Po niedzielnym starciu Hiszpanów z Włochami sąsiedzi gdańskiego stadionu ze spokojem czekają na pojedynek Irlandczyków z krajanami Cervantesa.
- Wybryki? Nie było żadnych wybryków - mówi pani Anna, młoda matka, która wraz z mężem i dwójką małych dzieci wyszła na spacer. - Może poza tym, jak raz Hiszpanie zatrzymali dostawczy z polbrukiem i kazali wozić się po osiedlu, wykrzykując: "Polska! Biało-czerwoni!". I nikt się nie obrażał, a ile śmiechu było przy tym... Hiszpanów nie da się nie lubić! - zapewnia pani Anna.
ZOBACZ, jak kibice Włoch i Hiszpanii dopingowali swoje drużyny
Podobnego zdania jest pan Piotr ze Starowiejskiej: - To super- ludzie! A jak się bawić potrafią... Jest fajnie i wesoło!
Dodaje jednak, że od kilku dni częściej do Letnicy zaglądają Irlandczycy.
- Nie dalej jak dziś pytali mnie nawet o pralnię - przyznaje pan Piotr.
Nie będzie powodów, aby wstydzić się Letnicy - zapewniał pełnomocnik prezydenta Gdańska
O pralnię?
- No tak. Podeszło do mnie kilku takich i pokazuje w słowniczku "pralnia". Nie wiem, może chcieli tu co wyprać... - żartuje mieszkaniec Letnicy.
Irlandczyków, przywykłych do prania swoich rzeczy w publicznych przybytkach, może z kolei zadziwić polski zwyczaj trzymania pralki w każdej, nawet najmniejszej łazience. Niemniej jeden zwyczaj jest wspólny - mianowicie oba narody gustują w złocistym trunku.
- To prawda, upodobali sobie jedną taką markę z południa Polski - przyznaje pan Piotr.
A głosy ze stadionu dawały się mieszkańcom we znaki podczas niedzielnego meczu? Kibice nazbyt nie hałasowali?
- Mnie tam stadion nie przeszkadza. Jak zasnę u siebie w łóżku, to nic nie słyszę - zapewnia mieszkanka innej z kamienic przy Starowiejskiej. - Przeciw Euro też nic nie mam. Na piłce się nie znam, choć czasem obejrzę tylko, jak tam nasi grają.
Rewitalizacja Letnicy jeszcze się nie zakończyła
Pan Piotr prostuje, że czasem dźwięki ze stadionu słychać przez okna.
- Ale to dobrze! Przynajmniej wiadomo, że coś się dzieje - stanowczo zaznacza.
Dziś nie usłyszymy na ulicy Letnicy tych, którzy na Euro postanowili opuścić swoje domy.
- Wcale nie przygotowujemy się do mistrzostw. Wyjeżdżamy z dziećmi, żeby niczego nie słyszeć. Już mamy naprawdę dość i jesteśmy potwornie zmęczeni tym sąsiedztwem - mówili kilka dni temu państwo Alina i Leszek.
Pani Anna (młoda matka, zagadnięta podczas rodzinnego spaceru) przyznaje, że - owszem - słychać czasem coś ze stadionu. Wrażenie na niej zrobiły okrzyki kibiców podczas strzelanych bramek. Jeszcze niedawno obawiała się piłkarskich rozgrywek ("że race będą palić, że będą rozróby"). Po niedzielnym meczu zmieniła jednak zdanie.
- Jak Lechia grała, to nie było źle, ale teraz organizacja była jeszcze lepsza - zachwala pani Anna.
- Ludzie ze służb miejskich to stali tu w niedzielę wszędzie i tylko czekali, aż kto jaki papier rzuci, by od razu sprzątnąć. Na bieżąco dbali o czystość - wtóruje sąsiadka, pani Maria. - Trzeba przyznać, że i GZNK się spisał! Ładnie nam uporządkował osiedle.
- Chciałoby się jeszcze, by w ramach tej rewitalizacji te szałerki uporządkowali - dodaje pan Marcin, mąż Anny, wskazując szereg stojących na podwórzu komórek lokatorskich. - Rozumiem, że na wszystko pieniędzy potrzeba, ale te szopki psują efekt remontu. Trzeba by je na nowe wymienić.
- Ale śmietniki nowe postawili, tak że czyściej od razu się zrobiło - uzupełnia pani Ania. - Wcześniej to z papierkiem do domu trzeba było iść. Dojazd też jest lepszy...
Dziś kolejne starcie na gdańskiej arenie. I wszystko wskazuje na to, że kolejnych kibiców przywitają gospodarze Letnicy w pogodnych nastrojach.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?