Walka o limity i oczka

Pięciodniowe obrady Międzynarodowej Komisji Rybołówstwa Morza Bałtyckiego, przyznające limity połowowe dla rybaków z krajów nadbałtyckich, rozpoczęły się wczoraj w Berlinie.

- Ustalenie przyszłorocznych kwot połowowych na Bałtyku nastąpi w ostatnim dniu obrad komisji - mówi Jan Goździkowski, zastępca dyrektora Departamentu Rybołówstwa Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. - Poprzedzi je opinia Międzynarodowej Rady Badań Morza o stanie zasobów ryb w Bałtyku. Wiadomo, że są one coraz mniejsze. Ubywa dorszy, których połowy zaliczają się do najbardziej opłacalnych. Nie należy więc spodziewać się zwiększenia limitu na te ryby. Niewykluczone, że zostanie on nawet obniżony.
Andrzej Tyszkiewicz, wiceprezes Krajowej Izby Rybackiej, nie ukrywa, że rybacy obawiają się zmniejszenia w przyszłym roku limitu na dorsze. Mówi się, że w stosunku do i tak małej kwoty ubiegłorocznej, może być on obcięty o 20 proc., czyli obniżony do 13 tys. ton dorszy. Ilość tę trzeba będzie rozdzielić pomiędzy prawie 400 kutrów. Uczyni to połowy nieopłacalnymi.
Oprócz sprawy limitów, przedstawiciele polskich organizacji rybackich biorący udział w spotkaniu chcą poruszyć sprawę ujednolicenia wielkości oczek w sieciach do połowu dorszy. Z uwagi na ochronę tych ryb Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi od pierwszego września wprowadziło obowiązek stosowania przez naszych rybaków sieci o większych oczkach. Prześwit musi wynosić 130 mm. Oznacza to, że będą przez nie przedostawać się również większe, wymiarowe dorsze. Pogorszą się zatem wyniki połowowe i zmaleją przychody armatorów kutrów. Rybacy chcą mieć takie same szanse, jak armatorzy kutrów unijnych, których obowiązują mniej restrykcyjne normy.