Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak to jest z tymi karpiami? [wideo]

Aneta Niezgoda
Aneta Niezgoda
Obrońcy karpi walczą o ich humanitarną sprzedaż, a sklepikarze i tak żywe ryby ładują do reklamówek. Czy ktoś ma rację w tym sporze?

Na wstępie szczerze przyznam, że karpia nigdy w ustach nie miałam. W mojej rodzinie, która przygotowuje nawet więcej niż dwanaście potraw na wigilię, przyjęło się, że karpia się nie je, bo nikt go nie lubi (śmierdzi mułem - mama, za długo stałem za nim w PRL-u i teraz mi nie smakuje - tata, nie miałam okazji spróbować - siostra). Podobno jeszcze przed moimi urodzinami ktoś kiedyś przygotował potrawę z tej tradycyjnej świątecznej ryby, ale popytu na nią nie było. Dlatego też nigdy tym problemem zbytnio się nie przejmowałam.

Jednak nadeszły kolejne święta. Na nasz redakcyjny adres mailowy przyszły kolejne informacje o akcjach nawołujących do humanitarnego traktowania karpi.

- Po 3 latach doprowadziliśmy do zmiany prawa! Sejm, na wniosek Klubu Gaja, wprowadził poprawki do Ustawy o ochronie zwierząt i stało się oczywiste, że ryba nie jest rzeczą, a karp jest kręgowcem! Koniec z bezprawnym męczeniem karpi w okresie przedświątecznym! - apeluje Klub Gaja, który w tym roku zorganizował akcję "Lud lubi karpia, karp lubi lód!".

Chodziło o to, aby skłonić ludzi do kupna karpia w lodzie, a nie żywego. W obronie karpia stanęła także organizacja OTOZ Animals proponująca, aby każda osoba kupująca żywego karpia, przenosiła go do domu w wiaderku z wodą, a nie w foliowej reklamówce.

- Jeśli sklep oferuje żywe ryby, zwróć uwagę, czy zwierzęta mają zapewniony odpowiednio duży basen z czystą, dobrze napowietrzoną wodą - apelują przedstawiciele OTOZ Animals. - Jeśli zauważysz, że ryby okaleczają się nawzajem z powodu nadmiernego zagęszczenia, lub podduszone pływają na boku, jeżeli żywe ryby są sprzedawane do reklamówki, osobom nieprzygotowanym do zapewnienia im humanitarnego transportu, zrezygnuj z zakupu. Wybierz inny sklep!

Czytając te komunikaty zastanawiałam się, czy osoby kupujące karpie rzeczywiście przejmują się tym, w jakich warunkach przebywają ryby i jak je donieść do domu. Idąc na zakupy rzadko kupuję tylko jedną rzecz, a chcąc zrealizować prośbę Animalsów, nie ma praktycznie szansy kupić wielu produktów. Gdy udałam się do jednego z gdańskich hipermarketów, postanowiłam przy okazji sprawdzić, jak traktuje się w nim karpie. I faktycznie, przy ladzie z rybami pojawił się niebieski basen, w którym starały pływać się ryby. Miejsca było mało, karpi i klientów dużo. U nikogo nie zauważyłam wiaderka z wodą. Wśród czekających w kolejce, stały głównie osoby starsze i panie w średnim wieku. Na moje pytanie, czy karpie nie mają za mało miejsca, rozpoczęła się dyskusja na ten temat.

- W sumie, to chyba tak. Nie zwróciłam na to wcześniej uwagi, bo ciągle tylko myślę o tym, co muszę jeszcze kupić. Ale karpia i tak kupię, bo co roku jemy tę rybę - stwierdza edna z klientek.

- Tu faktycznie jest za mało miejsca, ale z tego co się orientuję, to właściciele hodowli ryb, nie traktują ich wcale lepiej - to komentarz kolejne klientki.

- Teraz to wymyślają te akcje w obronie ryb, dla mnie to bez sensu. Przecież ryba i tak zostanie zabita i trafi na stół. Kiedyś za karpiem stało się godzinami i jak się go udało zdobyć, to był sukces. Moje dzieci nie chcą zabijać karpia, więc ja to robię co roku. Nie powiem, żeby to było przyjemne, ale ktoś to musi robić - mówi straszy pan i dodaje, że nie kupuje mrożonego karpia, bo gorzej smakuje.

Czy zatem hasła w obronie karpi trafiają w próżnię? Czy polską tradycją jest nie tylko jedzenie, ale też zabijanie karpia? I jeszcze jedno - dlaczego broni się tylko karpi? Co z innymi gatunkami ryb?

Jak wspomniałam, w moim domu nie je się karpia, ale inne ryby i owszem. W wannie moich dziadków co roku pływała jakaś ryba (chyba pstrąg), a na moje pytanie, co się stanie z tą rybką, babcia odpowiadała wymijająco, że dziadek wypuści do rzeki. Po kilku latach odkryłam, że dziadek zabijał te zwierzęta. Ta wiadomość bardziej mną wstrząsnęła (miałam 6 lat) niż informacja, że Św. Mikołaj nie istnieje.

Wśród moich znajomych, którzy powoli zakładają swoje rodziny i sami organizują wigilie, nikt nie przyznał się, że kupuje żywe ryby. Większość nie ma odwagi, czy też brzydzi się zabijania zwierząt i dużej ilości krwi, która z tym jest związana. Prawie każdy z nas odwiedzając przed świętami łazienkę, po kryjomu przypatrywał się pluskającej sięrybce, życząc jej wszystkiego dobrego. No ale potem zjadał.

Takimi hipokrytami bywamy przez lata. Czy zatem apele obrońców mają sens? Czy może są to puste hasła, jak twierdzi wielu klientów?


Karpie w jednym z gdyńskih hipermarketów (22 grudnia)
Komentarz weterynarza w sprawie sprzedaży żywych karpi

W razie sprzedaży żywych ryb, sposób ich pakowania musi uwzględniać dobrostan zwierząt oraz wykluczać narażanie ich na niepotrzebne cierpienie. Zalecaną metoda pakowania żywych karpi jest umieszczenie w pojemniku, wiaderku, ewentualnie w reklamówce napełnionymi odpowiednią ilością wody z dostępem powietrza. W przypadku braku możliwości zapewnienia odpowiednich warunków związanych z transportem żywego karpia bezpośrednio po zakupie przez konsumenta finalnego, zalecane jest uśmiercanie zwierząt w miejscu ich zakupu z zachowaniem wyżej wymienionych zasad.

Główny Lekarz Weterynarii
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto