Na niektórych ze sprzedawanych jako "tereny zielone" działek stoją dziś okazałe domy. O sprawie napisaliśmy w czerwcu ubiegłego roku. Dlaczego działki były sprzedawane poniżej ich wartości?
Przeczytaj: Działki na gdańskim Zakoniczynie oddawano za bezcen. Prokurator twierdzi, że przestępstwa nie ma
- Nie było na nie chętnych - mówili wówczas członkowie rady nadzorczej (Kazimierz P. - były prezes i likwidator zarazem - odmówił komentarza w tej sprawie).
Po publikacji mieszkańcy przygotowali oświadczenie, pod którym podpisało się 29 osób - stwierdzają w nim, że władze spółdzielni działały na szkodę jej członków. Co ważne - wszyscy podpisani stwierdzają, że nie byli informowani o wyprzedaży ich wspólnego majątku. Pismo trafiło na biurko prokuratora, który podjął umorzone wcześniej postępowanie. Dochodzenie trwało pół roku i... 30 grudnia zostało umorzone.
Śledczy potwierdził, że dochodziło do sprzedaży działek poniżej ich wartości. "Wątpliwym" nazwał to, czy w tym przypadku Kazimierz P. i rada nadzorcza działały zgodnie z rachunkiem ekonomicznym i czy zapewnili oni korzyści członkom spółdzielni - do czego zobowiązywały ich przepisy. Prokurator wskazał na wątpliwości etyczne w odniesieniu do działań Kazimierza P. I stwierdził zarazem, że dochodzenie należy umorzyć - wobec stwierdzenia, iż wyprzedaż majątku spółdzielni "nie zawiera znamion czynu zabronionego".
Warto przeczytać: Mieszkańcy Zakoniczyna chcą śledztwa w sprawie działek
Z jakim zarzutem mógł liczyć się Kazimierz P. i członkowie rady nadzorczej? Chodziło o działanie na jej szkodę - ustawa Prawo spółdzielcze mówi, że za to grozi nawet 5 lat więzienia.
Jednak - zdaniem śledczego - nie doszło do takich nieprawidłowości, gdyż wszystko odbywało się za zgodą i w porozumieniu z radą i na podstawie uchwał walnego zgromadzenia - czyli zgodnie z przepisami regulującymi działalność spółdzielni mieszkaniowych.
Jednak część mieszkańców jest innego zdania. Pierwsze zażalenie na decyzję prokuratora już wpłynęło, niewykluczone, że będzie ich więcej.
Autorem zażalenia jest Krzysztof Jankowski. - Prokurator wybrał do przesłuchania 12 osób, podczas gdy nie została przesłuchana żadna z 29 osób, które twierdzą, że nie zostały poinformowane o wyprzedaży majątku spółdzielni - mówi Jankowski.
Po wpłynięciu zażaleń prokurator może podjąć czynności, które postulują mieszkańcy lub przekaże sprawę do decyzji sądu. Może więc się okazać, że dochodzenie kolejny raz zostanie podjęte na nowo.
Umorzenie nie oznacza, że to zupełny koniec prokuratorskiego zainteresowania sprawą likwidacji spółdzielni. Jak pisze prokurator: "Do odrębnego postępowania wyłączono materiały dochodzenia w zakresie czynu polegającego na niepoddaniu spółdzielni lustracji. Okoliczność ta została ujawniona w toku dochodzenia. Prokuratura rozważy przedstawienie zarzutów".
Każda spółdzielnia powinna poddawać się lustracyjnemu badaniu legalności, gospodarności i rzetelności jej działania. W tym przypadku tak się nie stało. Jeśli pojawią się zarzuty prokuratorskie w tej sprawie, władzom spółdzielni będzie groziła kara grzywny albo ograniczenia wolności.
Kazimierz P. konsekwentnie odmawia komentarza w tej sprawie.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?