Menedżer Śródmieścia musi radzić sobie sam. Władze Gdańska nie szukają drugiej osoby

Jakub Żelazny, menedżer Śródmieścia w Gdańsku, musi sobie radzić sam.

- Dajemy sobie miesiąc na ocenę efektywności jednego menedżera. Po tym czasie zdecydujemy, czy jest konieczność zatrudniania drugiej osoby - informuje Piotr Grzelak, wiceprezydent ds. polityki komunalnej. - Spotkaliśmy się z Jakubem Żelaznym i uznaliśmy, że na razie kontynuujemy pracę nad wyznaczonymi wcześniej kierunkami.

W poniedziałek minęły równo dwa tygodnie, odkąd władze Gdańska powołały menedżera Śródmieścia. Dzień po oficjalnym przedstawieniu, z pracy zrezygnował Tomasz Wróblewski, uzasadniając to "powodami osobistymi".

Czytaj również: Gdańsk: Tomasz Wróblewski zrezygnował ze stanowiska menadżera Śródmieścia
Władze Gdańska przyznawały, że niespodziewana rezygnacja Wróblewskiego sprawiła im nie lada problem. "Powody osobiste", które stanęły Wróblewskiemu na drodze w menedżerowaniu, nie przeszkodziły mu w pracy dla Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego, gdzie doradza wojewodzie w zakresie mediów i komunikacji społecznej.

- Nie pracuję tam na etacie, świadczę usługi doradcze na zasadzie umowy zlecenia - mówi Wróblewski.

Jakub Żelazny twierdzi, że dostosował się już do nowej sytuacji.
- Przejęcie całości spraw wymagało niewielkiego ich przeprofilowania i wiązało się z pewnym opóźnieniem w mojej pracy. Niemniej działam zgodnie z przyjętymi założeniami - mówi Żelazny. - Pierwszy tydzień upłynął mi m.in. na przyjmowaniu skarg i uwag od mieszkańców. W drugim tygodniu pracy rozpocząłem spotkania z dyrektorami wydziałów i jednostek podległych Urzędowi Miejskiemu, z jakimi będę współpracował. Powołałem również komisję roboczą z przedstawicielami instytucji dbających o czystość miasta i dokonaliśmy obchodu po Starym i Głównym Mieście, sprawdzając stan techniczny i czystość wiat śmietnikowych.

Żelazny teraz przygotowuję serię spotkań dla mieszkańców ws. zagospodarowania podwórek.