Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Transvizualia 2012: Festiwal idzie w drobrą stronę. W tym roku na czwórkę

Redakcja
Tegoroczna edycja Transvizualiów udowodniła, że wieloletnia ...
Tegoroczna edycja Transvizualiów udowodniła, że wieloletnia ... Cezary Mordawski
Tegoroczna edycja Transvizualiów udowodniła, że wieloletnia impreza obiera nowy kierunek rozwoju.

W tym roku festiwal opuścił dobre, acz niekoniecznie odpowiednie na takie imprezy, miejsce - Pomorski Park Naukowo-Technologiczny. Także renoma zaproszonych gwiazd pokazuje, że impreza otwiera się na nową publikę.

Bardzo duże zainteresowanie

Takie ruchy sprawiły, iż muzyczna część festiwalu cieszyła się niespotykanym dotąd zainteresowaniem. Stąd decyzja, zaledwie niecałe dwa tygodnie przed startem, o zmianie miejsca na większe - namiot na gdyńskiej plaży. Decyzja, która mocno utrudniła życie organizatorom.

Natura jest nieobliczalna, dlatego wielka wichura, która w piątkowy wieczór zebrała się w Gdyni nie mogła być zaskoczeniem. Zaskoczył za to jej rozmach, zmuszając do wstrzymania występów o godzinie 22. Dobra decyzja, zwłaszcza, że będąc na koncercie chwilę wcześniej namiot strefy festiwalowej mocno się chybotał i przypominał niezbyt miłe obrazki z Pohody 2009 czy Pukkelpop 2011...

W tamtym momencie nikt nic nie wiedział. Organizatorzy - czy wiatr ustanie i koncerty zostaną rozegrane, uczestnicy - czy jest sens czekać nieokreślony czas na coś co niekoniecznie może nastąpić. Wiele osób zrezygnowało, inni wytrwale czekali w Contrast Cafe. Zabrakło odpowiedniej komunikacji, oficjalne informacje od organizatorów rozchodziły się pocztą pantoflową.

Festiwal wygrał z pogodą

Po niemal trzech godzinach udało się - wiatr zmalał, muzycy oraz VJ-e zajęli miejsca na scenie i grali. Tutaj organizacja już spełniła wszelkie oczekiwania - stracone niemal trzy godziny nadrabiano błyskawicznie. Do tego stopnia, że ostatni koncert Vladislava Delaya rozpoczął się z jedynie 25-minutowym opóźnieniem. Drugiego dnia problem wiatru zniknął, komplikacji nie było. Było widać również różnicę frekwencji - pierwszego dnia bardzo dużo osób się poddało, by drugiego zrobiło się dość tłoczno.

A jak było pod względem najważniejszym, czyli muzycznym? Bardzo dobrze! Tak doskonale nagłośnione koncerty w Trójmieście to rzadkość, a głębokość basów i czystość sampli to w tego typu muzyce bardzo istotne elementy wpływające na odbiór. Doskonale spisał się jeden z ciekawszych gości festiwalu oOoOO, który sprawił, że trzy godziny wyczekiwania się po prostu opłacały.

Doskonale spisał się Monolake, który potrafił nie tylko hipnotyzować, ale i poruszyć do tańca. Zaś jego niespodziewany występ ze wspomnianym już Delayem był jedną z najlepszych chwil całej imprezy. Drugi dzień to rewelacyjny polski przykład: Napszykłat, którzy pokazali się obok zagranicznych gości niewiele im ustępując klasą.

Ital Tek szeroką gamą swych dźwięków wciągnął bardzo wielu uczestników w dynamiczny, pełen drobnych smyczków trans. Ale drugiego dnia wyczekiwany był głównie King Midas Sound oraz Venetian Snares. Ten pierwszy łączył się ze strachem: organizatorzy ostrzegali o spodziewanej wyjątkowo mocnej linii basu. Tak też było 110 decybeli pięknych dźwięków (zagrali live zamiast dj seta, co wyszło na plus). Stroboskopy, gęsty dym, ogłuszające (niemal dosłownie) basy i doskonałe dźwięki łączące stary dobry trip hop z tym co nowe w muzyce elektronicznej.

I na koniec Venetian Snares. Zapełnił namiot niemal do granic możliwości. Publika żywo reagowała na kolejne złamania bitów i próbowała nadążyć za podkręconym do granic możliwości tempie. Przyznać jednak, że to nie do końca moja muzyka, więc uciekłem z namiotu po 10 minutach. Ale byłem jednym z niewielu.

Mocna czwórka dla Transvizualiów

Jak można podsumować tegoroczne Transvizualia? Uciekając się do szkolnych ocen, moim zdaniem na 4. Dlaczego? Przecież był doskonały dźwięk, świetni muzycy, o to w festiwalu muzycznym powinno chodzić! Jednak organizacja też ma wpływ. Co prawda wiatr nie został zaproszony przez organizatorów, jednak nie jest trudno przewidzieć, że jesienią nad morzem zdarzają się dość często mocniejsze wiatry.

Rozumiem, że decyzja o tym zapadła niedługo przed samą imprezą, ale sprawiła ona, że wiele osób zrezygnowało z czekania na koncerty w piątkowy, wietrzny wieczór. Zabrakło mi też rożnych powierzchni do wyświetlania wizualizacji o eksperymentów ze światłem, które były znakiem rozpoznawczym festiwalu. Zaś tutaj, mimo świetnych wizualizacji, ekrany były rozmieszczone jak na każdym innym festiwalu. A szkoda.

Sama impreza zmierza jednak w dobrym stylu. Wychodzi do coraz większej publiki, występują na niej coraz lepsze nazwy i daje to nadzieję na to, że wkrótce impreza ta będzie kolejnym znakiem rozpoznawczym Gdyni w muzycznym świecie: obok mainstreamowych Open'era czy Cudawianków jest miejsce też dla ambitniejszej muzyki elektronicznej.

Więcej o Transvizualiach 2012:


Akredytacja za relację: Twórz z nami MMTrojmiasto!


Polska - Urugwaj 14 listopada na PGE Arena Gdańsk.


Tragiczny wypadek w Gdańsku Wrzeszczu


Koncerty w Trójmieście: Co, gdzie i kiedy

dodaj artykułdodaj wpis do blogadodaj fotoreportażdodaj wydarzenie
od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto