Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wywiad z Valdo [konkurs]

Łukasz Stafiej
Łukasz Stafiej
O snach, gitarowym graniu i Philipie K. Dicku opowiada MMce Radosław Żydonik, wokalista i lider morąsko-gdyńskiego zespołu rockowego Valdo.
KONKURS
Wśród osób, które do końca weekendu wpiszą się w komentarzach pod wywiadem, rozlosujemy płytę zespołu Valdo "Na krawędzi snu".

Gracie muzykę w zasadzie mało modną – solidny, gitarowy rock. Co myślisz o takim "klasycznym" graniu w dobie zalewu wszelkimi maściami indie i alternatywy, które często karmią się właśnie trendami?
Wydaje mi się, że tego typu granie będzie zawsze miało swoich zwolenników. Zresztą odwoływanie się do klasyki rocka jest teraz w modzie. Choćby The Withe Stripes, Kings of Leon, czy masa innych zespołów. Osobiście dzielę muzykę na dobrą i niedobrą i nie jest dla mnie istotne to, czy jest ona określana jako indie, emo, fusion, nosie, czy co tam jeszcze wymyślono. Rock dorobił się już tradycji i taki ukłon w przeszłość to świetna zabawa. Mody przychodzą do nas wraz z etykietkami z Wysp i zza wielkiej wody. Wówczas to na rodzimym gruncie wyrastają zespoły-efemerydy, które starają się naśladować swoich idoli. Myślę, że paradoksalnie rodzimy muzyczny rynek psują instytucje które powinny go kształtować – duże wytwórnie szukające kalki zagranicznego wykonawcy i na siłę go lansujące rozgłośnie radiowe niosące to w eter. Na szczęście zdarzają się jeszcze złote samorodki [śmiech].

Podążacie własną ścieżką, wydaliście dwie płytki. Paradoksalnie jesteście bardziej niezależni niż wszystkie te zespoły, co za wszelką cenę chcą głośno debiutować w mediach…

Wszyscy chcieliby głośno debiutować w mediach [śmiech]. Rzeczywiście działamy nieco z boku i można powiedzieć, że jesteśmy alternatywą dla różnych modnych alternatyw. Granie to nasze hobby. Utrzymujemy się z innych zajęć. Nie ma u nas parcia na jakiś wielki sukces czy karierę. Miło jest po prostu zagrać z kolegami fajny koncert. Gramy to co chcemy, z kim chcemy i jak chcemy. Ale to już chyba kwestia podejścia do życia w ogóle.

"Na krawędzi snu" to koncept-album - pomysł rzadki w muzyce nie-eksperymentalnej...

Bardzo lubię nieco eklektyczne i zróżnicowane klimatycznie albumy, jednak cały czas osadzone mocno w rocku takie jak np. „King for a Day…” Faith No More. Nasza nowa płyta jest pod względem rockowych klimatów zróżnicowana, a spójności nadaje jej właśnie tematyka zawarta w tekstach. Taki temat pozwala na dużą dowolność, wariacje, nieuporządkowanie, bo nie ma czegoś takiego jak logika snu – tu wszystko jest możliwe. Nie chcieliśmy jednak nagrywać płyty eksperymentalnej. Założyliśmy, że ma to być album zbudowany w oparciu o klasyczna rockową sekcję, piosenkowy, ze smaczkami w postaci odgłosów otoczenia i drugoplanową, ukrytą w tle elektroniką.

Ciekawy jest motyw otwierających płytę rozmów o śnie…
Kiedy kończyliśmy pracę pomyślałem, że fajnie byłoby, gdyby album otwierało intro wprowadzające słuchacza w klimat płyty. Wziąłem dyktafon i przepytałem przypadkowych ludzi i znajomych na temat ich refleksji związanych ze snem. Całość zmontowałem tak, aby nawiązać do „Dark Side Of The Moon” Pink Floyd. Z kolei wpływ na teksty utworów miała lektura opowiadań Philipa K. Dicka, którego kluczowym motywem twórczości jest pytanie, czy to co nas otacza istnieje naprawdę. Szczególnie utkwił mi wówczas fragment jego opowiadania „Eksponat”, w którym jeden z bohaterów sugeruje drugiemu, że jest człowiekiem ożywionym przez jego sny. Dicka można więc uznać za kogoś w rodzaju patrona tej płyty [śmiech].

Dlaczego temat snów aż tak Cię pociąga?

Często towarzyszy mi poczucie odrealnienia i zaczynam zastanawiać się, czy wszystko co mnie otacza nie jest aby złudzeniem. Można powiedzieć, że sen w krzywym zwierciadle odbija rzeczywistość i czasem jest na tyle sugestywny, że wpływa na naszą rzeczywistość. Pewne sytuacje ze snów przenosimy do rzeczywistości i już nie wiemy, czy coś nam się śniło czy wydarzyło się naprawdę. Poza tym lubię spać. To bardzo inspirujące [śmiech].

Okładka autorstwa Rafała Skotnickiego przedstawia człowieka zagubionego we śnie? A może takiego, którego światem jest właśnie sen?
Fajne jest właśnie to, że patrząc na nią, zadajesz sobie to pytanie. Ta okładka składa się z czterech części. Chodziło nam o pokazanie kogoś w rodzaju wędrowcy po snach. Na każdej kolejnej części okładki głowa bohatera zaczyna coraz bardziej przypominać księżyc, tułów niebo i krajobraz, aż dochodzi do doskonałego zespolenia z nocą.

Jakie plany ma Valdo na najbliższą przyszłość?

Już powoli zabieramy się za materiał na kolejną płytę. Bardzo energetyczna rzecz się zapowiada... Wiosną ruszamy w małą trasę koncertową. Z pewnością zagramy w Trójmieście i myślę, że na tutejszych scenach będziemy w najbliższym czasie pojawiać się częściej.

 

Zapraszamy na stronę internetową zespołu oraz profil myspace.


od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto