Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dobrowolnie poszli do aresztu!

Ewa Kowalska
Ewa Kowalska
Spośród bez mała milionowej rzeszy mieszkańców trójmiejskiej aglomeracji rzadko komu przychodzi do głowy pomysł zwiedzenia … aresztu. Ba, rzadko kto wie, że to jest w ogóle możliwe.

Zastępca dyrektora Aresztu Śledczego w Gdańsku, Waldemar Kowalski, jest człowiekiem niezwykłym (zbieżność nazwisk z autorką tekstu przypadkowa). Ma w sobie nadzwyczajną pasję poznawania historii więziennictwa w Gdańsku, a co ważniejsze, dzielenia się nią. Jego ogromna wiedza, połączona z niebanalnym poczuciem humoru sprawia, że coraz większa ilość nauczycieli decyduje się na nietuzinkową lekcję historii, podczas której sami stają się słuchaczami. Sława niezwykłego cicerone zatacza coraz szerszy krąg. Dotarła też do organizacji Młodzi Konserwatyści, którzy wyszli z inicjatywą zorganizowania cyklu spacerów dla młodych ludzi z naszej aglomeracji. Na ich apel zgłosiło się ponad sześćdziesięcioro uczniów między innymi z II L.O w Sopocie, Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Gdyni oraz III i XIX L.O. w Gdańsku, którzy 8 lutego stanęli u bram aresztu.

Z drugiej strony krat

Przestąpienie progu Aresztu Śledczego robi wrażenie. Konieczność zdeponowania dowodów tożsamości, bezwzględny nakaz wyłączenia telefonów komórkowych i brzęk zatrzaskiwanych krat powodują chwilę zwątpienia, a w myślach grzmią Elektryczne Gitary - „I co ja robię tu? Co ty tutaj robisz?” Wewnątrz budynku jest normalnie, ot, zwykłe pomieszczenia biurowe, chociaż ustawiony przy drzwiach pojemnik na zużyte baterie pozwala sądzić, że gospodarze tego obiektu, w przeciwieństwie do wielu innych, posiedli dar proekologicznego myślenia. Ten optymistyczny akcent tudzież widok świetlicy, niczym nie przypominającej miejsca potocznie zwanego „pudłem”, umożliwił uczniom powrót do równowagi. Zanim gospodarz spotkania rozpoczął opowieści o historii obiektu, rozbawił zebranych paroma błyskotliwymi stwierdzeniami i quizem z nagrodami.

Tak było naprawdę …

Kiedy rozpoczął się właściwy punkt programu pierwszej, teoretycznej części spotkania, twarze młodych ludzi ponownie nabrały powagi. Informacje, które przekazywał mjr Waldemar Kowalski budziły zainteresowanie i grozę, spotęgowaną jeszcze urywkami filmów „Mydło z ludzi”, „Nowy cień niewoli”, „Nowa władza totalitarna”, „Dedio - przesłuchanie” i „Inka - egzekucja”. Filmy z okresu wojny, czasu „wyzwalania” Gdańska i sposobu działania władz totalitarnych w Polsce działały na wyobraźnię uczniów, toteż część z nich z trudem panowała nad emocjami. Z całą pewnością była to dla nich niezwykła lekcja historii.

Dotknąć celi

Zasadnicze zwiedzanie aresztu zaczęło się na ul. Kurkowej, która dzisiaj zupełnie inaczej wygląda niż ta, przedstawiona na obrazie w świetlicy. Odarta z przedwojennego klimatu miejskiej ulicy, zamknięta bramą ze śluzą, szara i smutna, zachęca raczej do natychmiastowej ucieczki, niż do dalszego zwiedzania przybytku użyteczności publicznej, zwanego aresztem. Niestety, dokumenty złożone w portierni i zamknięta brama uniemożliwiała takową…

Idąc śladami dyrektora, grupa dotarła na dziedziniec Pawilonu Centralnego. Tutaj, słuchając dramatycznych opowieści o losach obrońców Poczty Polskiej czy cywilnej ludności niemieckiej po zakończeniu wojny, młodzież ukradkiem spoglądała w kierunku ekipy aresztantów, którzy właśnie wracali z pracy do swoich cel. Na więźniach przyzwyczajonych zapewne go widoku dyrektora placówki otoczonego młodzieżą, goście nie zrobili szczególnego wrażenia, chociaż wielu z nich zawiesiło wzrok na młodych dziewczynach.

Po wejściu do budynku zrobiło się jeszcze bardziej nieswojo. Trzask zatrzaskiwanych krat i widok cel udostępnionych zwiedzającym, zrobiły swoje. Mjr Waldemar Kowalski podkręcał atmosferę:

- Zanim zrobicie coś nierozsądnego pomyślcie proszę o tym miejscu. Pomyślcie, że więźniowie spędzają w celach dwadzieścia trzy godziny na dobę, tylko niewielu z nich ma możliwość pracowania w trakcie odbywania kary.

Kolejne kraty, dźwięk przekręcanych kluczy, strażnicy, alarmy, irytujący dźwięk butów drażniących żelazne stopnie schodów i ponowny dramat - karcer. Opowieść dyrektora o metodach stosowanych przez władzę totalitarną, zejście wąskimi schodami do piwnicy i widok murów pamiętających do dzisiaj jęki gnębionych tutaj ludzi sprawiła, że młodzież zapragnęła natychmiastowego powrotu do rzeczywistości.

Podczas krótkiego wykładu w małej świetlicy, dotyczącego czasu przebywania w areszcie Józefa Piłsudskiego i Kazimierza Sosnkowskiego, w powietrzu wisiało już zmęczenie młodych ludzi. Szczęśliwie było ono przemijające i wiązało się zapewne z nadmiarem negatywnych wrażeń. Natychmiast po obejrzeniu celi Marszałka, opuszczeniu Pawilonu Centralnego i otrzymaniu dokumentów tożsamości, uczniowie energicznym krokiem opuścili teren aresztu.

- Moja noga tu nigdy więcej nie postanie - dało się słyszeć. I o to chodzi. Dlatego właśnie mjr S.W. Waldemar Kowalski, jako jeden z niewielu dyrektorów aresztów w Polsce, uprawia tego typu pozytywną prewencję i zezwala na dotknięcie do celi …

Zobacz także:

* Trójmiejska młodzież w areszcie - zdjęcia Ewy Kowalskiej

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto