MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Czy K. Kornatowski ukrywał komunistyczną zbrodnię?

(bmk, maj, lp)
Fot. A. Warżawa
Fot. A. Warżawa
Leszek Lackorzyński, były opozycjonista, a w wolnej Polsce szef Prokuratury Wojewódzkiej w Gdańsku, wierzy w uczciwość Konrada Kornatowskiego – oskarżonego przez Jana Rokitę o pomoc w ukryciu zbrodni ...

Leszek Lackorzyński, były opozycjonista, a w wolnej Polsce szef Prokuratury Wojewódzkiej w Gdańsku, wierzy w uczciwość Konrada Kornatowskiego – oskarżonego przez Jana Rokitę o pomoc w ukryciu zbrodni komunistycznej. Za szefa polskiej policji ręczą także ministrowie: Janusz Kaczmarek i Zbigniew Ziobro.

Tymczasem Jan Rokita, szef komisji nadzwyczajnej, która począwszy od 1990 r. badała zbrodnie stanu wojennego i zajmowała się m. in sprawą domniemanego zabójstwa Tadeusza Wądołowskiego przez gdyńską milicję w 1986 r., podtrzymuje swoje oskarżenia: – Kornatowski wbrew wszystkim procedurom, wbrew kodeksowi postępowania karnego, spotkał się z ekspertem od sekcji zwłok i kazał mu sfabrykować dowód, że bicie nie ma związku ze śmiercią.
Jednak Kornatowski stanowczo zaprzecza. – To jest po prostu kłamstwo – powiedział. I zapowiada wystąpienie na drogę sądową w procesie karnym i cywilnym przeciwko Rokicie. – Ufam Kornatowskiemu – oświadczył minister Kaczmarek. Według niego, fakty i dokumenty potwierdzają to, co mówi szef policji. W dodatku – to nie Kornatowski, ale inny prokurator prowadził śledztwo i je umorzył po trzech miesiącach.
– Nikt nigdy z władz wolnej Polski po 1989 roku nie stanął tak otwarcie w obronie zbrodni stanu wojennego, jak dzisiaj zrobił to minister Kaczmarek – grzmiał wczoraj Rokita.
– Na sto procent pan Kornatowski był uczciwym, utalentowanym prawnikiem i prokuratorem. On nigdy nie tuszował spraw, a tym bardziej zbrodni komunistycznej – broni komendanta prokurator Lackorzyński.
Komendant główny policji Konrad Kornatowski zaprzecza, aby miał związek z ukrywaniem zabójstwa Tadeusza Wądołowskiego na posterunku MO w 1986 r. i zapowiada proces przeciwko posłowi Janowi Rokicie (PO). Szef MSWiA Janusz Kaczmarek zapewnia, że ufa Kornatowskiemu i wierzy w jego wersję wydarzeń. Leszek Lackorzyński, dawny opozycjonista i prokurator, także daje wiarę komendantowi.
Właśnie na radę Lackorzyńskiego, opozycjonisty, a w latach 90. prokuratora wojewódzkiego i senatora NSZZ "Solidarność", powołuje się Kornatowski. Lackorzyński, jako szef Kornatowskiego, miał poradzić swemu podwładnemu, aby nic nie robił w związku z faktem, że został wymieniony w raporcie "komisji Rokity" jako osoba współodpowiedzialna za tuszowanie zbrodni dokonanej przez milicję. - Jak on tak mówi, to na pewno to powiedziałem - mówi Leszek Lackorzyński, który dziś niezbyt dobrze pamięta tamtą rozmowę. Jego zdaniem, zgon Wądołowskiego nie nosi znamion zbrodni komunistycznej, a ze strony prowadzących nie było jakichś istotnych uchybień, które mogłyby dawać podejrzenie, że sprawa była tuszowana.
Wądołowski został zatrzymany - jak pisały media - za kradzież kury z kurnika trójmiejskiego kolejarza. Według wersji milicjantów, zatrzymano go w trakcie libacji alkoholowej. 21 października w komisariacie kolejowym nagle zmarł. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano "ostrą niewydolność lewokomorową". Bliscy mężczyzny twierdzili jednak, że został przez milicjantów brutalnie pobity, a sprawę zatuszowano. Komisja Rokity uznała, że śledztwo w tej sprawie prowadzono tak, by "nie uzyskać rzeczywistego obrazu zdarzeń". Jej eksperci podważyli też wiarygodność wyniku sekcji zwłok.
- Pamiętam ten dzień, jakby był dziś - mówi komendant Kornatowski. - Byłem wtedy asesorem zaledwie od kilku miesięcy. Miałem dyżur prokuratorski i w jego ramach udałem się do komisariatu milicji na dokonanie oględzin. Na miejscu był też biegły lekarz, który nie stwierdził śladów pobicia na ciele Wądołowskiego. Kornatowski przyznaje, że zauważył krew, ale jak tłumaczył, mogła ona być wynikiem krwotoku z nosa. Według niego, "gdyby mężczyzna był skatowany, ślady bicia byłyby bardzo wyraźne, tymczasem takich śladów nie było". Kornatowski podkreślił, że mimo to zdecydował o przeprowadzeniu sekcji zwłok Wądołowskiego.
36-letni mężczyzna został pochowany na koszt państwa na cmentarzu Komunalnym w Gdyni. 22 listopada 1987 r. jego ciało zostało ekshumowane przez rodzinę. Nikt nie wie dokąd.
Jan Rokita jednak podtrzymuje swoje oskarżenia. Według niego, Kornatowski od 16 lat nie powinien pracować ani w prokuraturze, ani w policji. Rokitę dziwi też, dlaczego obecny komendant główny nie został pozwany do sądu już w 1991 roku, "kiedy kierowana przez niego komisja opisała wszystkie zdarzenia i zażądała usunięcia Kornatowskiego z prokuratury". - Dla mnie nie ulega wątpliwości, że jeżeli Sejm 16 lat temu stwierdził, że pan Kornatowski jest nieprzydatny do służby w polskim państwie ze względu na swoje niecne czyny w okresie stanu wojennego, to takie stanowisko zajęte przez Sejm w 1991 roku powinno być respektowane przez każdą władzę“ - mówił wczoraj w Sejmie Rokita dziennikarzom. Poseł PO jest także oburzony obroną Kornatowskiego, z którą wystąpił szef MSWiA: - Nikt nigdy z władz wolnej Polski po 1989 roku nie stanął tak otwarcie w obronie zbrodni stanu wojennego, jak dzisiaj zrobił to minister Kaczmarek.
Czy sprawę da się jeszcze wyjaśnić? Być może: szef MSWiA chce powołać specjalny zespół, który zbada ponownie zdarzenie sprzed 21 lat.

Nigdy nie tuszował
Z prokuratorem Leszkiem Lackorzyńskim, b. szefem Prokuratury Wojewódzkiej, b. senatorem, rozmawia Barbara Madajczyk-Krasowska

- Poradził pan komendantowi Konradowi Kornatowskiemu, by nie przejmował się sprawą śmierci Tadeusza Wądołowskiego?
- Jak on tak mówi, to na pewno to powiedziałem. Już nie za bardzo pamiętam. Oczywiście sprawa tej słynnej listy Rokity była w centrum naszej uwagi, osobiście ją badałem.
- Rzeczywiście pan pierwszy zajął się zabójstwem Antoniego Browarczyka (zamordowany w Gdańsku podczas manifestacji w grudniu 1981). Pamiętam, że z pańskiego polecenia zadawano mi pytania, bo pierwszy raz o nim napisałam w "Dzienniku Bałtyckim".
- Tak. My starannie prowadziliśmy to śledztwo. A sprawa Wądołowskiego, to jest przypadek niewyjaśnionej do końca śmierci młodego człowieka w bliżej nieznanych okolicznościach. Takich przypadków zdarza się kilkadziesiąt rocznie w każdym ustroju i w każdym państwie.
- Ale ta sprawa była w raporcie Rokity, a pan mówi, że go dokładnie badał. Dlaczego poradził pan prokuratorowi Kornatowskiemu, by się nią nie przejmował?
- Nie bardzo kojarzę rozmowę. Natomiast uważam, że teraz robi się wielką krzywdę prokuratorowi, komendantowi Kornatowskiemu . Według mojej oceny, jak na owe czasy były wykonywane śledztwa, to było prowadzone w miarę rzetelnie. W Polsce jest kilka milionów śledztw. Gdy ja byłem prokuratorem liczba prowadzonych spraw była porównywalna do obecnych, natomiast prokuratorów było trzy razy mniej. Na dodatek wtedy była nagonka na prokuraturę. Musiałem pilnować zabezpieczenia sądów, to znaczy, żeby prokurator oskarżał i żeby na bieżąco sprawy były kierowane do sądu, by nie było ogromnych zaległości.
- Pan ręczy za prokuratora Kornatowskiego?
- Na pewno, na sto procent pan Kornatowski był uczciwym, utalentowanym prawnikiem i prokuratorem. O tym świadczy jego kariera zawodowa. On nigdy nie tuszował spraw, a tym bardziej zbrodni komunistycznej. Według mojej oceny, w komisji Rokity nastąpiło pomieszanie spraw autentycznych zbrodni komunistycznych ze sprawami innego typu.
- Komisja Rokity miała nie zająć się sprawą, skoro rodzice ofiary napisali, że był on torturowany przez milicję, bo posiadał solidarnościową literaturę?
- Rokita na to popatrzył od strony adwokata strony pokrzywdzonej, a my patrzyliśmy na to z punktu widzenia prokuratury, czyli ewentualnego zaistnienia przestępstwa, znalezienia sprawców i ich ukarania i stąd te rozbieżności w ocenie.
- Ale tę sprawę ocenił ekspert komisji, mecenas Andrzej Zalewski, i jednoznacznie stwierdzał, że prowadzący śledztwo, w tym Kornatowski, uniemożliwili poznanie prawdy.
- W tego typu sprawach zawsze można doszukać się braków, ale to nie znaczy, że mieliśmy do czynienia z przypadkiem świadomego tuszowania zbrodni komunistycznej.
- Komendant Kornatowski zarzuca sobie, że gdy w latach 90. powróciła ta sprawa posłuchał pana - działacza opozycji - i nie uparł się, by ponownie przeprowadzono to śledztwo. A pan żałuje, że mu tak poradził?
- Ja nie byłem wyrocznią. W końcu raport znajdował się w Ministerstwie Sprawiedliwości. Ale i dla nas raport Rokity był zbyt ważny, żebym mógł go zlekceważyć, Wprawdzie jak ja zostałem szefem Prokuratury Wojewódzkiej sprawa raportu już przebrzmiała, bo minął rok. Wróciłem do prokuratury we wrześniu 1991 roku, mimo to zająłem się raportem i po przeanalizowaniu doszedłem do wniosku, że zgon Wądołowskiego, młodego człowieka, jest do końca niewyjaśniony, ale nie ma znamion zbrodni komunistycznej, a ze strony prowadzących nie było jakichś istotnych uchybień, które mogłyby dawać podejrzenie, że to było tuszowanie.
- Nie żałuje pan, że nie polecił wznowić śledztwa?
- Dzisiaj podjąłbym taką samą decyzję. To są sprawy, których nigdy nie wyjaśnimy, ponieważ osoba najbardziej wiarygodna, która mogłaby wnieść istotne okoliczności, czyli pokrzywdzony, nie żyje, a zgonów do końca niewyjaśnionych jest bez liku. Już wiele lat działa IPN i niech bada listę Rokity, ale ja wolałbym, żeby oni zajęli się zbrodniami komunistycznymi, które miały miejsce w latach 45, 46, 47, gdzie mordowano działaczy PSL Mikołajczyka, między innymi szefa PSL na Pomorzu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Komentarze piłkarzy po meczu Polska-Holandia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto