Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

XIII Festiwal Szekspirowski: Hamletowski klip

Magda Przychodzeń
Magda Przychodzeń
Przez moment mamy wrażenie, że to nie teatr, a multimedialne laboratorium. Ogromny ekran i okalające go sześć niedużych monitorów i kamer. Wszystko to prowadzi widza przez "Hamleta".

Tło sceny Teatru Muzycznego w Gdyni stanowił ogromny ekran, na którym wyświetlona była filmowa wersja Hamleta z 1964 roku, wyreżyserowana przez Johna Gielguda, z Richardem Burtonem w roli tytułowej.

Wszystko to po to, aby aktorzy występujący na deskach teatru, mogli śledzić każdy ruch i gest, mogąc kontrolować go z emitowanym obrazem. Bo właśnie na tym opierał się ruch sceniczny i mimika postaci. Choreografia była bardziej skomplikowana, gdyż taśma została poprzecinana licznymi pauzami, szumami, zaciemnieniami postaci.
Brakujące sekwencje filmu Gielguda były zastępowane fragmentami pochodzącymi z innych ekranizacji (m.in. fragm. filmu Kennetha Branagha). W tym postmodernistycznym miksie, film wnika w realność sceny i na odwrót: elementy teatralnego "tu i teraz" przenoszą się na ekran.

Członkowie The Wooster Group mówili tekst pośpiesznie, rytmicznie i tak, że trudno było skupić na nich uwagę w otaczającym scenę szumie zgrzycie sprzętów i kalejdoskopie obrazów. Hamlet-Shepard żartował, tańczył i udawał, że gra na gitarze.

Dodatkowo aktorzy mechanicznie powtarzali gesty, ruchy głową i drżenie, a wszystko w zgodzie z odtwarzanym filmem. Podobnie było ze scenografią wzorowaną na dekoracji filmowej: długi metalowy stół, fotel królewski to wózek inwalidzki, na szpitalnych chodzikach przysiadają monologizujący bohaterzy. Motyw szpitalny podkreślała krzątająca się pielęgniarka, a także kostiumy niektórych aktorów przypominające kaftany bezpieczeństwa.

Widowisko nasunęło myśli, iż tragedia rozgrywa się wśród bohaterów potrzebujących pomocy, bliskich obłędu i szaleństwa. Motyw wyniszczenia i choroby, odpowiada sytuacji rozgrywającej się na monitorach. Taśma coraz częściej "skacze", coraz częściej zanikają sylwetki postaci, a w końcu pojawia się "śnieg". Obraz zatarł się, uległ implozji, zanikł. Dramat dobiegł końca.

Cały spektakl robi wrażenie transowego teledysku. Widz przestaje odróżniać poszczególnych bohaterów a nawet gubi sens całego wydarzenia. Ale ten pozorny jazgot tylko uwypukla dramaturgię Szekspirowskiego tekstu, podkreślając zagubienie zarówno Hamleta jak i współczesnego człowieka.

Hamlet w reżyserii Elizabeth Lecompte zadziwia, zniechęca, skłania do myślenia, na pewno nikogo nie pozostawia obojętnym wobec przedstawienia.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto