Dramat jest inspirowany prawdziwą historią mordu na niewiernej kochance, za którą Frank Woyzeck został skazany na śmierć i stracony. To kolejna premiera, która - jak zaznaczają artyści i twórcy - jest dla nich testem.
Pokonać siebie
- Taki dramat jak "Woyzeck" jest dla całego zespołu artystycznego olbrzymim wyzwaniem. Potrzebne jest wyjście poza twórcze wyobrażenia - mówił na spotkaniu z dziennikarzami Ingmar Villqist, dyrektor gdyńskiego teatru.
Reżyserką przedstawienia jest Katarzyna Deszcz, która zwierzała się ze swoich odczuć związanych z praca z zespołem gdyńskiego teatru.
- Absolutnie nie trzeba było zmuszać aktorów do nowych zachowań. Wręcz przeciwnie, poczułam w nich potrzebę "pójścia dalej" - tak zareagowała na pytanie dotyczące małego doświadczenie aktorów z Gdyni z tak trudną dramaturgią.
Od galimatiasu do sensu
O specyficznym "niebezpieczeństwie" podjęcia się tytułowej roli Franka Woyzecka opowiadał Dariusz Siastacz, znany widzom m.in. z roli brawurowej roli Greka Zorby w spektaklu "Zorba".
- Pierwsza przymiarka do roli przypominała olbrzymi galimatias. Miałem jednak poczucie, że to, co robimy ma sens - zaznaczał Siastacz.
Podkreślał, że mimo pozornych trudności praca na tekstem Buchnera była wspaniałą przygodą intelektualną.
- Cały czas pracujemy, by spektakl nabrał odpowiednich kształtów. Z pewnością mogę powiedzieć, że nie żałuje pracy nad tym dramatem - wyjaśniała Deszcz.
O tym, czy ekipa artystyczna Teatru Miejskiego w Gdyni podołała zadaniu będzie się można przekonać już w sobotę, 7 marca o godz. 19, kiedy odbędzie się premiera sztuki "Woyzeck".
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?