Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dlaczego mają wyprowadzić się z Robotniczej?

Marta Nowicka
Marta Nowicka
Mieszkająca od 7 lat na ulicy Robotniczej rodzina dostała nakaz wyprowadzenia się z zajmowanego przez siebie lokalu. Jak dalej potoczą się ich losy?

Jesienią ubiegłego roku pani Barbara Kaczorowska chciała wyremontować swoje mieszkanie. Przedtem zdążyła już kilkukrotnie poprawić jego stan wymieniając w nim okna na plastykowe i instalując nowy piec. Jednak nie dane jej było wprowadzić w czyn swoich dalszych pomysłów, ponieważ w skrzynce pocztowej znalazła pismo od Urzędu Skarbu Państwa, wzywające ją do natychmiastowego opuszczenia rzekomo bezprawnie zajmowanego przez nią lokalu.

Pani Barbara wraz z rodziną miała opuścić zajmowane przez siebie mieszkanie do 16 listopada zeszłego roku. Miasto nie zapewniło jej żadnego lokalu zastępczego, chociaż teoretycznie nawet niepłacących czynszu lokatorów nie wolno wyrzucić prosto na bruk. W domu przy ulicy Robotniczej jest wielu mieszkańców, którzy nie uiszczają na czas niezbędnych opłat albo na których składane są skargi do administracji. Administratorka budynku była zaszokowana, gdy dowiedziała się o decyzjach urzędu.

Mieszkanie należało do Gertrudy Szulc, przyjaciółki rodziny. Przed swoją nagłą śmiercią, która miała miejsce 5 lat temu, zapisała ona je pani Kaczorowskiej, która jednak jeszcze za jej życia była w nim legalnie zameldowana. Inaczej rzecz się ma z jej mężem i dziećmi, którzy w dowodach jako miejsce zamieszkania wpisany mają adres teściów, mieszkających piętro niżej niż państwo Kaczorowscy.

Urząd Skarbu Państwa po śmierci Gertrudy Szulc, która była głównym najemcą lokalu, zgodził się na zameldowanie tylko jednej osoby, czyli właśnie pani Barbary Kaczorowskiej. Według administratorki lokalu o umowę o najem można się starać najwcześniej po 10 latach mieszkania bez niej. Będzie to miało miejsce dopiero w 2011 roku – co zrobić i gdzie mieszkać ma rodzina Kaczorowskich do tego czasu?

Syn państwa Kaczorowskich pływa, córka w tym roku zdaje maturę. Żadne z nich nie rozumie, dlaczego jako porządni, regularnie płacący czynsz lokatorzy mają być pozbawieni dachu nad głową. Na pytania radców prawnych, jakim prawem (poza tym, że opatrzonym paragrafem 691) można „wzywać do opuszczenia lokalu” człowieka, który od lat zgodnie z tym samym prawem go zamieszkuje, Urząd Miasta jak dotychczas milczy.

- Do teściów nie chciałabym się znów wprowadzać – opowiada pani Barbara – a na wynajęcie nowego mieszkania nas nie stać. Namawiają mnie na złożenie sprawy do sądu, ale wolałabym rozwiązać to polubownie... Gdybym tylko miała umowę najmu, mogłabym zameldować męża i dzieci – wzdycha.

Ciężko znaleźć uzasadnienie dla decyzji urzędu miasta. Fakt, że pani Szulc nie była w żaden sposób spokrewniona z panią Kaczorowską niewiele zmienia. Nawet bycie najbliższym członkiem rodziny nie chroni przed wyrzuceniem kogoś z mieszkania. Domy przy ulicy Robotniczej miały już być burzone, przyznawane pracownikom kolei, a na ich miejscu stawiane miało być nowe osiedle. Jak dotąd, nic z tego nie wyszło, a jedyne, co zmieniło się od listopada ubiegłego roku, to termin „przekazania lokalu właścicielowi”, – czyli prawdopodobnie nieżyjącej od 5 lat pani Gertrudzie Szulc – który Prezydent Miasta Gdańska przesunął na końcówkę kwietnia. Do tego czasu pani Barbara Kaczorowska musi zadecydować, czy chce składać pozew w sądzie, czy innymi drogami walczyć o należący do niej lokal, za który wolno jej płacić podatki, ale w którym nie wolno jej mieszkać.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto