MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Tegoroczna Feta okazała się wyjątkowo udana

Grażyna Antoniewicz
"Saurus" teatru Close-Act z Holandii
"Saurus" teatru Close-Act z Holandii Kamila Zarembska
Pląsały topielice na trzęsawiskach, srebrne prehistoryczne gady ogryzały liście z drzew, wojacy napoleońscy strzelali z armaty. Żar lał się z nieba, a tłumy wędrowały za artystami ulicami Starego Przedmieścia, wdrapywały się na bastiony. W tym roku XIV Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA zaskoczył. Mniej było ognia, efektów pirotechnicznych, szaleńczej błazenady, zaczepiania przechodniów.

A jednak... ta FETA była absolutnie wyjątkowa. Między innymi dlatego, że Elwirze Twardowskiej (szefowej festiwalu) udało się odczarować Stare Przedmieście w Gdańsku - miejsce wyjątkowe, pełne legend i zabytków.

Zdjęcia z Fety - kliknij

Nawet pogoda dopisała. Przez trzy dni nie padało, jednak w sobotnie popołudnie niebo się zachmurzyło. Wówczas aktorzy duńskiego teatru Dansk Rakkerpak poprosili widzów, aby odegnali chmury. Udało się i zobaczyliśmy zabawne przedstawienie o burmistrzu budującym fontannę dla swojej chwały (przy pomocy taniej siły roboczej, czyli polskich robotników).

Wkrótce jednak zaczął padać deszcz. Mimo to aktorzy z Izraela na Bastionie Gertrudy zdecydowali się zagrać piękny plastycznie spektakl o stworzeniu świata na podstawie starohebrajskich podań.

- Publiczność jest nieprawdopodobna - zapewnia Elwira Twardowska. - Nawet w ulewnym deszczu wszystkie spektakle miały frekwencję. O pierwszej w nocy skończył się "Finis Terrae" czeskiego Teatru Continuo, oglądało go prawie dwieście osób. Widziałam wiele przedstawień, ale to zauroczyło mnie swoim pięknem i znakomitą realizacją.

"Finis Terrae" - połączenie współczesnego teatru ruchu z komedią dell'arte, alegoryczna opowieść o mężczyznach, którzy poszli na wojnę, i kobietach śniących o ich podróżach i miejscach, które zdobywają.

Pada ulewny deszcz, zza kurtyny wychodzi aktorka w stroju błazna i w masce. Mówi do widzów - "Po co tu przyszliście, przedstawienia nie będzie, bo pada, chociaż... mam świetną sztukę. Ale ponieważ pada, nie zagramy...". Zdezorientowani widzowie jednak zostają. Aha, jak wy oglądacie, to i ja pooglądam. Bierze krzesło, siada. W pewnym momencie zza pazuchy wyciąga kukiełkę króla i król każe jej grać.

Tak zaczyna się spektakl, który na długo pozostanie w pamięci, zostawiając wrażenie czegoś wyjątkowego. Po przedstawieniu aktorzy w deszczu wychodzili do ukłonów, a publiczność nie przestawała nagradzać ich brawami.

Także egzotyczne i pełne magii przedstawienie z odległej Indonezji zachwyciło.

Jednak nie tylko dla mnie, ale zapewne także dla wielu widzów hitem tegorocznej FETY był spektakl "Mura" berlińskiego teatru Grotest Maru, który nawiązywał do tradycji pielgrzymek wyruszających z Gdańska do odległego Santiago de Compostela. Wzięło w nim udział około 120 osób. W czwartkowe popołudnie aktorzy zgromadzili się przed klubem kajakowym Żabi Kruk, wzięli w dłonie pielgrzymie kije, aby wyruszyć w teatralną pielgrzymkę, poznając tajemnice Starego Przedmieścia.

Do kija doczepili wstążkę, na której napisali intencję, w jakiej pielgrzymują. Przed drogą zatrzymali się jeszcze na chwilę, bo w ruinach ubrana na biało kobieta opowiadała swoją historię. Ze śpiewem wbiegły praczki, aby piorąc bieliznę w Motławie poplotkować. Wreszcie przypłynęły dziwne, ubrane w mundury postaci, była to Armia Zbawienia zbierająca datki na biednych. W końcu razem z kobietą i pielgrzymami wyruszamy. Spektakl oparty jest na legendach i podaniach dotyczących Starego Przedmieścia. I tak dowiedziałam się, że w osiemnastym wieku najsłynniejsza w Gdańsku kawiarnia znajdowała się na ulicy Żabi Kruk. W angielskim przewodniku dla podróżujących dżentelmenów można było przeczytać: "Najlepsza kawiarnia w Gdańsku znajduje się na Starym Przedmieściu. Jest to mały dom z ogrodem. Zarówno oficerowie, damy, jak i kupcy oraz inni szanowni obywatele mogą tam latem miło spędzić czas".

W czwartek zjawiło się na tej pielgrzymce ze dwa tysiące widzów. Trudno było coś zobaczyć. Wyruszyłam więc ponownie następnego dnia. W pamięci pozostał mi obraz płonącej księgi unoszącej się na Motławie, zapamiętam płonące trzewiki, ugaszone przez aktorkę stopami - scena symbolizująca trud długiej wędrówki do świętego miejsca. Była też zwodnica na mokradłach, a może syrena? Zamaskowani panowie wdrapywali się do kamienicy na Żabim Kruku, w której mieszkały damy lekkich obyczajów.

Poetyckie, pełne przenośni, symboliki sceny każdy odczytywał po swojemu.

I wreszcie liryczny finał... W spektaklu udział wzięli m.in. bębniarze, Chór Mieszczan Gdańskich, fanfarzyści Orkiestry Morskiego Oddziału Straży Granicznej, harcerze i inni.

Zapamiętam to długie, dwugodzinne wędrowanie po Starym Przedmieściu. Mieszkańcy dzielnicy z życzliwością przyjęli artystów, udostępniając na czas spektaklu okna i balkony.

Niektóre przedstawienia oczarowały widzów rozmachem inscenizacji, pomysłami, perfekcyjną grą aktorów, inne humorem.

Czasem widowiska grane były o tej samej porze i trzeba było wybierać - teatr belgijski czy rosyjski?
Wczoraj przed północą na placu Wałowym na finał zagrano spektakl "Pandora" teatru Aristas (Hiszpania, Katalonia). Wielkie nocne widowisko. Aktorzy i tancerze ożywili stwory i postaci wychodzące z puszki Pandory. Na ten spektakl przyjechali do Gdańska widzowie z całej Polski.

Jedynym odwołanym przedstawieniem była gdańska "Nić Ariadny" Teatru Na Specjalne Okoliczności. Twórcy obiecują, że zagrają je wkrótce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie żyje Jan A.P. Kaczmarek. Zdobywca Oscara miał 71 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto