i wkroczenie w nowe, z założenia wolne życie. W gdańskim spektaklu w reżyserii Anny Augustynowicz czegoś jednak zabrakło.

Właściwie najważniejsze w "Pieszo" jest oczekiwanie na to, jaka będzie nowa, powojenna jakość życia i jak się w niej odnajdą ludzie, z różnych warstw, z odrębnymi poglądami. Ukazujące nam się parami postaci Ojca i Syna, Baby i Dziewczyny, Pani i Superiusza, Draba i Porucznika Zielińskiego oraz jedyni bohaterowie, którzy przybywają samotnie Nauczyciel i Grajek, reprezentują właśnie te odległe wizje nowego świata i strategie jakie przyjmuje każde z nich. W tym momencie można już zacząć doszukiwać się analogii z "Weselem" Wyspiańskiego a także polemiki z "Popiołem i diamentem" Andrzejewskiego, co oczywiście jest słusznym spostrzeżeniem i celowym zabiegiem Mrożka.

Anna Augustynowicz, która w Teatrze Wybrzeże na warsztat wzięła "Pieszo", skupiła się przede wszystkim na poważniejszej stronie całej tej sytuacji, nieco na bok spychając ironiczną grę, jaką prowadzi z czytelnikiem pisarz. Oczywiście pojawiają się momenty, które nie są pozbawione wszystkich tych cech - choćby rewelacyjne riposty bohatera granego przez Mirosława Bakę i jego potok wysublimowanych przekleństw w rozmowie z Nauczycielem. Jednak dominuje tu ton zdecydowanie wysoki, co z jednej strony może być traktowane jako zaleta.

Widzimy tu przecież rozterki pojedynczych osób ale doskonale zdajemy sobie sprawę, jakie ma to przełożenie na rzeczywistość, jak gorzki los ma każdy z nich i jak walczy z demonami przeszłości i przyszłości. Mamy więc Syna, którego marzeniem jest pójść do gimnazjum - jedna z najlepszych w całej sztuce rola Piotra Domalewskiego, który wciela się w chłopca wyśpiewującego swym poruszającym, na dziecko stylizowanym głosem, piosenki. Snujący się niecierpliwie i jednocześnie niebezpiecznie Grajek, wygłaszający swe patetyczne słowa Nauczyciel, Dziewczyna w ciąży i jej matka, która spędza noc z bohaterem granym przez Grzegorza Gzyla (Ojciec chłopca). Jest też Porucznik Zieliński, druga wyróżniająca się postać w spektaklu, czyli Hubert Zduniak z lekko przerysowanym cwaniaczkiem. Dodać jeszcze trzeba, że pusta, obrotowa, skrzypiąca scena, wręcz oszczędne zaopatrzenie aktorów w rekwizyty i słyszane gdzieś w oddali głosy bom i wyczekiwanego przez wszystkich pociągu poruszają dogłębnie, aż do momentu, kiedy dekoracja opada ukazując już nowy świat, niekoniecznie dla każdego szczęśliwy.

Jednak czegoś u Augustynowicz brakuje. Jakby każda z postaci była tak bardzo schematyczna (bo w rezultacie odnosząca się przecież i tak do ogółu), że aż za bardzo odarta z indywidualnych cech bohaterów, które Mrożek całkiem na serio i nie przypadkowo opisał. Zapewne tego właśnie jest tu za mało.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto