W sprawie chodzi o demonstrację "Marsz Pustych Garnków" przeciw podwyżce czynszów, która 14 maja 2011 r. przemaszerować miała spod kina Krewetka ulicami Rajską, Wały Piastowskie i Jana z Kolna na placyk naprzeciwko pętli autobusowej. W czasie jej trwania na placu Solidarności odbywały się uroczystości związane z wmurowaniem kamienia węgielnego pod budowę Europejskiego Centrum Solidarności. W imprezie, oprócz władz miasta, brał udział prezydent Bronisław Komorowski.
Zobacz także: Rozprawa odwoławcza w sprawie zbiórki pieniędzy
Do organizatorów trafiły drogą e-mailową dwa stanowiska Urzędu Miejskiego - jedno zakazujące demonstracji i drugie skracające jej trasę. Dla ruchu zamknięto Wały Piastowskie i ul. Jana z Kolna, a koło siedziby Solidarności ustawiono barierki. Mimo to, manifestanci przekonani o bezprawności blokady, próbowali przechodzić pomiędzy nimi. Interweniowała wynajęta przez miasto agencja ochrony, która użyła gazu pieprzowego i tarcz.
W piątek gdański sąd uznał, że jedyny oskarżony, który odwołał się od wyroku nakazowego - Łukasz Muzioł z grupy Nic o Nas Bez Nas nie złamał prawa.
- Pewne zdziwienie w ocenie sądu spowodował zarzut poprzez "próbę sforsowania barierki", jak próbą zrobienia czegokolwiek może rażąco naruszyć porządek - nie kryła wątpliwości sędzia Anna Grzyb-Koniuszaniec w uzasadnieniu wyroku. - Jednokrotne kopnięcie barierki zarejestrowane na analizowanych materiałach filmowych w momencie, kiedy sytuacja między protestującymi a ochroniarzami się zaogniła, a za barierką znajdowało się kilkunastu ochroniarzy trudno uznać za zachowanie rażące, choć można ocenić je negatywnie. To było zamanifestowanie protestu przeciw powstrzymaniu demonstracji - oceniła sędzia, która podkreśliła, że "działanie miało incydentalny charakter".
Anna Grzyb-Koniuszaniec dodała, że według jej ustaleń zakaz odbycia zgłoszonego zgromadzenia, który zapadł na dzień przed jego planowanym rozpoczęciem był bezprawny. - Demonstracja na tej trasie została zarejestrowana na początku maja, a Urząd Miejski podejmując decyzję o jej zakazie nie dopełnił ustawowych zapisów mówiących, że może to zrobić w ciągu 3 dni i nie później niż na 24 godziny przed planowanym terminem rozpoczęcia. Te przesłanki powinny być traktowane łącznie - podkreśliła sędzia. Dodała jednak, że ZDiZ miał prawo zamknąć ulicę dla ruchu, a "obwiniony miał obowiązek zastosowania się do blokady", bo ta nie była obwarowana podobnymi terminami.
- Wyrok świadczy o tym, że miasto podjęło decyzję bezprawnie, to materiał do przemyślenia dla urzędników, którzy uparcie forsują interpretację, że na pięć minut przed zamknięciem urzędu mogą pocztą elektroniczną wysłać zakaz zgromadzenia i, że to w porządku w demokratycznym państwie prawa - przekonywał Muzioł, który podkreślał, że decyzja wbrew wcześniejszym zapewnieniom magistratu nie zapadła na skutek wniosku Biura Ochrony Rządu. Dodał, że w minionych dwóch latach w związku ze sprawami związanymi z protestami przeciw podwyżce czynszów komunalnych zgłaszanymi na policję przez gdański Urząd Miejski przed sądem stawiał się 20 razy.
Mateusz Morawiecki przed komisją śledczą
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?