MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Grunt to stocznia

Artur Kiełbasiński Jacek Klein
Stoczniowcy wykorzystali obecność w Gdańsku prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu, by zamanifestować swoje niezadowolenie. 
Fot. Robert Kwiatek
Stoczniowcy wykorzystali obecność w Gdańsku prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu, by zamanifestować swoje niezadowolenie. Fot. Robert Kwiatek
Tak gorąco w siedzibie Rady Miasta Gdańska nie było dawno. - Rząd wspiera prywatną spółkę Evip, zamiast ratować miejsca pracy - krzyczeli stoczniowcy z Gdańska.

Tak gorąco w siedzibie Rady Miasta Gdańska nie było dawno. - Rząd wspiera prywatną spółkę Evip, zamiast ratować miejsca pracy - krzyczeli stoczniowcy z Gdańska.

- Musimy szukać rozwiązań uwzględniających interesy wszystkich akcjonariuszy stoczni - replikował Arkadiusz Krężel, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu, kontrolowanej przez Skarb Państwa.

Pełna emocji dyskusja stoczniowców z prezesem Krężelem wybuchła w siedzibie gdańskiej rady, gdzie miało dojść do debaty o przyszłości terenów postoczniowych. Stoczniowcy wykorzystali obecność prezesa agencji do przedstawienia swoich obaw. - Żądamy deklaracji, że nie nastąpi upadłość Grupy Stoczni Gdynia - stawiali sprawę jasno.

- Chcemy pomagać stoczni i całej branży - przekonywał prezes Krężel. Stoczniowców nie przekonał.

- Chcieliśmy dowiedzieć się o decyzje, które mają zapaść w sprawie stoczni w najbliższym czasie, niestety nic się nie wyjaśniło, a przecież od tego zależą tysiące miejsc pracy - stwierdził po spotkaniu Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący stoczniowej "Solidarności".

Później dużo spokojniej rozmawiano o przyszłości terenów postoczniowych w Gdańsku. W 1999 r. Grupa Stoczni przekazała te tereny spółce Synergia 99, nad którą w latach późniejszych stocznia faktycznie straciła kontrolę. To, co się z nimi zdarzy w najbliższych miesiącach, także będzie miało ogromny wpływ na przyszłość stoczni. Spór o grunty może doprowadzić nawet do upadłości stoczni.

Jeżeli nie będzie porozumienia w sprawie terenów postoczniowych w Gdańsku, może dojść do upadłości Grupy Stoczni Gdynia. Taka sytuacja to wynik umów podpisanych przez jej poprzedni zarząd. W czasie wczorajszego spotkania zainteresowanych tym stron, szukano porozumienia w tej sprawie.

W 1999 r. tereny postoczniowe w Gdańsku stały się własnością spółki Synergia 99. Stocznia Gdynia sprzedała udziały w Synergii amerykańskim funduszom inwestycyjnym. Jednak poprzedni zarząd firmy wpisał w umowę obowiązek odkupienia tych udziałów od funduszy. Koszt takiej operacji - 27 mln dolarów - spowodowałby upadłość Grupy Stoczni Gdynia.
Czy fundusze zgłoszą się po miliony dolarów? Mogą się wycofać z Polski, jeśli Synergia 99 nie zacznie przynosić przychodów. Tymczasem, aby rozpocząć prace na postoczniowych terenach, trzeba uchwalić plan ich zagospodarowania.

- Synergia twardo stawia sprawy, aby uzyskać jak najkorzystniejsze dla siebie rozwiązania - mówi Wiesław Bielawski, wiceprezydent Gdańska. - Ale miasto nie ma pieniędzy na budowę infrastruktury. Obowiązek ten spadnie na przyszłych operatorów terenu.

Na sprawę optymistycznie patrzy Marek Roman, prezes spółki Evip, kontrolującej 34 proc. udziałów w Synergii.

- Jest szansa na porozumienie wszystkich zainteresowanych tą sprawą - uważa. - Jeśli w ciągu np. pół roku dojdzie do uchwalenia planu zagospodarowania, okaże się, że nie tylko wszyscy zarobili na tej operacji, ale że udało się też zagospodarować ważną część miasta.

- Projekt planu zagospodarowania wyłożymy do wglądu zapewne do 30 marca, termin uchwalenia zależy m.in. od zgłaszanych uwag - mówi wiceprezydent Bielawski. - Ustaliliśmy, że spotkamy się 23 stycznia i sprecyzujemy oczekiwania i zamierzenia wszystkich stron. To spotkanie, ale też postawa np. spółki Evip w czasie walnego zgromadzenia stoczni 15 stycznia, będzie też testem intencji stron.

Amerykańskie fundusze dysponują gwarancjami rządu USA. Jak się dowiedział ,Dziennik", grupa kooperantów stoczni wystąpiła do ambasady USA z oficjalnym zapytaniem, jakie są zamierzenia funduszy i czy istnieje ryzyko, że amerykański kapitał doprowadzi do upadłości stoczni w Polsce.

Stoczniowcy kontra urzędnik

Najwięcej emocji dostarczyło wczorajsze spotkanie "Solidarności" Stoczni Gdańskiej z szefem Agencji Przemysłu Arkadiuszem Krężelem. Stoczniowcy zarzucali prezesowi nieczytelną politykę wobec zakładu i brak konkretnych decyzji. Prezes odpierał zarzuty - twierdząc, że szuka kompromisu między akcjonariuszami Grupy Stoczni Gdynia. Zapewniał, że Agencja nie chce doprowadzić do upadłości stoczni i zamierza ją wspierać.

- Zawsze tak mówicie, a potem robicie inaczej - replikowali stoczniowcy, których prezes Krężel nie przekonał. Wyjaśnił jednak inną sprawę. W ostatnim czasie jedna z biznesowych gazet napisała, że spółka armatorska, powiązana kapitałowo z Izraelem, zamierza kupić pakiet akcji Grupy Stoczni Gdynia od Kredyt Banku, który ma ponad 20 proc. akcji stoczni. Informacje te wywołały zdziwienie - ten sam armator, który teraz ma rzekomo przygotować 100 mln na inwestycje, kilka miesięcy temu prosił stocznię o odroczenie części płatności za jeden ze statków. Zaległa kwota wynosi... 3 mln dolarów.

- Z Kredyt Bankiem negocjujemy zakup akcji w imieniu Agencji i na rzecz Agencji - stwierdził prezes Krężel w rozmowie z przedstawicielem "Dziennika". - Z moich informacji wynika, że armator jest zainteresowany zakupem akcji, ale chodzi o dużo mniejszy pakiet.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Grosicki kończy karierę, Polacy przed Francją czyli STUDIO EURO odc.5

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto